Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szołtysek: Gruba Ślązaczka i chudy Ślązak

Marek Szołtysek
Marek Szołtysek
Marek Szołtysek arc.
Dla większości kończy się powoli okres wakacyjno-urlopowy i pewnie tylko niewielu udało się spełnić swoje letnie marzenia o odchudzaniu przez jedzenie wyłącznie warzyw i picie źródlanej wody. Bo przecież ciastka i lody są takie pyszne. Teraz zaś po powrocie do codzienności będzie jeszcze trudniej, a śląskie jedzenie nie stanie się naszym sprzymierzeńcem. Jest więc dobry czas, by sobie pewne sprawy przypomnieć.

Jedzenie jest niezbędne do życia i pierwotnie kuchnia śląska zaspokajała tę właśnie potrzebę. Ludzie wykorzystując swe umiejętności kulinarne oraz dostępne produkty tworzyli posiłki, które miały im dać siłę do pracy. Przez dobre odżywianie rozumiano spożywanie posiłków w miarę obfitych i tłustych. Dlatego właśnie za potrawy dobre uznawano te okraszone słoniną, boczkiem czy kawałkami tłustego mięsa. Zupy zagęszczano zasmażkami.

Na co dzień jedzono chleb lub kaszę ze smalcem, z wędzoną słoniną, kapustę z boczkiem, tłuste żeberka z kapustą i kartoflami. Należy jednak pamiętać, że w licznych rodzinach śląskich nie przejadano się, przestrzegano także postów. W niedzielę pozwalano sobie jednak na wielką ucztę, rekompensującą ewentualne niedostatki całego tygodniowego jadłospisu. Przykładem tego są kluski. Najogólniej mówiąc do zrobienia jednej kluski potrzeba około 3-4 kartofli. Jeżeli więc przy niedzielnym obiedzie zjadano po około 8 klusek, to tym samym wchłaniano w siebie górę kartofli. A do tego kluski pływały w zołzie, czyli sosie, a kapustę często okraszano szpyrką, czyli boczkiem. Nieodzownym elementem niedzielnego obiadu było mięso.

Weźmy taką wołową roladę. Z pozoru tylko wygląda bardzo dietetycznie, ale jak zajrzymy do środka to co - znów boczek! Gdy to jeszcze zestawimy z pierwszym daniem, którym był tłusty rosół z makaronem? Natomiast niedługo po obiedzie zasiadano do kołocza z serem lub makiem. Jednak całe to tłuste i pożywne śląskie jodło było piękne, smaczne i zdrowe w sytuacji, gdy ludzie ciężko pracowali w domu, na kopalni czy hucie i jeszcze dodatkowo na kawałku własnego pola. Ta ciężka robota, ten wysiłek powodowały, że wszystkie liczne kalorie ze smalców czy żeberek zostały spalone, wykorzystane, zamienione na pracę.

Jednak czy na pewno? Już dziesiątki lat temu ukształtowało się w śląskiej kulturze zjawisko, które można w skrócie nazwać - "grubo baba i chudy chop". I chodzi o to, że mężczyzna zjadane tłuste śląskie jedzenie spalił i zamienił na pracę w kopalni czy hucie. Kobieta zaś, która tradycyjnie wtedy nie pracowała zawodowo i prowadziła dom, to kalorii tych nie zdążyła spalić, mając jednak bardziej statyczny tryb życia. I stąd widok grubo-chudej pary nie był na Śląsku czymś wyjątkowym. A czy współcześnie to się zmieniło? Tak! Dzisiaj zasadniczo i chłop, i baba mają problemy z nadwagą, no chyba że kobieta się odchudza. Ale to jak wiemy, chociażby z doświadczeń mijającego lata, nie jest takie proste.

[email protected]



*Długoterminowa prognoza pogody na sierpień 2013 ZOBACZ MAPY I WIDEO
*Topless czy w bikini? Co wypada w czasie upałów? ZOBACZ ZDJĘCIA
*Śląska Wenus jak Wenus z Milo! Archeologiczna sensacja spod Raciborza [ZDJĘCIA]
*Radni z woj. śląskiego to milionerzy! [OŚWIADCZENIA MAJĄTKOWE]

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!