Przed ponownym debiutem na ławce trenerskiej Podbeskidzia zapytaliśmy Roberta Kasperczyka o jego pierwsze zwycięstwo w Ekstraklasie, które ponad dziesięć lat temu odniósł przy Łazienkowskiej w Warszawie. – Legia była wtedy przełomem, po którym piłkarze uwierzyli, że mogą w tej lidze coś ugrać – wspominał trener, który nie chciał jednak podgrzewać atmosfery i porównywać tamtego sukcesu z obecną sytuacją Górali. Po niedzielnym meczu podobieństwa nasuwają się jednak same. Bielszczanie liczą na to, że triumf nad Legią znów okaże się dla nich impulsem do skutecznej walki o utrzymanie.
Do obu pojedynków Kasperczyk przystępował wysłuchując głosów powątpiewania – wtedy za nieudany start rozgrywek i kompromitującą porażkę 0:6 w Bełchatowie, dziś za pięcioletnią przerwę w pracy na ławce trenerskiej. Ale oba mecze odmieniły sposób postrzegania trenera i samego Podbeskidzia. Kasperczyk przygotował swoje zespoły do pojedynków z Legią w podobny sposób, i w podobnym stylu odniósł sensacyjne zwycięstwa. - Swojej szkoły futbolu przez ten czas jakoś specjalnie nie zmieniłem – podkreśla trener. Szkoła ta polega między innymi na ukrywaniu własnych słabości i wypunktowaniu wad rywala, które dla Legii okazało się bezlitosne.
Zgodnie z oczekiwaniami, Podbeskidzie zerwało z odważnym stylem preferowanym przez Krzysztofa Bredego. Mało kto jednak spodziewał się, że już w pierwszym meczu zrobi to tak skutecznie. Górale zagęścili środek pola, skoncentrowali się na defensywie i wykazali się dyscypliną taktyczną, jakiej dotychczas im brakowało. Legii na nic zdała się miażdżąca przewaga w posiadaniu piłki (63%) i liczbie wymienionych podań (591 do 246). Goście mieli problem z przedostaniem się pod bramkę Górali, dlatego Michal Pesković przez 90 minut musiał interweniować tylko trzy razy. – Spodziewaliśmy się trudnego spotkania, ale liczyliśmy na to, że umiejętności i doświadczenie zdecydują o naszym zwycięstwie. Tak się nie stało – żałował trener Legii, Czesław Michniewicz.
Kasperczyk postawił na swoim także pod względem personaliów. Gdy podczas zimowych sparingów stało się jasne, że jego preferowany duet stoperów stworzą Rafał Janicki i Milan Rundić, niektórzy kibice i eksperci pukali się w głowy. Janicki nie radził sobie ostatnio w innych klubach Ekstraklasy, a Serb grał jesienią tak, że był stałym zagrożeniem, ale tylko dla swojego bramkarza. W niedzielę nie dość, że obaj zneutralizowali najlepszego strzelca ligi, Tomasa Pekharta, to Janicki zdobył jeszcze zwycięską bramkę. – Nie tylko wykorzystał okazję niczym rasowy napastnik, ale też „trzymał” naszą obronę. Zarówno on, jak i Rundić, to mentalnie zupełnie inni zawodnicy niż jeszcze miesiąc temu – cieszył się Kasperczyk. Opłaciło się też zaufanie debiutantowi Petarowi Mamiciowi i powierzenie na stałe kapitańskiej opaski Filipowi Modelskiemu. Boczni obrońcy Górali skutecznie powstrzymali skrzydła drużyny z Warszawy.
Zwycięstwo z Legią to dla bielszczan dopiero początek długiej drogi. Podbeskidzie wciąż zajmuje ostatnie miejsce w ligowej tabeli, a w niedzielę czeka je być może jeszcze trudniejsze starcie z Górnikiem Zabrze. Kasperczyk napełnił jednak swoich piłkarzy wiarą w to, że droga, na której są, wcale nie jest kursem powrotnym do pierwszej ligi. – Potrzebowaliśmy tego zwycięstwa jak ryba wody. Wydaje mi się, że dostaliśmy mentalnego kopa, który może nam tylko pomóc – zaznaczył trener Górali.
W 2011 roku, po zwycięstwie z Legią, Podbeskidzie wygrało 7 z następnych 15 meczów i pewnie utrzymało się w lidze. Kasperczyk liczy na to, że dekadę później jego szkoła futbolu i „efekt Legii” zadziałają z takim samym skutkiem.
Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?