Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szołtysek: Świętojańskie jagódki

Marek Szołtysek
Zbliża się świętojańska noc i dojrzewają moje ulubione owoce. Z botanicznego punktu widzenia chodzi mi o krzewy z rodziny agrestowatych, do których zalicza się agrest i wszelkie odmiany porzeczek. Oczywiście patrząc na te rośliny ze śląskiego punktu widzenia, to agrest nazywa się - wieprzkami.

Bogatsze nazewnictwo dotyczy jednak porzeczek. W południowych częściach Śląska nazywa się porzeczki z czeska - rybizami czy z austriacka - rybizlami. Funkcjonuje też nazwa pochodzenia niemieckiego: johanki czy johaniski. Ten typ nazwy ma też słowiańską wersje, czyli - świyntojonki. W tym przypadku chodzi o to, że porzeczki dojrzewają w okolicach liturgicznego katolickiego święta św. Jana Chrzciciela, czyli 24 czerwca. Zawsze też interesowało mnie, skąd się wzięła polska nazwa - porzeczki.

Może dlatego, że w naturze, na dziko, krzaki porzeczkowe rosły na wilgotnych glebach nad rzekami? Najstarszy znany mi tekst staropolski o porzeczkach to chyba ten fragment pierwszego Psalmu Dawida, który przetłumaczył Jan Kochanowski w XVI wieku. Pisze on, że sprawiedliwy człowiek jest " podobien drzewu porzecznemu, które co rok przynosi owoc Panu swemu". Ale jest jeszcze jedna śląska nazwa na porzeczki - jagódki. Określenie to jest chyba również pochodzenia staropolskiego, co potwierdza tekst pieśni ludowej: "Chciało się Zosi jagódek /…/ Jaś ich miał pełen ogródek". Jagódki to w tym przypadku porzeczki, bo jagody nie rosną w ogrodach, ale w lasach. I jeszcze powiem, że u mnie w rodzinie i u wszystkich śląskich sąsiadów używało się nazwy - jagódki. Odpowiednio tylko dodawało się nazwę koloru. Były więc jagódki czorne, żółte, biołe i czerwone.

Jagódki smakują i to we wszystkich postaciach. Na surowo prosto z krzaka, w kompotach, sokach, w ciastach, galaretkach czy w postaci win i nalewek. Jednocześnie z wieprzkami i wszelkimi jagódkami mam też z dzieciństwa wspomnienia tragiczne. Otóż w naszym ogrodzie tych owocowych krzaków było około trzydziestu. A że czas ich dojrzewania zbiegał się z końcem roku szkolnego i początkiem wakacji, to ja wówczas musiałem je obierać i to przez kilka dni z rzędu. Tragizm tej sytuacji polegał na tym, że koledzy grali wtedy w noga, czyli w piłkę nożną, a ja walczyłem z krzakami. Roboty było dużo, bo babcia czekała na te owoce, by je zawarzyć w krauzy, czyli zagotowywać do słoików. Jednak ta znienawidzona w dzieciństwie robota, nie przysłoniła mi jednak upodobania do jedzenia porzeczek. W moim ogrodzie zaczynam więc powoli wycinać wszystkie tuje i inne zimozielone zagraniczne krzaki i obsadzam wszystkie kąty właśnie wieprzkami i porzeczkami. Na razie krzaki są małe i moje dzieci się cieszą. Nie mają jednak pojęcia, że za rok czy dwa będą musiały pod koniec czerwca poświęcić kilka długich dni na obrywanie dojrzałych jagódek. Ale co tam, przecież są już wtedy wakacje, więc mają czas.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!