Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczepański: Spodek mój prywatny, zarazem najbardziej ikoniczne miejsce Katowic

Marek Szczepański
W drugiej połowie października świętowaliśmy, całkiem hucznie i z przytupem, 45-lecie katowickiego Spodka. Odbyło się wiele sympatycznych imprez o wspomnieniowym i nostalgicznym charakterze.

O istnieniu tego nieomal kosmicznego obiektu dowiedziałem się z opowiadań, jakie serwował nam, młodziakom spod Jasnej Góry, młody tyszanin odwiedzający w Częstochowie swoich dziadków. Nazywaliśmy go Rudym - z uwagi na szczególny kolor włosów, lub Ślązakiem - ze względu na pochodzenie i godkę, której był mistrzem. Z jego narracji dowiadywaliśmy się o nowym mieście socjalistycznym - jak niegdyś nazywano Tychy - i właśnie o Spodku.

Z prowincjonalnym zakłopotaniem, ba, nawet niedowierzaniem, słuchaliśmy opowiadań o kolejnych kwartałach tyskich, rajskich nieomal, i o Katowicach bogatych w Kombinat Widowiskowo-Sportowy.

Sami bowiem mieszkaliśmy w małych kamienicach ulokowanych wokół klasztoru, a zatem nic dziwnego, że towarzyszyła nam życzliwa zazdrość i poczucie niezawinionego upośledzenia. Nie przypuszczałem wtedy, nawet w najbardziej odważnych wizjach, że Tychy staną się moją drugą ojczyzną prywatną, a Spodek - elementem codziennego otoczenia.

Pierwszy raz zobaczyłem go w 1974 roku, kiedy po zajęciach uniwersyteckich przy ulicy Wita Stwosza, całkiem sporą gromadką studencką zawitaliśmy do nieistniejącej już, niestety, restauracji Telimena, a następnie ochoczo przemieściliśmy się do katowickiego centrum.

Kosmici wylądowali - to była moja pierwsza reakcja na bryłę Spodka zamykającą już wtedy główny trakt Katowic. Później, ten najbardziej rozpoznawalny obiekt miasta, stał się miejscem spotkań przywódców partyjnych, zwłaszcza Edwarda Gierka, z aktywem robotniczym i młodzieżowym, w tym także ze studentami nieodległego Uniwersytetu Śląskiego. Pouczano nas detalicznie, jak i kiedy skandować hasła typu „młodzież z partią”, czy z nabożeństwem wywoływać nazwiska przywódców narodu i ich osobiste przymioty. Nigdy jednak nie myślałem, że Spodek stanie się dla mnie miejscem sentymentalnym i w jakimś stopniu prywatnym.

W początku lat osiemdziesiątych, po kilku miesiącach zatrudnienia na ważnym stanowisku tynkarza na wysokościach w Katowickiej Fabryce Żarówek, zarobiłem na tyle kasy, używając młodzieżowej terminologii, że mogłem z przyjaciółmi wyjechać na wyprawę do Północnej Afryki, w urzekające góry Atlas.
Pech mnie tym razem nie opuścił, podobnie jak niemądra młodzieńcza fantazja, i w pobliżu masywu Tubkala uległem ciężkiej kontuzji. Trafiłem do marokańskiego szpitala, a tam spotkałem ciemnego jak mahoń obywatela Senegalu, również pacjenta, Cypriana Nuneza. Po operacji zaprosił nieszczęśnika z Polski do własnego domu i zadbał o pomyślną rekonwalescencję.
Gospodarz rygorystycznie sprawdzał, czy mam pod głową, zamiast poduszki, skorupę ogromnego żółwia odpędzającą skutecznie złe moce czyhające na chorych i niedołężnych, i czy słucham w skupieniu muzyki reggae. W jego przekonaniu, ma ona moc oczyszczającą i zbawienną. Przez całą dobę w domu Nuneza królowali mistrzowie tej muzy: Bob Marley, o którym wiele słyszałem, i Eddy Grant, kompletny wtedy dla mnie anonim.

Po powrocie do Polski, gdzieś w połowie lat osiemdziesiątych, dowiedziałem się, że Eddy wystąpi właśnie w katowickim Spodku. Byłem na tym koncercie zamykającym traumatyczne doświadczenia afrykańskie i ułatwiającym oswojenie tego niezwyczajnego miejsca.

W 1991 roku, na prośbę władz miasta, wspólnie z kolegami z Instytutu Socjologii, wykonaliśmy duże badania dotyczące najbardziej ikonicznych miejsc Katowic. Chodziło wtedy o przygotowanie materiałów promujących miasto i zaświadczających o jego urodzie. Spodek był bezkonkurencyjny, a miejsce drugie zajął blisko usytuowany pomnik Powstańców Śląskich. Zaskakujące miejsce trzecie zajął w wyborach katowiczan Wojewódzki Park Kultury i Wypoczynku, który ulokowany jest wszakże w Chorzowie. Już wtedy nasi rozmówcy projektowali radykalny zwrot w funkcjonowaniu stołecznego miasta regionu.
Przy pełnym szacunku dla kopalń i hut, żądali, aby Katowice stały się miastem kultury i tej wysokiej, i tej popularnej. Nikt wtedy jeszcze nie przypuszczał, że okolice Spodka zasiedlą gmachy Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia, Muzeum Śląskiego czy Międzynarodowego Centrum Kongresowego.

I tak w cichej kooperatywie tych instytucji spełnia się powoli odłożony sen mieszkańców o kulturowej sile miasta i całej konurbacji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!