Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczepański: Ogólnonarodowe teczkowe igrzyska z „Bolkiem” w tle

Marek S. Szczepański
O d połowy lutego trwa wielka, praktycznie ogólnonarodowa debata nad dokumentacją zgromadzoną przez generała Czesława Kiszczaka w sprawie Tajnego Współpracownika o niewyszukanym pseudonimie „Bolek”. W namiętnej dyskusji politycznej pojawiają się dziesiątki, setki, wręcz tysiące zróżnicowanych opinii na temat Lecha Wałęsy, który za tym nickiem ma się ukrywać.

Jedni mówią, że to podły przeniewierca, mściwy denuncjator, bezwzględny i spieniężony kolaborant Służby Bezpieczeństwa, inni zaś traktują byłego prezydenta jako dobro narodowe, postać heroiczną, od-ważną, nie pozbawioną wielu skaz. Sam zainteresowany komentuje sytuację w mediach społecznościowych dziesiątkami wpisów, czasem niejasnych, zagadkowych, wręcz niezrozumiałych. Ale ton główny jest aż nadto czytelny. Ja, Lech Wałęsa, nie współpracowałem, nie dałem się złamać, nie donosiłem i wreszcie nie pobierałem.

Z najwyższym niepokojem o stanie zdrowia Wałęsy wypowiadają się jego synowie, podkreślając, że ojciec bardzo emocjonalnie przeżywa tę sytuację, a to bezpośrednio przekłada się na kondycję psychiczną i dobrostan.

Planowane są kolejne solidarnościowe marsze na rzecz Lecha, a prezydent Gdańska już teraz zapowiedział, że nie ma mowy o zmianie nazwy i patrona lokalnego portu lotniczego. Warto zatem podsumować pierwsze tygodnie teczkowej wrzawy, eksponując wątki mniej obecne w debacie publicznej.

Nie ulega wątpliwości, że generał Kiszczak w sposób nielegalny zgromadził dokumentację w sprawie „Bolka”, gwarantując sobie narzędzie nacisku czy wręcz szantażu w pokomunistycznej Polsce. Spora grupa polityków żąda przeszukania zasobów domowych funkcjonariuszy ancien régime’u, nie tylko u generała Jaruzelskiego, zakładając, że on i jemu podobni wejść mogli w niezgodne z prawem posiadanie archiwaliów.

Nie potrafię ocenić tych żądań ani ich uzasadnień, ale inaczej wyobrażam sobie procedury upowszechniania tego typu zawłaszczanych i skrywanych dokumentów. W pierwszej kolejności, po przejęciu ich przez prokuraturę IPN, winny być komisyjnie zarejestrowane i zewidencjonowane. Następnie poddane ekspertyzom i badaniom, w tym studiom grafologicznym.

Ich wykonanie ograniczy upowszechnianie fałszywek, które - raz wprowadzone do publicznego obiegu - krzywdzą konkretnych ludzi i najbliższych. Dopiero później, po takiej właśnie selekcji, zapoznawać się winni z archiwaliami najbardziej zainteresowani, stający pod oskarżeniami, a nas-tępnie naukowcy i dziennikarze. Naruszenie tego porządku sprzyjać może domniemaniom o manipulacje polityczne, o kamuflowanie rzeczywistych problemów rządu i odwracanie uwagi od jego niepowodzeń. Tak też się stało po ujawnieniu dokumentacji z domu Kiszczaków. A upublicznienie to, gdyby kwity nie dotyczyły ważnych osób i instytucji w państwie, ma również wymiar farsowy i komediowy.

Oto bowiem wdowa po generale spotyka się z prezesem IPN, pokazuje „na wabia” jeden z dokumentów i w końcu wyraża oczekiwania finansowe. Zapewnia, że pogrzeb i kremacja kosztowały ją blisko 50 tysięcy złotych, konieczne jest też wzniesienie na cmentarzu odpowiedniego pomnika, a i utrzymanie Ukrainki, która dom sprząta, pochłania spore zasoby finansowe.

Zaawansowany wiek i niefrasobliwość wdowy nie mogą być rozgrzeszeniem tej sytuacji. W polskiej tradycji o zmarłych nie mówi się na ogół źle, choć i tutaj bywają wyjątki, ale doniesienie Marii Kiszczak, że to jej mąż, a nie Lech Wałęsa, był akuszerem niepodległej Polski, wywołało szydercze komentarze. Przypomniano na przykład wyjątkowo okrutne morderstwo dokonane na księdzu Popiełuszce, skalę demoralizacji resortu spraw wewnętrznych kierowanego przez generała Kiszczaka czy wiele nigdy nie wyjaśnionych śmierci innych kapłanów i cywilów.

W opublikowanej dokumentacji znalazły się też listy kierowane do generała przez wybitnych artystów, Agnieszkę Osiecką i Beatę Tyszkiewicz, dziennikarza „Polityki” Daniela Passenta czy związanego z lewicą Andrzeja Celińskiego. Część nadawców tłumaczy się z epistoły, część ją koryguje, a inni - zapowiadają wobec IPN procesy sądowe.

T rudno dzisiaj ocenić, czy w rzeczywistości będą się toczyły i jaki będzie ich finał. Z całą jednak pewnością jesteśmy świadkami zdarzenia bezprecedensowego w najnowszej historii Polski, na podstawie którego wiele się można nauczyć i wiele w procedurach skorygować.

A sam Lech Wałęsa? No cóż, myślę, że cała ta sprawa nie u-łatwi mu życia, ale też nie przesłoni dawniejszych i obecnych zasług. Od stuleci wiemy, że nie ma ludzi bez skazy, choć nie chciałbym, aby to zdanie było równoznaczne z usprawiedliwieniem jakichkolwiek niegodziwości. W tym, jeśli rzeczywiście się zdarzyły, w biografii byłego prezydenta RP.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!