Przez długie lata z okna mojego uniwersyteckiego gabinetu oglądałem ten sam spektakl. Wzdłuż Rawy, na ulicy Bankowej i Uniwersyteckiej, swoje miejscówki miało kilkadziesiąt pań, wspieranych przez sutenerów pieszczotliwie nazywanych przez nie „alfami”, o charakterystycznej aparycji, w rozchełstanych koszulach i z obowiązkową złotą „ketą” na szyi. Wkraczali do akcji wtedy, gdy córa Koryntu nie potrafiła ustalić warunków transakcji lub kontrahent był zbyt natarczywy i emocjonalnie niepewny.
Szczególnie pedantyczni w negocjacjach byli kierowcy samochodów wyposażonych w dziecięce foteliki. Nie jestem tutaj moralizatorem, ale jedynie przywołuję fakty, o których niektórzy powiedzieliby, że są autentyczne.
Przed laty w samym środku Katowic doszło do tragicznego zdarzenia. Zginął wtedy młody mężczyzna, śpieszący do pracy, a pomylony został przez „alfów” z przedstawicielem konkurencyjnej grupy. Wtedy też nabrała tempa i rozmachu trudna dyskusja o prostytucji.
To zjawisko socjologicznie ważne, słabo jednak - wręcz nieudolnie - opisane w nauce i marnie zdefiniowane. Mamy tutaj do czynienia z jednoznaczną porażką dyscypliny, którą staram się reprezentować. Będę szczery - jest ona w większości przypadków bezradna w wyprowadzaniu z tego „zawodu” dziewcząt, kobiet, chłopców i mężczyzn.
Termin prostytucja pochodzi od łacińskiego „prostitutio”, czyli wystawiam na sprzedaż. Chodzi tutaj o sprzedaż ciała i usług seksualnych przez przedstawicieli obojga płci. W socjologii przyjmujemy zazwyczaj, że muszą zostać równocześnie spełnione cztery warunki, aby mówić o prostytucji. Przede wszystkim - co szczególnie ważne - za świadczone usługi cielesne prostytutka, lub mówiąc językiem genderowym - „prostytut”, spodziewają się gratyfikacji. I nie ma mowy tylko o pieniądzach, ale także o prezentach w postaci kosmetyków, wynajmu mieszkania, zakupu garderoby czy nawet samochodu.
Po wtóre, trudno zakładać miłosne zaangażowanie prostytutki, choć niektóre z nich twierdzą, że zakochać się można w każdym niemal kliencie. Pojawiło się nawet w socjologii pojęcie „poliamorii”, „wielomiłości”, ale ono - wbrew pozorom - z tym procederem nie ma wiele wspólnego.
Po trzecie, w grę wchodzi duża liczba partnerów czy pa-tnerek, chociaż nikt nie potrafi zdefiniować precyzyjnie, co termin ten oznacza. I wreszcie, prostytutka, prostytut, co oczywiste, mają mały wpływ na dobór klientów czy klientek.
Kraje Unii Europejskiej przyjęły zróżnicowane strategie prawne wobec tego poruszającego zjawiska. Część z nich prowadzi politykę abolicyjną i wówczas prostytucja nie jest karana, prostytutki nie odprowadzają podatków ani trybutów emerytalno-rentowych i nie prowadzą książek medycznych.
Taką właśnie politykę realizuje transformacyjna Polska, choć niektóre partie, dzisiaj w głębokiej defensywie politycznej, chciały definiować prostytucję w kategoriach zawodu ze wszelkimi tego słowa konsekwencjami.
Inne państwa Starego Kontynentu deklarują politykę reglamentacyjną, wpisując prostytucję do rejestru zawodów i obciążając pracowników tego segmentu gospodarki stosownymi daninami na rzecz państwa i jego instytucji. Tak właśnie postępuje Republika Federalna Niemiec i niektóre państwa skandynawskie. I wreszcie kolejne kraje prowadzą srogą politykę punitywną, karzącą prostytutki i ich klientów.
Warto pamiętać, że w całkiem licznej grupie państw arabskich prostytucja jest karana ukamienowaniem. W Szwecji wprawdzie tak drastycznych sankcji nie przewidziano, ale to liberalno-socjalistyczne państwo obciąża administracyjnie i finansowo prostytutki oraz ich klientów.
Grupa rodzimych kobiet i mężczyzn upadłych jest społecznie zróżnicowana, a hierarchia w tym procederze wydaje się być oczywista.
Na najniższym szczeblu osobliwej drabiny lokują się prostytutki przydrożne, tirówki, takie, które tłumnie zasiedlają między innymi wspomnianą już trasę Opole-Strzelce Opolskie. W przeszłości mówiono o nich „braminki” lub „gruzinki”. I nie chodzi bynajmniej o Boga Brahmę czy przedstawicielki narodu Gruzji. Pierwsze powojenne prostytutki świadczyły bowiem usługi w gruzach powojennej Warszawy, a inne w bramach, w tym jeszcze całkiem niedawno - katowickich.
Piętro wyżej lokują się dziewczyny i chłopcy nazywani zbiorczo „lokalówkami”, związani z restauracjami i hotelami różnej zresztą klasy. I wreszcie kobiety czy mężczyźni na telefon, prostytucyjna elita, nieźle wykształcona, znająca przynajmniej niektóre zwroty w językach obcych, zdeterminowana i oddana temu szczególnemu fachowi.
Przy okazji warto może pamiętać, że męskie prostytuty, z najskromniejszymi metrykami zawodowymi, nazywane są w języku tego środowiska „świnkami”, a terminologia jest regionalnie zróżnicowana. Na Wybrzeżu na przykład mieszkańcy mówią o „mewkach”, gdzie indziej o „przydróżkach”, „szprychach”, „rurach”, „raszplach” i w końcu „szaletach”. Jak zwał, tak zwał.
Jedno jest absolutnie pewne. Sukcesy instytucji pomocowych i zatrudnionych w nich socjologów, psychologów czy pedagogów, podających pomocną dłoń prostytutkom, są ograniczone, a w większości przypadków - nie ma ich wcale. Po prostu.
*Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy NA ŻYWO + ZDJĘCIA + WIDEO
*Abonament RTV na 2016: Ile kosztuje, kto nie musi płacić SPRAWDŹ
*Horoskop 2016 dla wszystkich znaków Zodiaku? Dowiedz się, co Cię czeka
*Jesteś Ślązakiem, czy Zagłębiakiem? Rozwiąż quiz
*1000 zł na dziecko: JAK DOSTAĆ BECIKOWE? ZOBACZ KROK PO KROKU
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Wielka miłość zabezpieczona dokumentem. Miliarder będzie chronił majątek intercyzą
- Najnowszy sondaż. Kto traci, a kto zyskuje? Tak wyglądałby skład Sejmu
- Macierewicz o komisji: Kto odmawia udziału w badaniu, deklaruje się po stronie Rosji
- Drony zaatakowały stolicę Rosji. Władze Moskwy apelują do mieszkańców - WIDEO