Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sposoby na kryzys i zaciskanie pasa

Sławomir Cichy
Tanio już było - to konkluzja najnowszego raportu Głównego Urzędu Statystycznego o cenach towarów i usług w styczniu 2009. Po nowym roku więcej niż w grudniu trzeba zapłacić za drób, warzywa oraz wołowinę. Podrożały makarony, ryby, wieprzowina, jaja. W górę pięły się ceny wędlin, pieczywa, ryżu oraz napojów bezalkoholowych.

Ekonomista, prof. Marek Barański z Akademii Ekonomicznej w Katowicach, uważa, że trudno znaleźć jedno racjonalne wytłumaczenie procesu drożenia towarów w styczniu.

- Duży wpływ miał efekt psychologiczny. Skoro wszędzie przypomina się o kryzysie, to wydaje się logiczne, że musi w sklepach drożeć - próbuje wyjaśnić fenomen i dodaje, że kalkulację kosztów produkcji wytwórcy robili w połowie ubiegłego roku, kiedy benzyna i ropa były najdroższe w historii. Teraz nikomu nie spieszy się z korektą kosztów, skoro można zarobić więcej.

Teorię na temat drożyzny ma też doradca Centrum im. Adama Smitha, Andrzej Sadowski.

- Realnie wzrosła cena energii elektrycznej i choć paliwo jest o ponad złotówkę tańsze na litrze niż przed rokiem, to niczego nie zmienia. Prąd ciągnie ceny w górę, bo wszystko zależne jest od energii elektrycznej, gazu lub ciepła - argumentuje.

Rzecznik GUS, Wiesław Łagodziński, wzrost cen energii tłumaczy monopolizacją rynku przez dużych dostawców. - Zawsze znajdzie się argumenty, które uzasadnią, że podwyżka jest nieunikniona i wynika z obiektywnych przesłanek. Mówiąc kolokwialnie - podwyżka jest słuszna, bo jest słuszna - mówi.

Jest też dobra wiadomość. I nie chodzi jak w dowcipie o to, że staniały lokomotywy i statki. W styczniu GUS zanotował spadek cen obuwia i odzieży aż o 3,4 proc.

Drożeje wszystko. Szaleństwo podwyżek w sklepach zdaje się nie mieć końca i niemal z dnia na dzień za przysłowiową stówę coraz mniej można przynieść w siatce do domu. Chociaż te trendy pokazuje najnowszy raport GUS o cenach towarów i usług, to próżno szukać tam informacji o tym, że wiele rodzin już nie ma na czym oszczędzać, by kupić żywność.

Pani Rozalia z Katowic studiuje w Krakowie, mieszka w akademiku i nawet nie próbuje się sama utrzymać.

- Gdyby nie pomoc finansowa rodziców, nie dałabym sobie rady. Najgorzej jest ze zdrową żywnością, warzywami i owocami, których kupuję najwięcej. Jeśli tak będzie dalej, będę musiała zastąpić ulubione produkty tańszymi substytutami. Taka zmiana to jednak gorsza jakość - mówi.

Trend związany z przechodzeniem klientów na towary z niższej półki, a więc tańsze, obserwują już duże sieci handlowe. - Chcąc zatrzymać klientów specjalnie wymyśliliśmy akcję "Discountowe ceny". Obniżyliśmy ceny 60 artykułów, aby utrzymać koszty podstawowego koszyka na poziomie z grudnia - przyznaje rzecznik Tesco Przemysław Skory. To, czy pomysł przyniósł skutki i udało się zatrzymać klientów, będzie wiadomo najwcześniej za kwartał.

Mieszkańcy Śląska i Zagłębia zaczęli skrupulatniej niż przed rokiem liczyć pieniądze i zamiast do ulubionych hipermarketów, ruszyli na zakupy do tańszych, choć z uboższą ofertą, discountów.

- Nie mam innego wyjścia niż szukać tanich produktów w Biedronce. Przy emeryturze wynoszącej kilkaset złotych nie ma z czym poszaleć w sklepach - mówi Włodzimierz Łukomski, 72-letni emeryt z Katowic. I podaje przykłady: słonina kosztowała jeszcze niedawno 3 zł za kilogram - dziś już 8 zł. Ziemniaki skoczyły powyżej 1,5 zł. - Chleba nie kupuję, bo mnie nie stać. Dostaję od znajomego. Nie jest łatwo dzielić domowy budżet przy takim tempie inflacji. Ludzie chyba wyjdą na ulice protestować - dodaje Łukomski.

Jest też dobra wiadomość. W styczniu GUS zanotował spadek cen obuwia i odzieży o 3,4 proc. - Niestety, jestem przekonana, że to chwilowa obniżka związana z promocjami i posezonową wyprzedażą. Kolejny raport już nie będzie tak optymistyczny - ocenia Krystyna Jakubska, która wybrała się na wiosenne zakupy do Silesia City Center w Katowicach.

Nowe kolekcje wiosenne, które pojawiły się w sklepach, są znacznie droższe. Za najmodniejszy w tym sezonie krój jeansów w Big Starze trzeba zapłacić co najmniej 200 zł, a to i tak taniej niż u Levisa czy Wranglera. Z tego powodu, choć zrobiło się ciepło, tłumów nie widać w sklepach Zara, Pimkie czy Orsay.

- Przejrzę szafę i zaczynam oszczędzać - mówi Jakubska dodając, że ograniczy wydatki na ubrania dla rodziny do minimum. Pociesza się, że przecież kryzys nie będzie trwał wiecznie.

Współpraca: Justyna Przybytek

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera