Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Technika może być zawodna, jest też czynnik ludzki

Prof. Marek Sitarz
kts.polsl.pl
Na kolei są systemy zabezpieczające przed zderzeniem pociągów, ale technika może być zawodna; do sobotniej katastrofy kolejowej, do której doszło w okolicach Szczekocin, mógł się też przyczynić błąd człowieka - ocenia prof. Marek Sitarz, kierownik Katedry Transportu Szynowego Politechniki Śląskiej.

Do katastrofy doszło w sobotę o godz. 20.57 na zjeździe z Centralnej Magistrali Kolejowej w kierunku Krakowa. W okolicach miejscowości Szczekociny koło Zawiercia zderzyły się czołowo pociągi: TLK "Brzechwa" z Przemyśla do Warszawy Wschodniej i Interregio "Jan Matejko" relacji Warszawa Wsch. - Kraków Główny. Pociąg Warszawa-Kraków wjechał na niewłaściwy tor, po którym z naprzeciwka poruszał się pociąg Przemyśl-Warszawa.

"Systemy zabezpieczające były i są, ale w niektórych przypadkach - nie wiem, czy akurat w tym - gdy jeden tor jest remontowany, czy nieczynny można po jednym torze puszczać na przemian dwa pociągi, albo jeden z pociągów puszczać warunkowo, mimo że nawet nie ma zielonego światła" - powiedział Sitarz.

Według niego, możliwe, że ktoś nie zauważył, że tor jest już zajęty i wpuścił drugi pociąg "na białym", czyli zezwolił maszyniście warunkowo jechać - mimo że nie ma zielonego światła. Takie pozwolenie - zaznaczył prof. Sitarz - może dać dyżurny ruchu. Nie wiadomo jak było w tym przypadku - dodał.

Przypomniał, że na kolei działają systemy automatycznego zatrzymania pociągu; uruchamiają się po przejechaniu czerwonego światła, jeśli maszynista sam nie wyhamuje składu. "Z punktu widzenia technicznego zabezpieczenia funkcjonują, ale technika może być zawodna lub można ją ominąć" - zaznaczył prof. Sitarz.

"Gdyby okazało się, że obydwa tory był czynne, przypuszczalną przyczyną katastrofy był błąd ludzki. W większości przypadków decyduje czynnik ludzki albo w jakiś sposób została ominięta technika, jeśli tam było coś naprawiane" - powiedział prof. Sitarz.

Naukowiec zwrócił uwagę, że do katastrofy doszło po zmroku, co miało wpływ na jej rozmiary. W takich warunkach do ostatniej chwili nie widać, że pociągi poruszają się po jednym torze, a nie - że normalnie miną się jadąc po sąsiednich. "W tym przypadku maszyniści też pewnie do końca myśleli, że jadą sąsiednimi torami, dlatego do ostatniej chwili nie hamowali" - powiedział.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!