Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczepański: Podróże kształcą, ale nie zawsze

Marek S. Szczepański
Prof. Marek S. Szczepański, socjolog: Nie mnie oceniać zachowanie współpodróżujących, ale dyskomfortu, jakiego doświadczyłem, nie da się szybko zapomnieć
Prof. Marek S. Szczepański, socjolog: Nie mnie oceniać zachowanie współpodróżujących, ale dyskomfortu, jakiego doświadczyłem, nie da się szybko zapomnieć arc
Od kilku lat coraz liczniej i chętniej Polacy podróżują. To dobrze, gdyż jak powszechnie wiadomo: podróże kształcą. Ale czy zawsze? Z racji wykonywanego zawodu mogę powiedzieć o sobie, że uprawiam współczesny nomadyzm. Najczęściej przejawia się on podróżowaniem ze Śląska do Warszawy. Korzystam wówczas z rodzimych kolei, bo i czas przejazdu krótki, i - wydawałoby się - można poczytać lub popracować.

Coraz częściej staje się to mało możliwe z powodu współpasażerów, którzy traktują pociąg jako miejsce istotne z punktu widzenia załatwiania rozmaitych interesów. Ostatnio swoiście tego doświadczyłem, jadąc pociągiem o ciekawym symbolu EIP. Po mojej prawej stronie siedziała pani w stanie błogosławionym. I to bardzo pozytywne, szczególnie w kontekście wciąż niskiej dzietności Polek. Z chwilą kiedy pani zajęła miejsce, rozpoczęła głośną rozmowę przez telefon, którą skończyła dopiero w Sosnowcu.

Przez ponad dwie godziny, mimo sporej niechęci, wysłuchałem wielu opowieści o bardziej lub mniej intymnym życiu zarówno rozmawiających, jak i wielu znajomych, których poznałem także imiona i nazwiska. Interesujące, co powiedziałby na to Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych. Zastanawiające było również to, że pani wciąż powtarzała, iż może przerwać rozmowę, bo jest w pociągu, a gdy to już się stało, bez chwili zastanowienia wybierała ponownie numer i rozmowa była kontynuowana. Ani przez sekundę pani nie przejęła się losem współpasażerów.
Być może nie jest to już praktykowane, bo tuż przede mną - jak wnioskuję z kolejnej rozmowy telefonicznej - siedział syndyk masy upadłościowej, który równie głośno i bez zwracania uwagi na sąsiadów, prowadził rozmowę o interesach i różnych biznesach. Mogłem bez większego wysiłku dowiedzieć się, na czym polega praca mojego współtowarzysza podróży.

W następnym rzędzie, przy stoliku, niezwykle ożywioną, głośną i radosną pogawędkę ucięły sobie cztery panie. Wszystko wskazuje, że to przedstawicielki rodzimej branży rozrywkowej, które były w stanie lekkiego upojenia, co wpłynęło m.in. na język, jakim się posługiwały - oszczędzę Państwa i nie będę cytował ani słów, ani wyrażeń, które niemal z częstotliwością przecinków pojawiały się w dyskusji rozradowanych kobiet. W tzw. międzyczasie panie zajmowały się z niezwykłą pieszczotliwością maluszkiem, który nie okazywał z tego powodu nadmiernej euforii.
Jak podczas każdej podróży kolejami państwowymi, w pewnym momencie do wagonu wszedł konduktor, aby sprawdzić legalność podróżowania. Jedna z czterech rozbawionych pań posiadała bilet, którego ważność miał potwierdzać dokument ze zdjęciem. Ku zaskoczeniu wielu współpodróżujących, właścicielka biletu oświadczyła, że właśnie ukradziono jej dokumenty i nie może poświadczyć swojej tożsamości. W wyniku słownych przepychanek kontrolujący zawiadomił policję, która oczekiwała na podróżną na peronie dworca w Zawierciu. Rozpoczęły się głośne rozmowy, co skończyło się dwudziestominutowym opóźnieniem pociągu. Maszynista jednak się zmobilizował i postarał o zminimalizowanie spóźnienia do 10 minut.

Opisana podróż pozostanie na długo w mojej pamięci. Nie mnie oceniać zachowanie współpodróżujących, ale dyskomfortu, jakiego doświadczyłem, nie da się szybko zapomnieć. Każdy, kto podróżował, wie, jak uciążliwe może być zachowanie innych, jeśli dodatkowo nie kontrolują w pełni tego, co mówią i robią. Z drugiej strony, dla mnie to zastanawiające, jaką trzeba mieć kondycję głosową, aby przez ponad dwie godziny w mało sprzyjających warunkach prowadzić, z przerwami na łączach, rozmowę telefoniczną i to raczej w mało ważnych sprawach.

Będąc w środku tego podróżniczego kotła, nasunęło mi się kilka innych wspomnień z podróżowania, m.in. samolotami, które również wielokrotnie dostarczają mało oczekiwanych przeżyć. W pamięci mam m.in. lot z Nowego Jorku do Warszawy samolotem PLL LOT, który gościł ma pokładzie niemal samych Polaków, w większości udających się w rodzinne odwiedziny.

W czasie ponadośmiogodzinnego lotu pasażerowie spożyli, tak myślę, kilkadziesiąt litrów alkoholu, co potwierdzało zachowanie pijących. Głośne rozmowy, śmiechy, a w końcu kłótnie zmusiły do interwencji nie tylko obsługę samolotu, ale i samego kapitana. O lotach czarterowych na wakacyjny wypoczynek Polaków pozwolę sobie już nie wspominać. Życząc Państwu dobrych podróży, sam pozostaję w nadziei tylko na takie w przyszłości.

POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:

Muzycy z Wiednia zagrali dla pacjentów z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera