Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Św. Anna i dużo wody

Marek Szołtysek
Słyszałem prognozy, że tegoroczne polskie lato miało być tropikalne, dlatego żałowałem zaplanowanego wcześniej wyjazdu nad Morze Adriatyckie. Bo po pierona podróżować tak daleko, skoro nad naszym Bałtykiem będzie fajny hyc.

Ale pojechałem i smażyłem się w słońcu, a woda w morzu była ciepła jak w wannie. Jednak ta sielanka zepsuła się w ostatnim dniu urlopu. Przez trzy godziny padało i strasznie się ochłodziło do plus 25 stopni (!). Wróciłem 30 lipca. A tu czekały na mnie prawdziwe powody wielkiej frustracji z powodu wody. Deszcz lał całą drogę w Austrii, Czechach aż po Śląsk.

Potem smutne zdziwienie, że polski lipiec był taki deszczowy i chłodny. Od deszczu wybiło mi studzienkę na podwórku i zalało garaż oraz przeciekł dach w mojej pracowni. Z powodu chłodu chciałem uruchomić w domu ogrzewanie, ale rozciekł się piec gazowy. Woda, woda, woda… - ale nie było czasu na frustracje, gdyż następnego dnia wyjeżdżałem na Górę św. Anny. Ponieważ każdego roku jestem na urlopie w drugiej połowie lipca, to dotąd nie miałem okazji uczestniczyć w odpuście św. Anny na Górze św. Anny. A przypomnijmy! W tym śląskim sanktuarium czczona jest dawna figurka św. Anny trzymająca na rękach córkę Maryję i wnuka Jezuska.

Przede wszystkim jednak to miejsce jest najważniejszym sanktuarium, które ma nieocenione zasługi dla kształtowania się regionalnej śląskiej kultury. Oczywiście w tym sanktuarium są kilka razy do roku wielkie odpusty z tzw. obchodami kalwaryjskimi, na których już byłem. A ponieważ tegoroczny odpust przypadł na niedzielę 31 lipca - więc mi to fajnie klapło i pogodziłem urlop z odpustem. Zatem w ostatnią niedzielę rano ruszyłem na Anaberg - jak się też mówi na Górę św. Anny. Ale woda znów mnie prześladowała. Całą drogę lał deszcz. Włączyłem radio.

*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera
Najpierw natrafiłem na smutną audycję o tragicznej sytuacji w Somalii, gdzie ludzie umierają w obozach dla uchodźców z powodu braku wody. Znów ta woda! Gdzie indziej leciała audycja o wygnaniach Polaków z Kresów Wschodnich. Smutne audycje i deszcz padający bez przerwy, również na Anabergu. Wszedłem cały zmoczony do sanktuarium a tu na powitanie ojciec gwardian przywitał mnie i innych pielgrzymów tradycyjnym pokropieniem wodą święconą. Znów ta woda! Ale z drugiej strony taka woda nie powinna na Ślązokach robić większego wrażenia.

Bo w końcu sama nazwa - Śląsk, znaczy - miejsce podmokłe, zaś najbardziej popularnym bohaterem regionalnych śląskich berów i bojek jest utopek, czyli stworek mieszkający w stawach, czyli w wodzie. Dlatego nie poddałem się wodnej frustracji, a jedynie po powrocie z Anabergu zdjąłem przemoczone szczewiki i fuzekle, czyli buty i skarpetki, po czym na wszelki wypadek sprawdziłem, czy już od tej wody nie zaczynają mi rosnąć błony pławne między palcami. Tak, bo śląskie utopki takie błony mają - tak przynajmniej mówi nasza regionalna tradycja.

*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!