Szczepienia przeciw koronawirusowi w Tychach. 90-latek: Tylko denerwują ludzi

Piątek, 22 stycznia, godz. 11. Od rana przed szpitalem wojewódzkim w Tychach utrzymuje się kolejka licząca około 20 osób.

Punkt rejestracyjny na pierwszym piętrze, ale do środka wpuszczanych jest kilka osób, żeby w dużym holu zachować obowiązujący dystans pomiędzy poszczególnymi osobami. Reszta czeka w kolejce na zewnątrz. Tam już jednak nikt dystansu nie przestrzega. Ludzie stoją jeden za drugim.

Seniorzy są zdenerwowani. Nie tylko ci, którzy muszą stać w kolejce. Także ci, którzy chcieli skorzystać z możliwości rejestracji telefonicznej.

- Taka propaganda! Takie zachęcanie, a nawet straszenie ograniczeniami, jeśli się ktoś nie zaszczepi i co? Człowiek chciałby, ale nie może. Wiele godzin spędziłem przy telefonie, nim wreszcie trafiłem na wolną linię. Chciałem się zarejestrować do szpitala miejskiego. Owszem, mógłbym, ale dopiero na... lipiec. W innym punkcie pierwszy wolny termin dopiero w czerwcu. Proponowano mi jeszcze Lędziny, gdzie byłaby szansa na marzec, ale jak się tam dostanę? Ja jak w domu się przewrócę o dywan, to o własnych siłach się nie podniosę. Więc gdzie się tam będę tak daleko wybierał? Tylko denerwują ludzi z tymi szczepieniami, bo już termin dla kolejnej grupy wiekowej, a my, najstarsi, nie możemy się zarejestrować - mówi 90-letni tyszanin, pan Bernard.

W szpitalu wojewódzkim do 22 stycznia zaszczepionych nie ma nawet półtora tysiąca osób.

Jak nas poinformowała rzecznik, Małgorzata Jędrzejczyk, z grupy zero na szczepienia zapisało się 2076 osób.

W ostatnim tygodniu roku zaszczepiono 79 osób, następna partia liczyła 180 dawek, kolejna - 600 i ta z bieżącego tygodnia też liczyła 600.

- Ile dostaniemy na kolejny tydzień? Tego nie wiemy - mówi Małgorzata Jędrzejczyk.