Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sosnowiec. Pracownicy nie zgadzają się z odwołaniem dyrektora Rejonowego Pogotowia Ratunkowego: To upodlenie człowieka

Kacper Jurkiewicz
Kacper Jurkiewicz
Poseł Mateusz Bochenek uważa, że zwolnienie dyrektora miało cel polityczny. Ten nie zgadzał się na połączenie RPR Sosnowiec z WPR Katowice. Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuń zdjęcia w prawo - wciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE
Poseł Mateusz Bochenek uważa, że zwolnienie dyrektora miało cel polityczny. Ten nie zgadzał się na połączenie RPR Sosnowiec z WPR Katowice. Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuń zdjęcia w prawo - wciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE Kacper Jurkiewicz
Dyrektor Rejonowego Pogotowia Ratunkowego w Sosnowcu został nagle zwolniony w środę, 7 kwietnia. Marek Jeremicz pracował tu 17 lat. Pracownicy są w szoku. Nie mogli nawet pożegnać się z dyrektorem, który był dla nich jak rodzina. - Z tego co wiemy, spakowano go do jednego kartonu i kazano mu wyjść. Tak się nie robi. To upodlenie człowieka - mówią pracownicy, dla których ta decyzja jest dodatkowym stresem.

Dyrektor Rejonowego Pogotowia Ratunkowego w Sosnowcu odwołany nagle po 17 latach

Marek Jeremicz, dyrektor Rejonowego Pogotowia Ratunkowego w Sosnowcu, został odwołany z funkcji 7 kwietnia, po 17 latach pracy. Odwołano go nagle, co zszokowało pracowników.

- Obarczono mnie odpowiedzialnością o to, że karetki stoją przed szpitalami w związku z moją małą aktywnością na specjalnej grupie na WhatsAppie. Taką grupę tworzą szpitale, które informują o liczbie dostępnych miejsc dla pacjentów – mówi, były już, dyrektor. – Tymczasem dysponowanie karetkami nie należy do nas już od 1 stycznia nie zatrudniamy już dyspozytorów. Dysponowaniem karetek zajmują się dyspozytorzy wojewody – dodaje.

Przeciwni tej decyzji są pracownicy sosnowieckiego pogotowia, a także poseł z Sosnowca Mateusz Bochenek, który również nie zgadza się na łączenie Rejonowego Pogotowia Ratunkowego z Wojewódzkim Pogotowiem Ratunkowym w Katowicach. Sławomir Gruszka, rzecznik Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego zapewniał DZ, że odwołanie dyrektora Jeremicza nie miało żadnego związku z planami połączenia tych dwóch jednostek. Nie wszyscy chcą w to jednak wierzyć.

- Pan dyrektor w ostatnich miesiącach wyraźnie naraził się panu marszałkowi, bo kilkukrotnie przeciwstawił się centralizacji pogotowia. Mówił nie dla likwidacji rejonowego pogotowia ratunkowego w Sosnowcu. Mówił także nie dla wprowadzania chaosu organizacyjnego i funkcjonalnego w dobie pandemii koronawirusa. Nie można doprowadzać do takich sytuacji z jakimi aktualnie mamy do czynienia. Potrzebne jest duże wsparcie dla medyków, dla pacjentów, by ten system należycie funkcjonował - mówił oburzony Mateusz Bochenek.

Poseł podkreślał, że to od dyspozytorni wojewody zależy, gdzie i kiedy dotrze karetka pogotowia. - Dziś potrzebne jest wsparcie dla wojewody, a nie zajmowanie się polityką i odsuwanie dyrektora od pełnienia funkcji. Naszym zdaniem pełnił ją bardzo dobrze. Karetki w sosnowieckim pogotowiu są w dobrym stanie, są nowe, mają odpowiednie wyposażenie i personel.

Obecnie na stanowisko powołany został Klaudiusz Nadolny. Obecnie wdraża się w nowej funkcji. Pracownicy RPR w Sosnowcu nie wiedzą jeszcze, jakie będzie miał plany oraz jak będzie zarządzać zespołem nowy dyrektor.

- W tej sytuacji nie odpuścimy i będziemy domagali się konkretnych wyjaśnień i uporządkowania całej tej sprawy - mówi Bochenek.

Pracownicy nie zgadzają się z odwołaniem dyrektora: To upodlenie człowieka. Dostał "piękny" prezent

Pracownicy przyznają, że atmosfera w pracy jest ciężka. Są zmęczeni i przepracowani, a ta decyzja bardzo w nich uderzyła i dołożyła dodatkowy stres.

- Nasz dyrektor pracował z nami również na karetce, był naszym lekarzem. Znaliśmy go od wielu lat, mnie uczył zawodu w szkole. Jest to dla nas szalenie stresujące i ciężkie do zrozumienia. Został odwołany z dnia na dzień. My jako pracownicy nie mieliśmy nawet możliwości się z nim pożegnać, dać kwiatów. Nasza sytuacja, jeśli chodzi o ochronę zdrowia, jest w zapaści, dodatkowy stres dla nas jako pracowników nie jest korzystny. Nie wiemy co dalej, nie wiemy jaki będzie nowy dyrektor. Nasz dyrektor był zawsze za pracownikami. To dla nas dodatkowy stres. To nie była odpowiednia chwila do takich decyzji - mówiła Barbara Walaszek, ratowniczka medyczna.

Z tego co wiemy, spakowano go do jednego kartonu i kazano mu wyjść. Tak się nie robi. To upodlenie człowieka.

Dla pracowników dyrektor był ważną osobą, z którą przez lata niesamowicie się zżyli. Nie dane im było jednak się z nim pożegnać.

- Dyrektor był dla wszystkich jak rodzina. Boli nas to, że to nie jego wina, że dyspozytornie, które przejął Urząd Marszałkowski czy wojewoda, działają tak, że wizyty leżą i nie możemy się wyrobić. To nie wina dyrektora, nasza też nie. Bardzo nam żal, że dyrektor został wyrzucony ze stanowiska. Z tego co wiemy, spakowano go do jednego kartonu i kazano mu wyjść. Tak się nie robi. To upodlenie człowieka. Dyrektor włożył tutaj za dużo serca, żeby go tak potraktować. Tak nie powinno być - powiedział Andrzej Badura.

Nie przeocz

Jak mówi inna z pracownic, nie mogła uwierzyć, że nagle dyrektor stracił prace. Jej zdaniem nie potraktowano go jak człowieka.

- Miałam wolne, gdy dostałem smsa, że zwolnili dyrektora. Myślałam, że to żart, bo to był Dzień pracownika służby zdrowia. Uważam, że dostał "piękny prezent" od pana marszałka, wojewoda i innych oficjeli - twierdzi Mariola Buczyńska, pielęgniarka wyjazdowa systemu. - To dla nas karygodne. Uważamy, że tak się nie powinno z nikim postępować. Znam go od 30 lat. Uważam, że jest dobrym człowiekiem i nie zasłużył na takie traktowanie - dodaje.

Po połączeniu RPR w Sosnowcu i WPR w Katowicach ludzie stracą pracę

Pracownicy nie zgadzają się na połączenie RPR w Sosnowcu z WPR w Katowicach. Chcą współpracować, nie chcą centralizacji.

– Po połączeniu pieniędzy nie przybędzie, każde pogotowie może zarabiać na siebie. Ludzie z automatu stracą pracę. Gdy dojdzie do centralizacji pracownicy pracujący w obu miejscach na kontraktach nie będą mogli tak pracować, bo w jednym zakładzie pracy nie można pracować na dwóch umowach. Prawo tego zabrania. Pracownicy będą musieli jeździć do Krakowa lub Częstochowy, aby podjąć jakąkolwiek pracy i wspomóc inne zespoły. Pracuje u nas około 300 osób, około 30 z nich będzie musiało znaleźć inną pracę - wyjaśniał Andrzej Badura.

Współpraca: Anna Dziedzic

Zobacz koniecznie

Musisz to wiedzieć

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera