Wychodzą właśnie pierwsze buble programu 500+. Z rynku pracy wyparowało 100 tys. kobiet, a aktywność zawodowa młodych, mniej zamożnych Polek nie była tak niska od prawie dwóch dekad.
Można oczywiście z tego wyjść z twarzą, wpisując to w straty konieczne do osiągnięcia celu, którym miał być wzrost urodzeń w Polsce - a ten podobno został osiągnięty. Podobno, bo statystyka to taka przaśna zabawka, której „odkrycia” nieraz przeczą zwykłej intuicji i doświadczeniu. Może dlatego, że jest pełna lawirowania (często na zamówienie, więc w „badaniach” istotne jest to, kto je zleca), interpretacji, zaś ogół najistotniejszych przyczynowo-skutkowych relacji niemal zawsze jej się wymyka. Prościej - naukowo, w sensie formalnym - nie da się jasno zdiagnozować, dlaczego w danym roku urodziło się mniej lub więcej dzieci.
Z doświadczenia wiemy za to, że przyrost naturalny ma niewiele wspólnego ze statusem materialnym. A jeśli ma, to jest raczej odwrotnie - im gorzej, tym więcej dzieci. Gdyby tak nie było, w Europie żylibyśmy, depcząc sąsiada, marząc o wycieczce do Afryki, by pobyć troszkę w osamotnieniu. Ale tak nie jest.
Wymieranie Europy jest najpewniej produktem ubocznym źle interpretowanej emancypacji kobiet, gdzie praca zawodowa stała się czymś szlachetniejszym od posiadania dzieci - kobiety w takim modelu po prostu nie chcą rodzić, a jak już urodzą, to jedno dziecko - i brylują z tym bajtlem w mediach społecznościowych jako supermamy, heroski oddane ratowaniu ludzkości. Cienko to ma się do tych naszych babć, rodzących „drużynę koszykarską” w dobie największych kryzysów politycznych i ekonomicznych.
Niestety, tego już nie da się zatrzymać - a już na pewno żadnym 500+. Chyba że rząd sfinansuje i wdroży program naukowy na temat „brzemiennych zdolności samców”; znam takich, którzy by się na to pisali w ciemno.
No ale powiedzmy, że program 500+ jest najlepszym z możliwych działań wspierających przyrost naturalny. Gdyby jednak nie polityczne cwaniactwo, dałoby się uniknąć „nierobocia”, przed którym tak przestrzegają fachowcy. Wszystko rozbija się bowiem o kryterium dochodowe na pierwsze dziecko - tym zresztą Beata Szydło oszukała wyborców, bo miało go pierwotnie nie być.
Urzędnicy dziś nakazują zwrot „niesłusznie” pobranych świadczeń, bo w przepisach jest taka zgrabna „gwiazdka”, w której mowa o zmianie sytuacji materialnej.
Ten przepis znaczy mniej więcej tyle: nie chodź do pracy, nie przyjmuj podwyżki, żadnych ambitnych pomysłów, fuchy bierz na czarno, bo zabierzemy ci pieniądze, i to wraz z odsetkami! Bądź biedny! Będziesz szczęśliwy.
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:
TYDZIEŃ Magazyn informacyjny reporterów Dziennika Zachodniego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?