Gdy świnia przestała kwiczeć, to zaproszona dziewczyna prawie zemdlała. Ona myślała, że świniobicie to takie towarzyskie grillowanie wieprzowych kiełbasek. A tu tak po prostu barbarzyńcy wzięli i zabili piękną różową świnkę. Dziewczyna kompletnie nie rozumiała, że świniobicie to wielkie rodzinne święto. Wszyscy się radują, bo przecież za chwilę rzeźnik zrobi świeże krupnioki a z gotowanych podrobów będzie do jedzenia tzw. welflajsz. Zaproszona dziewczyna bardzo się też zdziwiła, że jej chłopak tuż po rozcięciu świni na pół wzdłuż, wydrapał łyżką na patelnię świeży, ciepły jeszcze mózg i poszedł do kuchni zrobić na nim jajecznicę – bo to dla niego było wielkim przysmakiem.
Dziewczyna nie tylko była w jeszcze większym szoku, ale nawet nabrała do swojego chłopaka szczerego obrzydzenia. I właśnie na tym świniobiciu widzieli się ostatni raz. Tak bywa. Ale znam jeszcze inną świńską historię, bo byłem na świniobiciu pod Żorami, gdzie masorz nie jadał mięsa. Tak! Dlatego gdy wszyscy domownicy objadali się gotowanym świńskim ryjem z musztardą, to jego częstowano pączkami i herbatą z cytryną. Tak bywa, ale powiedzmy jeszcze, że od dawien dawna Ślązacy hodowali świnie – i od tych świńskich chlewów pochodzi ponoć nazwa miasta „Gliwice”, co kiedyś miało brzmieć – „Chlewice. Może jest w tym trochę prawdy, bo na północ od Gliwic są Świniowice, a pod Gliwicami jest miejscowość Knurów – bo knur, to samiec świni. Zaraz obok leży też wieś Gierałtowice, pochodząca od nazwy „giera” - samica świni.
W tamtej okolicy jest jeszcze Dębieńsko, gdzie w dębowych lasach świnie karmiono żołędziami. Tylko prawdziwa rewolucja w hodowli świń rozpoczęła się na pruskim wtedy Śląsku pod koniec XVIII wieku, gdy król pruski Fryderyk Wielki nakazał wszystkim pod karą grzywny uprawę kartofli. One się na Śląsku przyjęły, a wystarczyło ich dla Ślązaków i zostało na paszę dla świń, których hodowla bardzo się wtedy powiększyła. Najprawdopodobniej dlatego wieprzowina bardzo się wtedy wśród Ślązoków rozpowszechniła i szybko też spowszedniała. Wówczas zaczęto szukać innego mięsa na wyjątkowe świąteczne obiady – i wybrano wołowinę. Dlatego wołowa rolada króluje na niedzielnym śląskim stole, a nie wieprzowina. Tak. Śląsk jest wieprzowo-wołowy z akcentem na wołową roladę zaś Polska jest bardziej wieprzowo-schabowa. I tak oto nawet taka zwykła świńska opowieść pokazuje odmienności śląskiej kultury.
Nie przeocz
Zobacz także
Musisz to wiedzieć
- Memy o żołnierzach podbijają internet. Zobacz, z czego śmieją się Polacy
- Kultowe miejsca w Katowicach, których już nie ma. Pamiętacie? Powspominajmy! ZDJĘCIA
- Śląsk. W ostatniej dekadzie zniknęło 220 tys. ludzi. To jedno duże miasto
- Horror w Rybniku. Psy i koty brodziły w odchodach. Zwierzaki są odbierane
Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?