Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strażak z Raciborza tak pokochał ogień, że stał się piromanem. To on podpala

Jacek Bombor
Jacek Bombor
Pożar przy Sempołowskiej miał miejsce 18 lutego. 24-latek przyznał się do winy
Pożar przy Sempołowskiej miał miejsce 18 lutego. 24-latek przyznał się do winy policja
TYLKO U NAS: Piroman z Raciborza to były strażak-ochotnik. Już wcześniej podpalał. Robert K., zatrzymany pod zarzutem podpalenia stodoły przy ulicy Sempołowskiej w Raciborzu, to były strażak-ochotnik z Bogunic (gmina Lyski, powiat rybnicki). Jak ustalił Dziennik Zachodni, to nie jest jego pierwsze podpalenie!

TYLKO U NAS: Piroman z Raciborza to były strażak-ochotnik. Już wcześniej podpalał

Robert K., zatrzymany pod zarzutem podpalenia stodoły przy ulicy Sempołowskiej w Raciborzu, to były strażak-ochotnik z Bogunic (gmina Lyski, powiat rybnicki). Jak ustalił Dziennik Zachodni, to nie jest jego pierwsze podpalenie!

Tak, podpaliłem na Sempołowskiej
24-latek jest odpowiedzialny za olbrzymi pożar przy ulicy Sempołowskiej, który wzniecił zapalniczką w czwartek, 18 lutego. Po dojeździe na miejsce zdarzenia stwierdzono, że ogniem objęte jest całe wnętrze oraz dach stodoły.

Stodoła połączona była z budynkiem mieszkalnym, który był bezpośrednio zagrożony przez ogień. - Z powodu zarwania się dachu nie było możliwości prowadzenia działań od wewnątrz stodoły. W kolejnym etapie podawano prąd wody z drabiny mechanicznej. Udało się obronić część mieszkalną obiektu, wiatr wiał na szczęście w przeciwną stronę - informują strażacy z Raciborza.

Właścicielka straty oszacowała na 50 tysięcy złotych. Dwa dni później, w sobotę, wybuchł pożar przy ulicy Podmiejskiej - w tym samym rejonie. Znów płonął pustostan, ale właściciele nie zgłosili tego na policję. Jak udało nam się dowiedzieć, 24-latek także do tego podpalenia się przyznał. - Sprawa jest rozwojowa, nie są wykluczone kolejne zarzuty. Mężczyzna przyznał się do podpalenia przy Sempołowskiej, został objęty póki co dozorem policyjnym - wyjaśnia nam prokurator Danuta Kozakiewicz, szefowa Prokuratury Rejonowej w Raciborzu.

Sam powiadomił strażaków w Miedoni

Mężczyźnie grozi nawet 10-letni pobyt w więzieniu. - Sprawca podpalił zapalniczką słomę składowaną w pustostanie. Potem sam nacisnął alarm w Ochotniczej Straży Pożarnej w Miedonii - wyjaśnia prokurator Kozakiewicz. Dlaczego dopuścił się podpalenia? - Stwierdził podczas przesłuchania, że lubi czuć adrenalinę - wyjaśnia pani prokurator.

Jak udało nam się dowiedzieć, dwa lata temu policja w Rybniku miała go na celowniku - przypisywano wówczas 22-letniemu strażakowi-ochotnikowi OSP Bogunice wywołanie nawet pięciu pożarów w swojej miejscowości. A wszystkie w kwietniu 2014 roku. Od 21 do 28 kwietnia płonęły tam trawy przy lesie, dwie altanki, stodoła i budynek gospodarczy, należący do… ojca sprawcy.
Nie udało się mu przypisać sprawstwa pożarów altanek, zaprzeczył, jakoby miał z nimi coś wspólnego, pożar ściółki przy lesie okazał się tak mały, że praktycznie nic się nie stało - przypomina prokurator Tadeusz Żymełka, szef Prokuratury Rejonowej w Rybniku.

Ale 22-latek przyznał się do dokonania dwóch podpaleń. Prokuratorom, kolegom z jednostki OSP, której był członkiem, nie potrafił wytłumaczyć, dlaczego to robił. Był przecież strażakiem i z ogniem powinien walczyć, a nie go podkładać. - 24 kwietnia doszło do pożaru stodoły. A 28 kwietnia ogień pojawił się w budynku gospodarczym przy domu sprawcy, tuż obok remizy. Na szczęście w żadnym z pożarów nikt nie ucierpiał. Szkody powstałe w wyniku podłożenia ognia to kilkanaście tysięcy złotych- mówili wówczas policjanci.

W Rybniku jednak uniknął kary
Sprawcy się jednak upiekło. Biegły z zakresu pożarnictwa uznał w śledztwie, że w żadnym z tych pożarów nie było zagrożenia dla ludzi. Więc w takich wypadkach ściganie następuje na wniosek poszkodowanych właścicieli nieruchomości. - Rodzina sprawcy nie wniosła oskarżenia, a właściciel stodoły, która spłonęła, mieszka na co dzień w Niemczech i mimo bogatej korespondencji nie pojawił się w Polsce i nie złożył zawiadomienia. Sprawę umorzyliśmy - wyjaśnia nam prokurator Żymełka. Modus operandi był wówczas identyczny. Podpalał zapalniczką, czasem wylewał trochę benzyny. - Potem sam zgłaszał pożar w swojej straży, bo chciał gasić - przypomina prokurator Żymełka. Strażak-ochotnik, kawaler, był wówczas badany psychiatrycznie. Biegli orzekli jego pełną poczytalność.

Oficjalnie nadal jest...strażakiem
- Od dzieciństwa w straży. Ma wszystkie uprawnienia, szkolenia - mówił nam dwa lata temu Michał Osadzin, prezes OSP w Bogunicach. Okazuje się, że został wówczas zawieszony, ale ostatecznie nie wyleciał oficjalnie ze służby. - W żadnych akcjach od tamtej pory nie brał udziału, wykreślimy go w najbliższym czasie - zapewnił prezes OSP kilka dni temu.

Jak ustalili policjanci, ostatnio K. pomieszkiwał u dziewczyny w Raciborzu, więc teraz tutaj zaczął podpalać. Czy tym razem znowu uniknie kary? - Musi podpalić dom z ludźmi, by go w końcu zamknęli? - pytają nas teraz mieszkańcy Miedoni.


*Hit internetu. Złap kurczaka i zajączka. Interaktywna zabawa na święta wielkanocne. [SPRÓBUJ]

*Wielkanoc: W których sklepach jest najtaniej? SPRAWDZILIŚMY Zobacz raport
*WNIOSKI I DOKUMENTY na 500 zł na dziecko w ramach Programu Rodzina 500 PLUS
*1000 zł na dziecko: JAK DOSTAĆ BECIKOWE? ZOBACZ KROK PO KROKU
*Chcesz kupić auto w cenie 15-20 tys. zł? Sprawdź najlepsze oferty
*Jesteś Ślązakiem, czy Zagłębiakiem? Rozwiąż quiz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!