Artur Troncik, zawodowy poszukiwacz skarbów, uważa że tak. - To będzie jak szukanie legendy - mówi. Troncik, 28-letni siemianowiczanin, jest członkiem Fundacji na Rzecz Zaginionych Dzieł Sztuki Latebra. To właśnie on wpadł na pomysł odnalezienia śladów wsi, która została doszczętnie spalona w styczniu 1588 roku, podczas starcia sił hetmana wielkiego koronnego Jana Zamoyskiego z wojskiem arcyksięcia Maksymiliana III Habsburga. Zaciętą bitwę z jego wojskami stoczył w Jakubowi-cach rotmistrz Gabriel Hołubek, dowodzący oddziałami kozackimi i tatarskimi.
Pomysł odnalezienia śladów zniszczonej wsi spodobał się Komisji Historycznej działającej przy siemianowickim Urzędzie Miasta. - Chcemy przyjrzeć się sprawie - zapowiada Krystian Hadasz, dyrektor Muzeum Miejskiego.
W przekazach historycznych nie ma dokładnej wzmianki, kiedy powstały Jakubowice. Zdzisław Janeczek w książce Od Sancovic do Siemianowi" pisze, że przypuszczalnie wieś - pod koniec XV wieku - nadał Mikołajowi Mieroszewskiemu książę Mikołaj II, lub jego brat, książę Jan Opolski.
- Wcześniejsze informacje o Jakubowicach pojawiają się sporadycznie w przekazach z XII-XIV wieku - mówi Leszek Drabicki, historyk Muzeum Miejskiego. - Nazwa wsi jest patronimiczna, są nam przecież znane informacje o rycerzu Jakubie, ale rzeczywiście sprawę należałoby zbadać głębiej - przyznaje.
- Arcyksiążę Maksymilian aspirował do tronu polskiego. Część szlachty opowiedziała się za nim, a część za Zygmuntem Wazą - opowiada Leszek Drabicki. - Po nieudanym uderzeniu na Kraków Maksymilian uchodził na Śląsk, gdzie doszło do starć, między innymi na terenie Jakubowic. Ostatecznie Zamoyski pokonał Habsburga pod Byczyną w okolicach Kluczborka, a na dodatek wziął Maksymiliana do niewoli. Skutkiem bitwy pod Byczyną były traktaty będzińsko-bytomskie, na mocy których Maksymilian miał zrzec się praw do tronu polskiego. Później jednak i tak szkodził Polsce swoimi intrygami - dodaje.
Poszukiwania Jakubowic powinny rozpocząć się niebawem.
- Musimy jednak załatwić wszelkie formalności, łącznie ze zgodą Śląskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków na prowadzenie prac - wyjaśnia Hadasz. Taka zgoda jest niezbędna, bo Pszczelnik znajduje się na liście miejsc objętych ochroną.
- Czasem do wydania zgody konieczna jest wizja w terenie. Musimy przekonać się, czy roboty nie zniszczą na przykład drzewostanu - tłumaczy Magdalena Lachowska, zastępca śląskiego konserwatora zabytków.
- Będziemy prowadzić poszukiwania powierzchniowe, na głębokości do 30 centymetrów, głównie przy pomocy sprzętu elektronicznego - wyjaśnia Artur Troncik. - Na miejscu nadzór sprawować będzie archeolog - zaznacza.
Zdaniem Troncika bardzo prawdopodobne jest znalezienie drobnych przedmiotów z tamtego okresu - monet, guzików czy narzędzi, a także śladów potyczki: ołowianych kul muszkietowych czy fragmentów wojskowego oporządzenia.
- Jeśli była tam bitwa, to rzeczywiście powinny być także części uzbrojenia - ocenia Drabicki.
- Zaczniemy, kiedy pola nie będą obsiane. Nie chcemy nikomu wchodzić w szkodę - zaznacza Troncik.
- Pomagać nam będą hobbyści. Ich pomoc będzie nieodzowna, ponieważ będziemy mieli do przeszukania kilkadziesiąt hektarów, na których przez lata nagromadziło się zapewne sporo śmieci. To będzie trudna praca - kończy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?