Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczepański: Brazylijskie igrzyska z ekscytującymi incydentami i epizodami

prof. Marek Szczepański
Zakończyły się igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro, zatem można je podsumować i refleksyjnie skomentować. Po raz pierwszy w historii tak ważne i wielkie logistycznie przedsięwzięcie powierzono krajowi z Ameryki Południowej. Kiedy władze olimpijskie podejmowały decyzję, Brazylia miała stabilną sytuację polityczną, a dynamika rozwoju ekonomicznego była imponująca. Ale od tamtego rozstrzygnięcia minęło sporo lat i w przeddzień igrzysk można było mówić o kryzysie politycznym, związanym z próbą usunięcia z urzędu prezydent państwa Dilmy Rousseff, oskarżanej o ukrywanie wysokiego deficytu budżetowego kraju.

Co gorsza, nastąpiło drastyczne załamanie gospodarki Brazylii, wzrost bezrobocia i - co oczywiste - powiększenie obszarów biedy. Nic więc dziwnego, że część Brazylijczyków potraktowała igrzyska jako imprezę zbyt drogą, organizowaną kosztem obywateli wymagających socjalnego wsparcia.

Ceremonię otwarcia powierzono, co wcale nie dziwi, Fernando Meirellesowi, reżyserowi niezapomnianego filmu „Miasto Boga”, dokumentującego losy dwóch chłopców zamie-szkujących najuboższe dzielnice Rio, młodocianego gangstera oraz początkującego fotografa.

Podczas spektaklu otwarcia zobaczyliśmy skrótową, co po-dkreślał wielokrotnie Meirelles, historię Brazylii i skomplikowane losy tego ogromnego i potencjalnie bogatego państwa.

Na szczególne komplementy zasługują kadry ilustrujące życie najuboższych mieszkańców zamieszkujących dzielnice nazywane fawelami. To ogromne kwartały biedy, przestępczo-ści, obrotu narkotykami i w zna-cznym stopniu beznadziei. Nie ulega wątpliwości, że tak właśnie jest. Ale ten, kto był w fawe-lach brazylijskich czy meksyka-ńskich, dostrzega inne jeszcze obrazy. Bardzo wielu mieszkańców dzielnic nędzy posyła dzieci do szkół w przekonaniu, że tylko edukacja odmieni ich los, wielu pracuje legalnie lub „na czarno”, dba o swoje małe jak łupina orzecha domy i ich otoczenie, organizuje życie sąsie-dzkie. I z życzliwą lub nieżyczliwą zazdrością przygląda się bardzo bogatym mieszkańcom miasta zajmującym rezydencjalne jego części.

W tej trudnej sytuacji kraju nie dziwiły alarmistyczne doniesienia o stanie wioski oli-mpijskiej, brudnych kwaterach, braku umywalek czy sedesów, niedomytych oknach. Zdesperowani olimpijczycy z Australii, przyzwyczajeni do akomodacy-jnych luksusów, przenieśli się na znak protestu do miejskich hoteli. Dowcipni działacze oli-mpijscy z Brazylii zachęcali ich do powrotu, zapewniając, że w kampusie pojawią się kangury.

Także polscy sportowcy narzekali na warunki lokalowe, ale zaopatrzywszy się w wiadra, mopy i płyny czyszczące, znacząco poprawili standard zasie-dlanych przez nich kwater.

Na losy naszej kadry i jej o-gólną ocenę wpłynęła afera związana z dopingiem braci Zielińskich. U obu utalentowanych atletów badania wykazały pod-wyższony poziom nandrolonu, sterydu anabolicznego umożliwiającego - w sposób niedozwolony - dźwiganie większych ciężarów. Byłem wtedy za granicą i mogłem z dystansu śledzić całą tę sprawę. Na braciach nie zostawiono suchej nitki, ale media niemieckie, francuskie czy angielskie podważały w o-góle sens włączenia tej dyscypliny do olimpijskich zmagań. Bez koksu nie ma w niej bowiem sukcesu - tak przynajmniej twierdzili znawcy.

Z przykrością, nie ukrywam, przyjąłem tłumaczenia Ad-riana i Tomasza Zielińskich, że są absolutnie czyści, że ktoś u-kartował spisek na ich kariery, a nawet absurdalne zapewnienia, że są gotowi do badań wa-riograficznych, czyli na wykrywaczu kłamstw. Szybko jednak się z tego pomysłu wycofali, wiedząc, że to bezduszne urządzenie ukaże całkiem smutną prawdę.

Moje rozczarowanie wiązało się również z tym, że Tomasz i Adrian Zielińscy byli zawodowymi żołnierzami, związanymi z klubem Zawisza Bydgoszcz, a mundur nakłada obowiązek szczególnej wiarygodności.

Zachwyciła za to Anita Wło-darczyk w rzucie młotem, której dyspozycja sportowa nie po-zwoliła konkurentkom na równorzędną walkę.

W światowych mediach do dziś jest komentowane niepodanie ręki przez egipskiego judokę Islama El Shehaby po przegranym pojedynku z Izraelczykiem Orowem Sassonow. Rozumiem napięcia polityczne między ich krajami, wiem o brutalnych akcjach z obu stron, ale igrzyska są okazją do pojednań i przyjaźni. Tak było od czasów antycznych, nic zatem dziwnego, że Egipcjanina natychmiast odesłano do domu.

Zawstydzający epizod ig-rzysk w Rio wiąże się ze zdoby-wcą złotego medalu olimpijs-kiego w pływaniu, Amerykaninem Ryanem Lochte. Zeznał on bowiem, że został okradziony podczas podróży taksówką wraz z grupą olimpijczyków. Byli - jak stwierdził -zatrzymani przez osoby podające się za policjantów, a zastraszeni bronią pływacy mieli zostać zmuszeni do oddania pieniędzy i dokumentów. Po czym publicznie przeprosił za swoje kłamstwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!