Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szpital w Zawierciu nie przyjął rannych dzieci. Sprawa trafiła do prokuratury

Paulina Musialska
Szpital w Zawierciu
Szpital w Zawierciu Dziennik Zachodni
Ranne dzieci zostały odprawione z kwitkiem ze szpitala w Zawierciu do szpitala w Sosnowcu. Lekarz uznał, że nie jest im w stanie pomóc. Nie wezwał nawet karetki i stwierdził, że powinny jechać z innym pacjentem jego prywatnym samochodem. Matka dzieci złożyła wczoraj doniesienie w prokuraturze. Uważa, że lekarz popełnił błąd.

W ubiegły czwartek do Izby Przyjęć Szpitala Powiatowego w Zawierciu trafiła Paulina Kasander z dwiema córkami (8 i 3 lata). Dziewczynki rozbiły sobie głowy o ostro zakończone płytki w łazience i potrzebowały pomocy medycznej. Jednak, jak twierdzi matka, została z dziećmi odprawiona ze szpitala z kwitkiem.

- Zawiozłam dziewczynki do szpitala, żeby mogły otrzymać szybką pomoc. Niestety, przeliczyłam się. Lekarz dyżurujący w czwartek po południu uznał, że on moim dzieciom nie może pomóc - relacjonuje Paulina Kasander.

Lekarz odesłał ją do Centrum Pediatrii im. Jana Pawła II w Sosnowcu, bo w zawierciańskim szpitalu nie ma chirurga dziecięcego. Dzieci, jak twierdzi matka, nie zostały nawet zbadane, tylko odesłane.

Nikt nie opatrzył ran moich córek

- Naprawdę rozumiem, że u nas w Zawierciu nie ma chirurga dziecięcego. Żadna z moich córek nie otrzymała jednak pomocy. Owszem, lekarz może spojrzał na nie, gdy byłam w gabinecie. Nie obejrzał jednak ich ran. Nie sprawdził, czy któraś z moich córek nie ma przypadkiem wstrząśnienia mózgu. Zupełnie nic - denerwuje się zawiercianka.

- Pielęgniarki mogły im chociaż założyć opatrunek na te rany. Tymczasem musiałam przykładać im cały czas ręczniki, bo obie dziewczynki krwawiły - kontynuuje Paulina Kasander.

Lekarz dyżurny zapytał jedynie o to, czy mama dziewczynek posiada jakiś środek transportu, którym może dostać się do Sosnowca. Rozwiązanie, które zaproponował, zaskoczyło nie tylko kobietę, ale i pozostałych pacjentów izby przyjęć.
- Kiedy lekarz usłyszał, że nie mam transportu do Sosnowca, wyszedł ze swojego pokoju. Podszedł do jednego z pacjentów i poinformował go, że pojadę razem z nim - opowiada Paulina Kasander. - Jego syn miał złamanie ręki z przemieszczeniem i też miał jechać do Centrum Pediatrii. Podejrzewam, że nie dostał nawet znieczulenia. Za każdym razem, kiedy samochód wjeżdżał w dziurę na drodze, to chłopak wył z bólu. Uważam, że zachowanie lekarza było nieodpowiedzialne. Puścił nas z obcym mężczyzną bez żadnych badań. To był uraz głowy, dość poważna sprawa. Jak młodsza córka zaczęła usypiać w samochodzie, to byłam przerażona - dodaje Paulina Kasander.

Poprosiliśmy Sławomira Milkę, dyrektora do spraw lecznictwa Szpitala Powiatowego w Zawierciu, o komentarz w tej sprawie. Dyrektor odmówił jednak, bo jak twierdzi, matka dziewczynek nie złożyła oficjalnej skargi na piśmie. Dopiero gdy to się stanie, on wystosuje stosowną odpowiedź. Również w formie pisemnej. Wcześniejszą rozmowę z matką dziewczynek uznał jedynie za cenną informację. Bardzo zaskoczona była tym jednak Paulina Kasander.

- Rozmawiałam z dyrektorem i złożyłam ustną skargę na lekarza dyżurującego w czwartek. Oczywiście wtedy nic nie zostało zapisane. Powiedział, że przyjrzy się sprawie i zostaną wyciągnięte konsekwencje - mówi Paulina Kasander. Zawiercianka jest zdeterminowana, by wyjaśnić sprawę.

Sprawa trafiła wczoraj do prokuratury

- We wtorek złożyłam w prokuraturze zawiadomienie o narażeniu zdrowia i bezpieczeństwa moich dzieci - dodaje kobieta.
Może udzielanie pomocy pacjentom w zawierciańskim szpitalu wyglądałoby inaczej, gdyby odbywało się w nowoczesnym, wyposażonym w aparaturę za kilka milionów złotych Szpitalnym Oddziale Ratunkowym. Problem w tym, że choć od dwóch lat nowo wybudowany SOR jest już gotowy i mógłby przyjmować pacjentów, to wciąż nie może uzyskać kontraktu na świadczenia z NFZ.

- Szpital złożył ofertę. Jeśli będzie w porządku, to kontrakt otrzyma od 7 października. Wtedy też powinien rozpocząć działalność - zapewniała wczoraj Maria Milejska, członek zarządu powiatu zawierciańskiego.

Prof. dr hab. n. med. Krystyn Sosada, konsultant wojewódzki ds. medycyny ratunkowej.

- Dzieci powinny zostać zbadane, ale nie wierzę, że tak się nie stało. To jest podstawa. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, w której lekarz odsyła chorego, zanim go obejrzy. Nieraz są różne emocjonalne zachowania. Może matka uznała, że lekarz za mało się zajął dziećmi. Pamiętajmy, że przy takich kontrowersyjnych sprawach prawda zawsze leży pośrodku. Ja nie wierzę, że istnieje lekarz, który wykazałby się taką odwagą, żeby odesłać dzieci bez uprzedniego ich zbadania. Często jest tak, że jeśli rany nie są poważne, to dziecko odsyła się gdzie indziej. Trudno również transportować je karetką, jeśli stan nie zagraża jego zdrowiu lub życiu. Ciężko mi to tak czysto teoretycznie oceniać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!