Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Smolorz: Czasy trudne, a w kulturze szalalalala karnawał trwa!

Michał Smolorz
Siedzę bezradny wobec rosnącej sterty zaproszeń na imprezy kulturalne zaplanowane na ostatni tydzień października. Dwa duże festiwale plus kongres kultury książki naraz, na to nakłada się seria premier teatralnych i operowych, kilka prestiżowych koncertów i niepoliczalna masa imprez lokalnych. Zupełnie jakby urwał się worek z publicznymi pieniędzmi (bo to wszystko "eventy" finansowane z budżetów różnego szczebla), a kryzysu finansów nie było. Już kilka tygodni temu moje uczone koleżanki wyraziły na łamach DZ wątpliwości na temat sensowności wydawania pieniędzy na kulturę - jak widać "coś jest na rzeczy".

Przez lata płakaliśmy, że nasz "wielkoprzemysłowy region" jest pustynią kulturalną, teraz najwyraźniej wahadło przechyliło się w drugą stronę. Osobiście nie miałbym nic przeciwko, gdyby wszystkie imprezy były weryfikowane przez rynek i liczbę sprzedanych biletów. Na przykład na tegoroczny Off-Festival trzeba było wykupić nietanie karnety (mimo dwumilionowej dotacji) - i to jest jakiś sposób. Niestety, przeważająca większość to darmocha, której nie rozlicza się z efektów.

Przyjdzie widzów pięciu, pięćdziesięciu lub pięciuset, nikt tego nie sprawdza. Dzięki takiej filozofii trudno zliczyć wystawy, których jedynymi gośćmi są twórca i jego rodzina podczas wernisażu - potem eksponaty wiszą w wymarłej sali, by w końcu ustąpić kolejnej wystawie dzieł kolejnego geniusza. To samo z premierami "filmów" - cudzysłów celowy, bowiem przytłaczająca większość tych dzieł nie ma nic wspólnego z elementarnymi kryteriami sztuk audiowizualnych: kamerka z supermarketu, seryjny laptop i do kompletu bardzo ambitny "reżyser" z lokalnej koteryjki.

Kiedyś dla tego towarzystwa istniał ruch amatorski, który finansowała głównie rodzina przylekkim wsparciu zakładu pracy lub gminy. Teraz już nie ma "artystów amatorów", teraz są jedynie "wybitni twórcy lokalni", którzy zapełniają portfolia wystawami, premierami, koncertami, wernisażami, festiwalami i nagrodami. Wszystko finansowane jest z publicznych pieniędzy na skalę nieznaną w PRL-u. Cokolwiek powiedzieć o tamtym ustroju, miał on wypracowany system weryfikacji twórców i ich autentycznych osiągnięć.

Poza małą grupą beztalenci (które zwykle pełniły funkcje partyjne, więc trzeba było jakość dać im zarobić), w profesjonalnym obiegu funkcjonowali przede wszystkim twórcy autentycznie wybitni, weryfikowani przez kategorie zawodowe i przez społeczny odbiór. Choć to był socjalizm, w którym wszystkie dobra były wspólne, darmowych wydarzeń kulturalnych było niewiele. Bilety były niedrogie, ale jednak trzeba je było kupić i był to konkretny sposób oceny społecznego odbioru. Dziś wszystkim rządzi terror artystycznych miernot, które organizują kolejne "kongresy kultury", które głośno krzyczą, że "kultura to nie produkcja gwoździ", które domagają się wyłączenia z rynku sztuki jakichkolwiek reguł gry rynkowej i jakichkolwiek kryteriów oceny (recenzentów też chętnie by odstrzelili).

A władze wszystkich szczebli, od wójta małej gminy po marszałka województwa, tak bardzo chcą być przez środowiska artystowskie kochani, że poddają się temu terrorowi bez sprzeciwu. Zwyciężyła prosta kalkulacja: kilka, a nawet kilkanaście milionów złotych rocznie to w sumie niewielka cena za święty spokój. Cóż to za wydatek na tle inwestycji drogowej - równowartość ledwie kilku kilometrów asfaltu. Raz na kilka lat dać lokalnemu artyście sto tysięcy na napisanie i wystawienie opery, którą obejrzy on sam i narzeczona, znakomicie wypełnia statystyki i foldery promocyjne (no proszę: u nas w województwie powstają trzy nowe opery rocznie, nawet w Nowym Jorku tyle nie komponują).

I jeszcze ten kompletny brak koordynacji pomiędzy zawodowymi instytucjami kultury: najpierw kilka miesięcy posuchy, a potem dwa festiwale w jednym tygodniu i trzy premiery w jeden weekend. Przy tym każdy uważa, że to właśnie jego festiwal jest najważniejszy, że jego premiera najbardziej prestiżowa, więc nikt nie ustąpi.

Przyszły czasy trudne, wszyscy musimy publiczny pieniądz wydawać z rosnącą troską, budżety na przyszły rok są coraz ciaśniejsze - a w kulturze szalalalala, karnawał trwa!

Michał Smolorz
publicysta

CZYTAJ KONIECZNIE:
Felietony Michała Smolorza znajdziesz TUTAJ


*Dworzec w Katowicach zdemolowany przez pseudokibiców ZDJĘCIA i WIDEO
*Dyktando 2012. Poznaj pełny tekst [ZDJĘCIA ZWYCIĘZCÓW]
*Wypadek w Kozach. 20-latka zażyła amfetaminę i zabiła na przejściu dla pieszych dwóch chłopców ZDJĘCIA I WIDEO

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!