Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szatan: Na Life Festivalu były gwiazdy, słońce i rzesisty deszcz, który jednak nie ostudził emocji

Szatańskie Wersety
Ray Wilson i Stiltskin na Life Festivalu
Ray Wilson i Stiltskin na Life Festivalu arc
Było słońce, był też rzęsisty deszcz. Równie barwny jak pogoda był zestaw gwiazd jakie przewinęły się przez tegoroczną edycję Life Festivalu, który na granicy soboty i niedzieli zakończył się w Oświęcimiu.

Pogodowego pecha mieli ci, którzy zdecydowali się przeżywać festiwalowe emocje na stadionie MOSiR wyłącznie podczas piątkowych koncertów (to dzień należący m.in. do zespołu Red Hot Chili Pipers czy grupy Perfect w wersji symfonicznej).

Sobota prezentowała się już niemal bezchmurnie. Po ilości osób zmierzających na stadion widać było, że dla wielu ten dzień rozpoczął się od koncertu Brodki. Nasza wokalistka, nieźle wystylizowana i z charakteryzującym ją od niedawna "skrętem loków" na głowie po raz kolejny udowodniła, że na dużych festiwalowych scenach wypada równie dobrze jak na małych klubowych koncertach. Usłyszeliśmy m.in. najlepsze utwory z jej przebojowej "Grandy".

Sama wokalistka, już po koncercie w rozmowie z dziennikarzami przyznała, że do września czeka ją mnóstwo pracy związanej z koncertami, a potem planuje przerwę potrzebną m.in. na odpoczynek i myśli skierowane w stronę kolejnej płyty.

Koncert Brodki był dobrym wstępem do występu Raya Wilsona. Były wokalista Genesis miał okazję grać już na pierwszej edycji Life Festivalu w 2010 roku. Wtedy zaprezentował projekt Genesis Klassik w towarzystwie The Berlin Symphony Ensemble.

Tym razem pojawił się ze swoim zespołem Stiltskin i repertuarem, na który złożyły się zebrane przez dwie dekady utwory zarówno jego jak i wykonywane z Genesis m.in. "Calling All Stations" czy zagrane na koniec "Congo" (Ray przypomniał przy okazji pierwszy koncert w Polsce jaki 15 lat temu zagrał z katowickim Spodku z Genesis w ramach Calling All Stations Tour). Występ w Oświęcimiu był doskonały pod względem energii. No i Ray po raz kolejny udowodnił, że jest jednym z najlepszych wokalistów.

Na finał wszyscy mieliśmy być użądleni.... Nim to jednak nastąpiło, Sting kazał na siebie trochę poczekać (być może wpływ miała na to również około 20-minutowa obsuwa w programie jaka pojawiła się jeszcze przed koncertem Brodki).

Kiedy jednak pojawił się na scenie, a po pierwszym utworze „If I Ever Lose My Faith in You” przywitał się swojskim "dobry wieczór" publiczność przyjęła go z wielkim entuzjazmem. Podobnie jak Ray Wilson zaprezentował kompilację utworów z solowej kariery i działalności z The Police. W tym zestawie mieliśmy przebój za przebojem, a wśród nich m.in. "Every Little Thing She Does is Magic", "Englishman in New York", "Fields of Gold", "Message in a Bottle" czy "Roxanne".

W serii bisów (w sumie były trzy) Sting zaśpiewał m.in. "Every Breath You Take", a koncert zakończył utworem "Fragile".

Life Festival to impreza, która ma już swoje zasłużone miejsce na festiwalowej mapie Polski. Umieszczenie głównych atrakcji na terenie stadionu było dobrym posunięciem, na plus należy też zaliczyć pomoc służb, policji m.in. w rozładowaniu drogi dojazdowej na teren festiwalu i wskazanie miejsc, gdzie można zostawić swój pojazd. Gorzej było już na samym stadionie, gdzie wolontariusze nie zawsze wiedzieli jak pokierować ludźmi.
Tradycyjnie najbardziej narzekano na długie kolejki - do stref gastronomicznych i toalet, ale to akurat jest bolączką wielu imprez masowych.

A ja czekam już na kolejną edycję. Bo to kolejna po m.in. krakowskim Coke Life Music Festival fajna impreza o typowo miejskim charakterze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo