Sroka: Reprezentację mamy za dużą, a medali za mało

W ocenie występu biało-czerwonych nie chodzi mi tylko o liczbę wywalczonych medali, bo przecież do końca tygodnia może być większa niż przed czterema laty w Pekinie i ośmioma w Atenach, gdzie zdobywaliśmy po dziesięć krążków. Ważniejsze dla mnie są wyniki osiągane przez Polaków. Przed każdymi igrzyskami jak mantrę powtarza się słowa, że na najważniejszej imprezie sportowej czterolecia trzeba osiągać rezultaty na poziomie swoich rekordów życiowych, a najlepiej je bić. Tymczasem większość naszych zawodników nawet nie zbliżyło się w angielskiej stolicy do swoich "życiówek", więc nic dziwnego, że zawiodło pokładane w nich nadzieje.

To zresztą fragment większej całości. Przyglądając się z boku procesowi wyłaniania olimpijczyków nad Wisłą, wydaje mi się, że dla części polskich związków sportowych ważniejszy niż sam start w Londynie jest zdobycie olimpijskiej kwalifikacji. Działacze usilnie zabiegają o włączenie swoich zawodników do kadry na igrzyska, bo mając w niej przedstawiciela danej dyscypliny, mogą wysłać w ramach polskiej reprezentacji na zawody prezesa związku, a przy większej liczbie zawodników dodatkowo kierownika ekipy. Szczyt formy przygotowywany jest więc na olimpijskie kwalifikacje i później nie zawsze wystarcza jeszcze pary na igrzyska. A przecież nam wszystkim chodzi raczej o zapamiętanie wspaniałych występów tych nielicznych polskich sportowców reprezentujących światowy poziom niż chwalenie się liczbą startujących w biało-czerwonych barwach. W sporcie od dawna liczy się jakość , nie ilość, a my ciągle bronimy idei barona Pierre'a de Cubertina, że najważniejszy jest udział w igrzyskach.

Możesz dowiedzieć się więcej: Zarejestruj się w DZIENNIKZACHODNI.PL/PIANO

*Off Festiwal 2012: ZDJĘCIA, WIDEO, OPINIE
*Olimpiada w Londynie 2012: RELACJE, ZDJĘCIA, CIEKAWOSTKI
*KONKURS FOTOLATO 2012:
Przyślij zdjęcia, zgarnij nagrody!