Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szołtysek: Ślązoki, Poloki i niydźwiydź

Marek Szołtysek
Marek Szołtysek
Marek Szołtysek arc.
W ubiegłym tygodniu leciałem samolotem do Włoch, do Bolonii. Bo taką mam czasami robotę, że podróżuję w różne miejsca robić zdjęcia. Tym samym samolotem leciała grupa Polaków w ubraniach kibica. W biało-czerwonych kapeluszach i bluzach, z trąbkami… Choć do meczu z Irlandią było jeszcze dwa dni, to kibice już światu odtrąbili, że Polska rządzi fusbalowym światem.

Może ktoś zapytać, po co polscy kibice jechali kibicować do Włoch, skoro mistrzostwa są we Francji. Nie ma tu jednak sprzeczności, bo w Bolonii przesiedli się na pociąg, którym przez Mediolan dojechali wprost do Nicei, na południu Francji. A tam przecież był mecz z Irlandią Północną.

Koło mnie w samolocie siedziała Włoszka, której biało-czerwoni kibice spodobali się. Bravo Polonia! - wołała w ich kierunku, a mnie zapytała, czy też jestem - Polacco i dlaczego nie mam takiego -capellino, czyli biało-czerwonej czapeczki. Nie byłem jednak w stanie wyjaśnić Włoszce tego dość skomplikowanego zjawiska, czyli że wprawdzie jestem Polakiem, ale takim trochę innym, bo ze Śląska.

Wspomniani kibice i Włoszka z samolotu spowodowali, że przez całą podróż rozmyślałem nad polskością Ślązoków. Bo chyba tylko ignoranci nie dostrzegają tu problemu. On zresztą powoduje, że niektóre ekstremalni Ślązoki uważają się czasami nawet za osobny naród. Inni zaś łagodnij swoją śląską inność przeżywają w pewnym dystansie do kultury Polaków z Warszawy czy Krakowa. Owszem, takie Ślązoki nie mają oporów przed kibicowaniem Polsce, ale strojenie się w biało-czerwone ubranka, to już może dla niektórych być nadmiernym wydziwianiem. Tak to jest, ale nie chodzi tutaj o jakąś podejrzaną opcję. To jest po prostu regionalny sposób myślenia.

I jeszcze jedna sprawa. Celem mojej podróży było podbolońskie miasto - Imola. A tam przez przypadek natknąłem się na pomnik niedźwiedzia Wojtka, którego żołnierze polscy od generała Andersa podczas drugiej wojny światowej oswoili i wychowali na polskiego żołnierza. A ponieważ niedźwiedź Wojtek był z Polakami także w Imoli - to stąd tam stoi ten sympatyczny niedźwiedzi pomnik. Pomyślałem sobie, że może i czasami Polacy z Warszawy denerwują Ślązoków, ale jedno trzeba przyznać: Polacy mają fantazję! Bo przecież, Niemcom, Czechom czy Anglikom by nie przyszło do głowy, zaciągnąć do wojska prawdziwego niedźwiedzia , nauczyć go pić piwo, jeść papierosy i dać mu stopień kaprala. Takie oto śląskopolskie myśli przyszły mi do głowy w Imoli.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!