Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Świnoujście: zakładowe wczasy i wycieczki po buty do NRD. Każdy wracał w nowych

Anna Ładuniuk
Świnoujście. Jedna z popularniejszych wakacyjnych miejscowości. No i NRD niedaleko, co nie było bez znaczenia
Świnoujście. Jedna z popularniejszych wakacyjnych miejscowości. No i NRD niedaleko, co nie było bez znaczenia Fot. arc / jacek tomeczek
Oamiętacie jeszcze te czasy? Kiedy pracownicy z PTHW przyjeżdżali na wczasy do Świnoujścia, czekała na nich kierowniczka zakładowej świetlicy, rezydentka i „kaowiec” jednocześnie.

Barbara Grzelczyk, w latach 70. ubiegłego wieku na co dzień kierowniczka świetlicy zakładowej we wrocławskim Przedsiębiorstwie Transportu Handlu Wewnętrznego, kiedy zbliżało się lato, wybierała z zakładowej biblioteki najciekawsze „letnie” książki, pakowała gry planszowe, sprzęt plażowo-sportowy, wyciągała z magazynu parawany – i z tym wszystkim jechała samochodem firmy z kierowcą (raz nawet był to Władysław Frasyniuk, w tamtych czasach pracujący w tym właśnie charakterze w PTHW) nad morze, do Świnoujścia. Kolejne trzy miesiące, a więc do września, była tam oddelegowana jako rezydentka (choć wtedy tak nie nazywano tej fuchy) i „kaowiec”. Opiekowała się wczasowiczami ze swojego zakładu pracy. Załatwiała formalności: skierowania, meldunki, zbierała opłatę klimatyczną.

– No a potem wypożyczałam im te książki, warcaby i cały ten sprzęt, który przytargałam ze sobą. Korzystali chętnie. Organizowałam wycieczki, rejsy, wyjścia na dancingi, imprezy kulturalne, festiwale (wtedy np. dużą renomę miał studencki festiwal FAMA).

– Ale największą popularnością cieszyły się wycieczki do pobliskiego Ahlbecku, miasteczka niemieckiego graniczącego ze Świnoujściem. Były to wycieczki handlowe. Wszyscy wracali w nowych butach. Stare zostawiali w NRD w koszach na śmieci, bo oficjalnie nie mogli przenosić kupionego w NRD towaru – wspomina.

Wczasowicze wymieniali się co dwa tygodnie, Barbara Grzelczyk rezydowała w Świnoujściu do końca lata. Zakład pracy płacił jej normalną pensję, do tego miała darmowy pokój i wyżywienie. I była do dyspozycji uczestników wczasów przez 24 godziny na dobę. Nie tylko zabezpieczała życie kulturalne, ale także służyła pomocą na wypadek np. problemów zdrowotnych. Zresztą, na wyposażeniu jej wakacyjnego biura była apteczka pierwszej pomocy. I przydawała się, jak przypomina sobie była rezydentka.
Na pierwszy i ostatni turnus zawsze przyjeżdżali emeryci z PTHW (zakład refundował im te wczasy w 100 procentach), w pozostałych terminach rodziny z dziećmi oraz samotni pracownicy.

– Nawiązywały się przyjaźnie, nawet głębsze znajomości. Któregoś roku byłam świadkiem na ślubie takiej pary. Przyjechali jako nieznajomi, na moim turnusie się poznali – poszli na wieczorek zapoznawczy przeze mnie organizowany, dlatego zaprosili mnie potem na ślub – wspomina Barbara Grzelczyk.

Dla Barbary przygoda z wakacyjną pracą nad morzem skończyła się, kiedy poznała pewnego Ślązaka, wyszła za niego za mąż i zamieszkała w Chorzowie.

ZOBACZ KONIECZNIE: NASZA RAMÓWKA
DZISIAJ POLECAMY PROGRAM KATARZYNY KAPUSTY Z CYKLU TU BYŁAM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!