Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Smolorz: Zakon Erwinów „patriotycznych” i wulgarnych

Paweł Smolorz
Wróćmy na chwilę do szkoły podstawowej. Zapewne każdy z was miał tam swojego odszczepieńca. Przyznacie? Bez nich nienauczanie wczesnoszkolne nie byłoby takie sentymentalne. Ja miałem Erwina (imię bohatera zmienione).

Erwin był gruby, niespecjalnie dbał o siebie, choć takie były czasy, że aby ładnie wyglądać, trzeba było mieć postawioną ciotkę w Rajchu albo w Chicago. Dobra, schodzę z wyglądu; sam miałem dwie pary spodni, jedną bluzę i podróbę „flejersa” ściągniętego z wagi „zachodniej odzieży używanej”. Oryginały (z pomarańczową podszewką) mieli ci od ciotek z Chicago.

Erwin nie uczył się dobrze. Nie miał normalnych zainteresowań. Erwin przerwy między lekcjami spędzał w dzikim sadzie naprzeciwko szkoły. Kurzył tam cygarety i pił jabole z kolegami od obszczanych murów. Gdy to mu się nudziło, włóczył się po szkolnych korytarzach i zaczepiał najsłabszych; chudych, pryszczatych okularników, którym „k...a” i „ch.j” przez gardło nie przechodziło, a to już „zwierzyna łowna”, bo soczysta „k...a” oraz obszerna znajomość twórczości Teresy Orlowski (dystrybuowana przez starszych braci za pośrednictwem nośników VHS), była synonimem męskiego (urojonego) dojrzewania.

Dlatego „okularnicy” byli ofiarami Erwina. Nie mieli szans. Topił im głowy w haźlu, pluł na nich, wyzywał od pedałów, ciot, fagasów... Erwin był zadowolony z siebie, bo był „męski”, taki zuch. Nie miał nic, tylko tę swoją „męskość u-rojoną” i nie znał jej granic. W jego wykonaniu widziałem kiedyś coś tak obrzydliwego, że zapamiętałem to dokładnie, jako rzadki (bo smutny, a miałem dobre dzieciństwo) obraz z dorastania. Erwin zwołał swoich przyjaciół obszczymurów, zabrał ze sobą swojego dużo młodszego, słabszego brata, i - ku uciesze swoich ziomków - ceremonialnie podcinał mu nogę. Młodszy furgał tak, jakby jego drobne ciało nie znało grawitacji. Tak Erwin usensowniał swoje jestestwo.

Próbowaliśmy Erwina „uczłowieczać”. Trudno było. W fusbalu stał na bramce, bo gruby. Słabszych faulował, szantażował, po szpilu bił. Słynął też z tego, że w gorące lata nie chodził jak my, „pedały”, po wodę do mamusi, ale pił ją z... kałuży. Schylał się, robił dziubka i chlupał. Dziś podobno Erwin mieszka w Wielkiej Brytanii. Tam wyjechało dużo naszych Erwinów.

Mój Erwin z UK wrócił do mnie w pamięci, gdy zobaczyłem relację z jednego Marszu Równości. Tak mi się, nie wiem czemu, skojarzyło. Może na wyrost. Kolorowi, uśmiechnięci ludzie kontra... Erwiny. Erwiny alfa, Erwiny obrońcy Europy, Erwiny rycerze moralności. Zakon wulgarnych „patriotycznych” Erwinów, toczących pianę, rwących szaty, okładających się z policją, bijących w imię obrony chrześcijańskich wartości przed... wychudzonymi tęczowymi okularnikami. Zuchy! Smutne zuchy. Nie widziałem tylko, by ktoś z nich pił wodę z kałuży. Leszcze! - rzekłby mój stary Erwin, teraz w UK.

POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:

Jak głosować w wyborach? Jak oddać ważny głos?

Jakub Turowski z Facebooka w studiu Dziennika Zachodniego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo