Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Teatr Rozrywki wystawił musical Producenci Mela Brooksa

Henryka Wach-Malicka
Producentów obejrzeliśmy w sobotę i niedzielę w Teatrze Rozrywki
Producentów obejrzeliśmy w sobotę i niedzielę w Teatrze Rozrywki FOT. materiały prasowe teatru rozrywki
W chorzowskim Teatrze Rozrywki odbył się prapremierowy w Polsce spektakl musicalu pt. Producenci.

To była zadyma w... dobrym stylu. Trzy i pół godziny balansowania na wszelkich możliwych granicach - obyczajowej, teatralnej, towarzyskiej - i ani jednego upadku!

Polska premiera musicalu Mela Brooksa Producenci w chorzowskim Teatrze Rozrywki (spektakl prapremierowy odbył się w niedzielę, 28.06.) powstała w zawrotnym tempie - próby trwały dwa miesiące, a rzecz wygląda jakby pracowano nad nią pół roku. Kapelusz z głowy przed wszystkimi zespołami Teatru Rozrywki. Kapelusz zdjąć wypada i przed Dariuszem Miłkowskim, który zdecydował się Producentów wystawić. Sztuka znana jest w Polsce od lat i wielu dyrektorów pałało żądzą jej realizacji. Nikt się jednak nie zdecydował. Powszechnie sądzono, że jest zbyt kontrowersyjna, a polska publiczność może poczuć się nią dotknięta.

Tymczasem sztuka Brooksa nie jest brutalną rozgrywką z konkretnym środowiskiem czy grupą społeczną. To tylko zwierciadło (mocno wykrzywiające) podstawione nie tyle ludziom, co utartym schematom, jakie mamy na ich temat. Jeśli więc Żydzi - to pazerni krętacze; jeśli geje - to zniewieściałe dziwaki; jeśli staruszki - to niewyżyte seksualnie wariatki; a jeśli długonogie blondynki - to mózg mają pod szlafroczkiem. Tak myślicie, zdaje się pytać Brooks, to ja wam te schematy wyolbrzymię i pokażę, że wszyscy oni, razem wzięci, fajniej żyją niż wy - poukładani ludzie.

Natomiast scenariusz Producentów rzeczywiście prowokuje do reżyserskiej szarży, która inteligentną kpinę szybko może zmienić w wulgarne żarcisko. Jeśli chwalić Michała Znanieckiego, reżysera Producentów, a chwalić trzeba, to w pierwszej kolejność za wyczucie stylu i smak, dzięki którym ominął pułapki dosłowności. Portrety są ostre, ale zabawne. Przywary wyolbrzymione, ale dalekie od chamskiej karykatury. Tekst - przekład Daniela Wyszogrodzkiego bardzo się inscenizacji przysłużył - pełen zaś pikantnych żartów, nie wali jednak po uszach grubiaństwem.
Treścią musicalu są perypetie dwóch producentów, którzy postanawiają wyreżyserować klapę, doprowadzić do zdjęcia sztuki z afisza, a potem zwiać z forsą (wyłudzoną od żądnych miłosnych przygód staruszek) do Rio. Sztuka, którą wybierają, to zdaje się był ten najwrażliwszy punkt Producentów, który blokował polskich realizatorów. Bo Max i Poldek decydują się na szmirę pt. Wiosna Hitlera. Na scenie pojawiają się więc swastyki, hitlerowskie pozdrowienia i mundury etc. W chorzowskiej inscenizacji to jednak najzabawniejszy fragment całości i jedyny dopuszczający karykaturę w wymiarze full. Michał Znaniecki w stu procentach zrealizował życzenie Mela Brooksa, który brał odwet na Hitlerze poprzez jego ośmieszenie.

Takiej interpretacji reżyser podporządkował formę, która momentami przypomina szaleństwo. Spektakl toczy się w takim tempie, że widz żałuje, iż ma tylko jedną parę oczu. Aktorzy grają rewelacyjnie i to w każdym planie! Para protagonistów - Jacenty Jędrusik (wyjadacz Max Białystok) i Paweł Strymiński (Leo Bloom, producent debiutant) oparta na klasycznym kontraście zachowań i postury, to aktorska brawura plus... znakomita dykcja.

I jak tu nie polubić tych cudownie barwnych wydrwigroszy, którym aktorzy serce wprost oddają (nie przestając, jako postacie, kalkulować)? Prześmieszną postać reżysera de Billa, a potem scenicznego Hitlera, wykreował Dariusz Niebudek; ostrą kreską, ale z wyczuciem granic żartu. Kapitalną parodię sentymentalnego faszysty Franza stworzył Adam Szymura (i jego gołębie!), Szwedkę Ulle rozbroiła wdziękiem Katarzyna Hołub, wybuchową mieszaninę despotyzmu i seksapilu przywódczyni staruszek, zwanej Macaj Obracaj, koncertowo zagrała Stanisława Łopuszańska!

Wszystko w tym spektaklu pasuje jak w puzzlach. Monumentalna, superpomysłowa scenografia Luigiego Scolia, oryginalna choreografia Piotra Jagielskiego i orkiestra pod dyrekcją Jerzego Jarosika, która zebrała owację, równą ekipie aktorsko-baletowo-chóralnej. Muzyka, w której Mel Brooks bawi się motywami ze słynnych musicali (z Kabaretem na czele), to kolejny atut Producentów. I tylko jedno w tym torcie było przedobrzone - fragment grany po śląsku. Niepotrzebnie, bo sztucznie. Poza tym - frajda.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!