Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć artysty jest naturalnym etapem jego kariery

Marcin Twaróg
Obudziłem się i włączyłem komputer. Pierwsze tytuł - Michael Jackson nie żyje. Wiadomośc tak nierealna, tak absurdalna, jakby ktoś napisał, że oto Marsjanie wylądowali na katowickim Spodku i założyli tam swoje obozowisko.

Powiem krótko - nie uwierzyłem. Mijały godziny, wiadomości na temat Jacksona zbierało się coraz więcej, a ja nadal nie wierzyłem. Wymyśliłem sobie nawet, że to co zrobił król popu, a właściwie to, w co chce, żebyśmy uwierzyli, jest przykładem niemal idealnego przykładu układania sobie public relations.

Pomyślałem tak: Jackson ma za kilka tygodni kolejny cykl koncertów, zapewne z nowymi piosenkami. Owszem bilety są wyprzedane, ale nie zawadzi podgrzać atmosfery. Zniknie na jakiś czas, mistyfikując swoją śmierć, by w dniu koncertu pojawić się na scenie w świetle kamer telewizyjnych i oniemiałych ze szczęścia fanów.

Czy można sobie wyobrazić doskonalszą formę promocji? Byłby wtedy nie tylko królem popu. Okazałby się królem życia. Niezwyciężonym, gościem grającym śmierci na nosie. Byłby równy Bogu. Wszak dla wielu fanów już dzisiaj takim jest.

Uwierzyłem w prozaiczną rzecz, jaka mu się przytrafiła i jaka przytrafi się kiedyś nam wszystkim, dopiero wówczas, gdy z drżącym głosem zakomunikował o niej milionom telewidzów na całym świecie jego brat. Uwierzyłem, ale nie do końca. Tylko na jakieś 75-80 procent.

A zresztą, czy to ważne, że nie żyje? Przecież i tak większośc jego fanów nie znała go osobiście. Widziała go tylko na plakatach, czy w MTV. Widziała, jak podryguje i śpiewa. I, prawdę mówiąc, teraz nic się nie zmieni. Nadal Michael będzie uprawiał swój moon walk, krzyczał falsetem i nosił obcisłe spodnie rurki. Wystarczy odtworzyć dowolnie wybrany teledysk.

Śmierć gwiazdy wcale nie oznacza jej końca. Być może Michael jeszcze wystąpi w jakiejś reklamie, może nawet zagra w filmie. No, z pewnością wyda kilka płyt, z których na 1000 proc. pochodzić będzie wiele hitów.

Znacie Elvisa? Wiecie kim jest Freddie Mercury? Kojarzycie Milesa Daviesa? Oczywiście, że tak! O takich megagwiazdach nigdy się nie zapomina. To teraz sprzedam wam newsa. Oni nie żyją! Nie wierzycie?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!