Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Świadkowie wojny światków nad Brynicą [INFOGRAFIKA]

Marcin Zasada, Zdjęcia: Mikołaj Suchan
infografika: Marek Michalski
"Czarna Przemsza i Brynica, to nie rzeki, to granica" - to powiedzonko przez lata pokutowało po obu stronach rzek. Sprawdziliśmy. Różnic między mieszkańcami obu brzegów Brynicy szukał Marcin Zasada. Znalazł?

Grylls ujarzmiał już dzikość rozpalonej Sahary i zmrożonej krainy alpejskiej zimy. Na dobrą sprawę trudno byłoby wskazać punkt na mapie, w którym Bear nie sączył wody ze sznurówek i nie posilał się dżdżo-wnicami. Musiał jednak przyjść taki dzień, gdy ktoś zapytał: "Bear, a nad Brynicą był?" (uważny Czytelnik odnajdzie podobieństwa z filmowym pytaniem z "Kochaj albo rzuć": "A w Krużewnikach był?"). Nie był. Nie był i nie próbował, jak to jest nad rzeką, która od stuleci to dzieli, to łączy dwa odrębne mikrokosmosy. Więc ktoś zrobił to za niego.

Dla niewtajemniczonych: Brytyjczyk Bear Grylls to gwiazda sztuki przetrwania, bohater programu "Man vs Wild". Teraz Brynica. O tej rzece napisano już tyle, że dziś trudno dociec, czy właśnie do niej nie wpadła Wanda, co to Niemca nie chciała. Pasowałoby. Na jednym brzegu mówiliby, że to Wanda wolała udawać ukleję niż pójść za Germańca, na drugim, że Günter do Wandy jakoś nigdy się nie garnął, bo i na co mu baba, co żuru nie ugotuje. Plan jest taki: wyskoczymy z auta gdzieś pomiędzy Czeladzią a Siemianowicami, potem przejdziemy wzdłuż wody i jej okolic tak długo, jak to możliwe.

Choć na wschodnim brzegu mapa informuje o Maderze, okolicy tej daleko do uroku portugalskiej wyspy. Może wiosną i tu zakwitają storczyki, ale dziś jest dość upiornie. Pustkowie, wiatr nad rzeką urywa głowę. Trzeba przedostać się na drugą stronę, a jak mawia Bear, "nie będzie łatwo". Wędrujemy przez Maderę w poszukiwaniu cywilizacji. Pamiętajcie, co mówi guru survi-valu: "Najważniejsze jest schronienie, ratunek, żywność i woda". Dźwięk spawanej blachy w oddali oznacza elektryczność, elektryczność oznacza człowieka, który płynący prąd okiełznał.

Dariusz Kaczor prowadzi nad Brynicą warsztat samochodowy. Po wschodniej stronie. Od babci nasłuchał się historii o handlu, który kwitł przez wodną granicę długo przed wynalezieniem strefy Schengen. Albo o tym, jak po wojnie ludzie przechodzili na drugi brzeg i obściskiwali się, że to koniec udręki, a może i kres waśni. Mechanik palcem wskazuje na południe. Tam, na moście kolejowym łączącym Śląsk z Zagłębiem sam chadzał na spotkania z intruzami z zachodu.

- Wyzywali nas od goroli, my kpiliśmy z ich języka. Dyskusja zwykle prowadziła do bijatyki. Ale delikatnie było: kilka kopniaków, z piąchy czasem ktoś oberwał. Nie to co dzisiaj, gdy małolaty chcą się pozabijać o pierdoły - wzdycha czeladzianin. Czasem, kiedy konflikt przybierał na sile, zdarzało się, że jedni drugim stawiali ultimatum: "Albo płyniesz do siebie, albo wpier…".

Dziś Ślązacy z Siemianowic powierzają w jego ręce los swoich samochodów. A on złego słowa na sąsiadów nie powie. - Już mój ojciec powtarzał, że tam za rzeką porządni ludzie. Na wódkę tam chodził, a zdarzało się, że koledzy z Przełajki (dzielnica Siemia-nowic) odprowadzali go do do-mu. Z drugiej strony, u nas przesiaduje często Alojz, chłop zza rzeki. Jak siada w barze i zacznie godać, to nie da się go zrozumieć. Niejednego przekonał, że rolada i kluski śląskie to pokarm bogów - mówi pan Darek.
Z Brynicą jest jak z tym kawałem o poruczniku Rżewskim, który opowiada swój sen ułanom. "Wychodzę z domu, a tam w oddali…". "Wielka dupa!" - chórem kończą ułani. "Nieee" - macha ręką Rżewski. "W oddali pojawił się pagórek. Wszedłem na niego, patrzę, a tam...". "Wielka dupa!" - unisono ryknęli ułani. "Nieee! Lasek. Zagajnik nawet bym rzekł. Wchodzę, ciemno, ale miło, a tam..." "Wielka dupa!!!" - znów dopowiedzieli ułani. "No tak. Wam też to się śniło?!". Otóż to. Z rzeką wypisz-wymaluj - mówisz: Brynica i niech nawet o florę i faunę przybrzeżną chodzi, rozmówcy i hanysy, gorole…".

Gorol? Spuszczę psy

Weźmy rok 1849. 23 sierpnia nad Brynicą po stronie Piekar Śląskich stanął biskup wrocławski, ks. Melchior Diepenbrock. Jego sekretarz, ks. Peistner rzekł, dla draki: "Ekscelencjo, my już przed południem byliśmy tu, nad granicą i przerzuciliśmy kamienie przez potok do Polski". Biskup, mniej skory do sztubackich żartów, odparł: "No, no, strzeżcie się, by te kamienie nie wróciły do was jako kule armatnie".

*Aquadrom w Rudzie Śląskiej - najpiękniejszy park wodny w Polsce ZOBACZ ZDJĘCIA i WIDEO
*Zniewalający wystrój restauracji Kryształowa Magdy Gessler ZOBACZ ZDJĘCIA i WIDEO
*75. urodziny Stanisława Oślizło. Benefis legendy Górnika Zabrze ZDJĘCIA
*Morderstwo w Skrzyszowie - NIEZNANE FAKTY

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dzięki wskazówkom Darka, odnajdujemy kładkę, przez którą pójdziemy do Siemianowic. Wiadomo, Bear pewnie przeszedłby pod nią, choć być może wyjątkowo ucieszyłby się z tego oszczędzenia czasu i energii. Przełajka bardziej do miasta podobna, więc i ludzi na ulicach więcej. Rodzina Ani Molki mieszka tu od pokoleń. Ojciec powtarzał jej, że jeśli sprowadzi do domu gorola zza rzeki, to spuści dobermany. Mama pamięta, jak w jednej klasie zdarzali się uczniowie z obu stron Brynicy. I gdy jeden otwierał heft, drugi sięgał po zeszyt. A jak się ludzie nie rozumieją, to i z sympatią bywa różnie.

- Moja babcia długo narzekała, że musi pieszo chodzić do kościoła w Czeladzi, bo tu nie było parafii. Przez rzekę przechodziła po drewnianej desce przerzuconej nad wodą - opowiada Ania. - Tam też odbywały się wymiany handlowe. My nieśliśmy za Brynicę towary rolne, a oni przynosili artykuły przemysłowe, np. ubrania czy garnki kupowało się w żydowskich sklepikach. Ale układy sąsiedzkie nie były przyjacielskie, łączył nas tylko handel.

Czyli biznes, nic osobistego - jak w gangsterskich filmach. Ale o czym my to… No tak, idziemy na południe. Czas pomyśleć o pożywieniu. W rzece znaleźlibyśmy zapewne masę ciekawych przekąsek wartych konsumpcji na surowo, ale w taką pogodę nawet Bear wskoczyłby raczej do sklepu spożywczego. U pani Grażyny zaopatrujemy się w pączki niczym amerykańscy gliniarze z drogówki. Jeszcze po butelce żuru, na kolację. Czas spróbować tego, co dziś ściąga goroli do Przełajki.

- Raz w tygodniu się zjawiają. Po krupnioki. I po żur. Nie, nie płacą obcą walutą - Grażyna Solik, ekspedientka w spożywczym, uprzedza kolejne pytanie.

Małgorzata Szafron też chadzała w dzieciństwie za Brynicę na zakupy. Ale z Siemianowic do Czeladzi.

- Mama mnie wysyłała po chlyb i font miynsa. Najpierw ciężko było się dogadać, a potem sklepowe kazały mówić do siebie tylko po śląsku - wspomina. - Myślałam sobie wtedy, że skoro tam wszyscy tacy mili, to czemu u nas mówi się, że gorol to najlepszy jest dwa metry pod ziemią?

To ostatnie nadal trudno pojąć. Maszerujemy dalej, przed zmierz- chem trza dotrzeć do Sosnowca i Szopienic. Nadrzeczny krajobraz nadal surowy, rzeka ma w sobie coś z gazpacho: brunatna jakaś i zimna. Gdy człowiek w milczeniu wpatruje się w jej nurt, myśli sobie, że Heraklit w swojej pustelni miewał przebłyski antycznego geniuszu. Jeden z tych przebłysków zrodził myśl "panta rhei", prawdę na wskroś uniwersalną, jak na człowieka skromnej wiary. Polacy kochają przesłanie słynnego Efezjanina - ileż to razy słyszeliśmy: "No, mówi się, że nie wchodzi się do tej samej rzeki, a ja weszłem". Weszłem, bo blisko miałem. Pal licho prawdziwe znaczenie maksymy filozofa - fakt jest taki, że do Brynicy kiedyś też się wchodziło, fizycznie. Henryk Kot z Czeladzi pamięta, jak przed wojną się w niej kąpał, a ludzie pływali kajakami.

Tak nas wychowali

Dziś wzdłuż rzeki, aż pod Sosnowiec kursuje autobus (wybacz, Bear taką łatwiznę). Po jednym przystanku obok zaczyna się niebrzydki deptak, na nim młode panny z wózkami, które mijają się ze starszymi paniami spacerującymi z pieskami na smyczy lub bez. Z okna autobusu widać Pałac Saturna, ten sam, w którym bywalcy miejscowych łaźni sieją w okolicy zgorszenie publiczne. Po paru minutach jesteśmy w Katowicach. Most na Brynicy, portal do Śląska, odkrywa jednak krajobraz na miarę ponurej wersji Zawoi, najdłuższej wsi RP. Jak się stąd wydostać? Prosto, prosto, a potem prosto. Na koniec prosto i... wysiadamy. Nudności i poczucie misji każą dalej iść pieszo.

*Aquadrom w Rudzie Śląskiej - najpiękniejszy park wodny w Polsce ZOBACZ ZDJĘCIA i WIDEO
*Zniewalający wystrój restauracji Kryształowa Magdy Gessler ZOBACZ ZDJĘCIA i WIDEO
*75. urodziny Stanisława Oślizło. Benefis legendy Górnika Zabrze ZDJĘCIA
*Morderstwo w Skrzyszowie - NIEZNANE FAKTY

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dwa kilometry stąd rozciąga się ziemia, o której Kazimierz Kutz pisał, że "padła pod smrodami huty niczym zajeżdżona szkapa". Niedaleko w 1922 roku gen. Stanisław Szeptycki dokonał aktu przyłączenia części Śląska do Polski. Wtedy jeszcze Brynica przypominała prawdziwą rzekę - jej meandry żwawo wiły się na mapie, dopóki sztucznie nie uregulowano jej biegu i nie kazano jej płynąć korytem prostym jak od linijki. Ze śmieci, które zalegają dookoła Grylls zmontowałby katamaran i na nim pomknął ku piątej stronie świata. To innym razem. Na razie anegdota.

W historii wojen i potyczek śląsko-zagłębiowskich na miano jednego z ciekawszych, mniej znanych incydentów zasługuje ten z Ignacym Paderewskim. W 1901 r. Katowice i Sosnowiec stoczyły bitwę o jego koncert. Wygrali Ślązacy, oferując mistrzowi honorarium w wysokości 2 tys. marek, choć Zagłębiacy dawali więcej. "Dziwiliśmy się, że mistrz koncertował tak tanio hakatystom w Katowicach" - irytował się "Kurier Sosnowiecki".

Ponad sto lat później Brynica nie państwowości, a społeczności oddziela, choć i z tym bywa różnie. W tej części Sosnowca, po niewłaściwej stronie rzeki można znaleźć na murach napisy o treści: "Łowcy hanysów". Wszy-stko dzięki legendarnej już aneksji skrawka dzisiejszych Katowic. Sosnowiczanin Marek Kuzdrzał nie pamięta budowy Stadionu Ludowego, który stoi na gruncie wyrwanym Szopienicom. - Nie przypominam sobie też tej całej wojny. Głównie się o niej mówiło - wspomina pan Marek. On prowadził swoją własną pokojową kampanię. Kobietę o rękę prosił w Siemianowicach, bo dama też była z Siemianowic. - Gdy jej rodzina dowiedziała się, skąd jestem, przez pewien czas niektórzy traktowali mnie na dystans. Kuzyn żony do dziś powtarza, że gdyby wszy świeciły, Sosnowiec byłby nocą jak San Francisco - wzdycha miły jegomość z Zagłębia. - Ja na to, że Ślązaków zawsze lubiłem - porządni ludzie, czasem lepsi od Zagłębiaków. Powiem panu jeszcze, że mój ojciec pochodził z Małopolski. Wpisał się do partii, na gołębie gwizdał, to zrobili go dyrektorem, wszystko było mu wolno, to wyżywał się na biednych Ślązakach. Czesław Żyła wspomina znajomych hanysów, którzy nie wsiadali do tramwaju linii nr 15, bo on do Zagłębia jedzie. Kiedy zaczął pracę na Śląsku, przez pierwsze dni reszta załogi szeptała: "Na tego tam uważajcie, bo to gorol".

- Po kilku dniach razem odkrywaliśmy, że jesteśmy ludźmi z podobnej gliny. Te podziały to mity, wszystko zależy od człowieka, po obu stronach Brynicy - tuż przy granicy z Szopienicami zamyśla się pan Czesław. - Jedyne nieprzyjemne wspomnienie, jakie mam ze Śląska pochodzi z okupacji. Z kolegami czepialiśmy się wozów na ulicach. Jakiś Niemiec to zobaczył, złapał mnie i dał mi po pysku. Ślązak najwyżej pogroziłby palcem.

Kilka kroków dalej to już Katowice. Jadwiga Szmol z gorolami przepracowała pół życia. W zgodzie. Konflikty? To już legendy. - Wszystko się wymieszało, ludzi przestało interesować, czy za rzeką czai się intruz, bo sami byli zza rzeki - mówi Jadwiga.
Na tle napisu "Łowcy goroli" innym życiowym przesłaniem dzielą się Adam i Tomek, Ślązacy, którzy do nadbrynicznego braterstwa przekonać się nigdy nie dadzą. - Tak nas rodzice wychowali. Mieli rację, bo za Brynicą ludzie jacyś inni - mówi Adam.

*Aquadrom w Rudzie Śląskiej - najpiękniejszy park wodny w Polsce ZOBACZ ZDJĘCIA i WIDEO
*Zniewalający wystrój restauracji Kryształowa Magdy Gessler ZOBACZ ZDJĘCIA i WIDEO
*75. urodziny Stanisława Oślizło. Benefis legendy Górnika Zabrze ZDJĘCIA
*Morderstwo w Skrzyszowie - NIEZNANE FAKTY

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

- Drażni mnie ich sposób mówienia, przemądrzalstwo, cwaniactwo… Miałem kiedyś pracownika z Częstochowy. Na początku nie rozumiał, co jest nie tak z tymi zza rzeki. Po 2 tygodniach przyznawał mi rację - dodaje Tomek. Najprzyjemniejsza rzecz w Sosnowcu to dla nich autobus do Katowic. Adam: "Baba z Sosnowca przyszła na szaberplac do Szopienic. Podchodzi do chłopa, który sprzedaje szczeniaki. Mówi: Jak ma na imię ten piesek? Chłop na to: Kiery? Baba: Kiery, Kiery, jaki słodki ten Kiery…".
Przodkowie Adama i Tomka rozmawiali z sąsiadami zza Brynicy za pomocą kamieni, które świstały z jednego brzegu na dru-gi. Jak u Kutza w "Piątej stronie świata": "Tłukliśmy się od wiosny do jesieni na goziole (goziol: okrągły krzemowy kamień) z gorola-mi, z tymi z Sosnowca, za Brynicą, która była 600-letnią granicą dzielącą Śląsk od Polski. Dlatego Brynicę nazywaliśmy Jordanem".

Zachodni brzeg Jordanu? Tego wątku lepiej nie rozwijać. Z kolei w Biblii Izrael pod wodzą Jozuego przeszedł Jordan suchą stopą. Brynicę dla odmiany próbowano zasypywać: happeningami lub politycznymi apelami (np. Bronisława Komorowskiego) do Ślązaków i Zagłębiaków o zakopanie rzeki w sercach. Co ty na to, Bear? Banał, co?

Ostatni odcinek spaceru prowadzi nad ujście Rawy: betonowe koryta rzek stykają się w końcu jak dwie ścieżki w szczerym polu. Wkoło żywej duszy nie ma, tylko łowcy goroli przypominają na murze o swojej obecności. Ściemnia się, a auto zostawiliśmy w Czeladzi. Wracamy i zaświadczamy, że podczas spaceru nie ucierpiał ani żaden hanys, żaden gorol, ani też, co najważniejsze, autorzy tego materiału.

Kim jest Bear?

"Jestem Bear Grylls, odwiedzam niebezpieczne rejony Ziemi" - tę formułkę dobrze znają mieszczanie oglądający przygody papieża survivalu. Nawet on nie zapuścił się tam, gdzie pułapki na intruzów zakładają na przemian łowcy hanysów i goroli. Znad Brynicy Beara Gryllsa pozdrawia Marcin Zasada

Brytyjczyk Bear Grylls to były komandos, obecnie najsłynniejszy na świecie podróżnik i globalna supergwiazda sztuki przetrwania, bohater programów "Man vs Wild" oraz "Bear Grylls w miejskiej dżungli". Przez 6 lat jego poczynania śledziło ponad 1,5 mld (!) wi-dzów w przeszło 180 krajach. Jeśli jakimś cudem nie słyszeliście o facecie, który pił wodę wyciśniętą z niestrawio- nych resztek żołądka wielbłąda albo spędził noc w prowizorycznym śpiworze zrobionym ze skóry zdjętej ze zdechłej owcy, to warto nadrobić zaległości. Do Gryllsa na-leży kilka rekordów Guinne-ssa, np. w 2005 r., ubrany we frak zjadł trzydaniowy obiad przy stoliku zamocowanym do kosza balonu, z którego następnie wyskoczył. Wysokość? 8 tys. metrów. MZ


*Aquadrom w Rudzie Śląskiej - najpiękniejszy park wodny w Polsce ZOBACZ ZDJĘCIA i WIDEO
*Zniewalający wystrój restauracji Kryształowa Magdy Gessler ZOBACZ ZDJĘCIA i WIDEO
*75. urodziny Stanisława Oślizło. Benefis legendy Górnika Zabrze ZDJĘCIA
*Morderstwo w Skrzyszowie - NIEZNANE FAKTY

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Świadkowie wojny światków nad Brynicą [INFOGRAFIKA] - Dziennik Zachodni