Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tenis. Pekao Szczecin Open. Porażki Janowicza, Kaśnikowskiego i Michalskiego w singlu. Polskie duety w ćwierćfinale

Piotr Rutkowski
Piotr Rutkowski
Jerzy Janowicz nie zaliczy turnieju w Szczecinie do udanych...
Jerzy Janowicz nie zaliczy turnieju w Szczecinie do udanych... Materiały prasowe Pekao Szczecin Open
Jerzy Janowicz przegrał w pierwszej rundzie szczecińskiego challengera z Brytyjczykiem Janem Choinskim, natomiast Maks Kaśnikowski z Włochem Flavio Cobollim. Najdalej w turnieju zaszedł Daniel Michalski, który odpadł w drugiej rundzie z Hiszpanem Roberto Carballesem Baeną. Lepiej spisali się nasi debliści: Maks Kaśnikowski i Yann Wójcik, a także Karol Drzewiecki i Szymon Walków, którzy awansowali do ćwierćfinału.

Jerzy Janowicz, czyli półfinalista szczecińskiej imprezy z 2008 roku, powraca do tenisa po dłuższej przerwie. Łodzianin od kilku tygodni rywalizuje na światowych kortach. Wystąpił już m.in. w Kozerkach, na Majorce czy w Sewilli. Na razie zajmuje 596. miejsce w rankingu ATP i to dopiero jego początek drogi do czołówki.

Janowicz i jego rywal w pierwszej rundzie - Jan Choinski, dysponowali podobnymi warunkami fizycznymi i stylem gry. O losach obu setów decydowało zaledwie jedno przełamanie, a wiele gemów rozstrzygało się dopiero po grze na przewagi. Większym spokojem i regularnością wykazał się Brytyjczyk z polskimi korzeniami, który ostatecznie zwyciężył 6:3, 6:4.

- To było trudne spotkanie, bo Jerzy zawsze był znakomitym zawodnikiem. Wie, jak się gra w ATP Tour, grał przez wiele lat z najlepszymi zawodnikami. Czułem się dobrze, jestem w formie i poradziłem sobie z nim. Return wchodził mi dobrze, znakomicie serwowałem. Kiedy rywalizuje się z zawodnikiem takiej klasy, tak serwującym, to trzeba trzymać swoje podanie, żeby mieć jakąkolwiek szansę – tłumaczył zwycięzca.

- Czekałem na swoje szanse przy jego podaniu i próbowałem grać przez jego bekhend. Dałem sobie radę, co mnie bardzo cieszy – dodał.

Kaśnikowski przegrał po walce

Początek spotkania z Włochem Flavio Cobollim nie był najlepszy w wykonaniu Maksa Kaśnikowskiego. Polak stracił podanie, ale po chwili błyskawicznie je odrobił i zdominował wydarzenia na korcie. Włoch miał pomysł na naszego zawodnika, ale przegrał pierwszego seta.

- Mecz był dość wyrównany. Szkoda niewykorzystanych dwóch break pointów w drugim secie. Mogło się to zupełnie inaczej potoczyć, gdybym wykorzystał te piłki. Niestety nie udało się. Przeciwnik zaprezentował się dzisiaj po prostu solidniej, popełniał mniej błędów w decydujących momentach. Grał trochę odważniej, dlatego cały mecz poszedł na jego konto – tłumaczył polski tenisista. W drugiej i trzeciej partii o wszystkim decydowały detale. Zwycięski z kortu zszedł jednak Cobolli.

- Grałem w juniorskich rozgrywkach przeciwko niemu dwa razy w deblu. Też niestety nie udało mi się z nim wygrać. Na rewanż będę musiał poczekać – przyznał Kaśnikowski.

- Nie za często zdarza mi się grać przy sztucznym oświetleniu, może nawet udało mi się rywalizować w takich warunkach po raz pierwszy. Potrzebowałem chwili na to, by się przyzwyczaić. Pod koniec oczy już zawodziły, kiedy wyrzucałem piłkę do góry. Przeciwnik miał takie same warunki, więc to nie wymówka, po prostu lepiej to wykorzystał – mówił.

19-latek do głównego turnieju dostał się dzięki dzikiej karcie. - Dziękuję za to panu Krzysztofowi Bobali. Dzięki temu mogłem zagrać w największym turnieju w Polsce, to kolejne cenne doświadczenie. Mam nadzieję, że wrócę tu w przyszłym roku i się poprawię – dodał.

Michalski odpadł jako ostatni polski singlista

Hiszpański rywal Polaka, Roberto Carballes Baena, zdominował początek spotkania. Był regularny, cierpliwy i miał pomysł na to, jak wytrącić argumenty Michalskiemu. - Wydaje mi się, że taki jest jego styl, stara się grać przez bekhend, sam ma regularnego krosa bekhendowego. Taki miał na mnie plan – tłumaczył polski tenisista, który przegrał 6:1, 6:2.

Wynik mimo wszystko nie wskazuje tego, jak dużo walki było na korcie. - Wymiany były długie. Ten mecz od początku nie układał się po mojej myśli, ale wymiany faktycznie były zacięte. Końcowy rezultat nie do końca odpowiada temu, co rzeczywiście się działo na korcie – mówił Michalski.

W drugim secie Polak złapał kontakt z Carballesem. - Niestety cztery ostatnie gemy poszły szybko. Przy stanie 2:2 miałem szansę na przełamanie, on się wybronił. Szkoda, bo jeszcze mogło się coś zadziać w tym spotkaniu – dodał.

- Rywal był dużo regularniejszy ode mnie, dużo lepiej przygotowany fizyczny ode mnie. Dlatego to spotkanie ułożyło się, jak się ułożyło. Takie spotkania pokazują, ile człowiek jeszcze musi się nauczyć – zakończył Michalski.

Debliści ratują polski honor

Rywalizacja w grze podwójnej ruszyła już we wtorek. Polscy zawodnicy o ćwierćfinał walczyli dzień później. Jako pierwszy na korcie pojawił się Piotr Matuszewski, a partnerował mu Czech Andrew Paulson. Nie mieli łatwego zadania, bowiem ich przeciwnikami byli Roman Jebavy i Adam Pavlasek. Czesi kontrolowali całe spotkanie i zwyciężyli pewnie 6:3, 6:4.

Na swój mecz musieli poczekać Maks Kaśnikowski oraz Yann Wójcik. Występująca dzięki dzikiej karcie polska para trafiła na Roberto Carballesa Baenę oraz Andreę Pellegrino. Na kilkadziesiąt minut przed rozpoczęciem spotkania okazało się, że Hiszpan i Włoch poddali tę potyczkę walkowerem. Oznaczało to, że polski duet awansował bez wychodzenia na kort.

Jako mecz dnia supervisor ustalił rywalizację pomiędzy Karolem Drzewieckim i Szymonem Walkówem a Oleksijem Krutyczem i Danielem Michalskim.

- Pierwsza partia była bardzo dobra w naszym wykonaniu. Zdecydowana wygrana 6:0. W drugim secie też tak było na początku, ale ostatecznie straciliśmy wywalczone przełamanie i wszystko się wyrównało. Debel to gra momentum, musieliśmy pracować na przełamanie od nowa. To dodało pewności Danielowi i Oleksiejowi, bo zaczęli grać lepiej. Na szczęście wkradała się nerwowość w ich poczynaniach, a my wróciliśmy na swoją ścieżkę, wygrywając w tie-breaku – podsumował Walków.

Polska para przygotowała takie same stroje na swoje spotkanie I rundy. - Lubimy z Karolem dobrze się zaprezentować i publiczność też to docenia. Chcieliśmy poczuć magię kortu centralnego. Wielka historia, dużo fajnych meczów Karol na nim wygrywał. Wie, jak tu grać – dodał.

- Lubimy dużo trenować, spędzać czas na korcie i poza nim. Jak trenujemy, to długo. Wymyślamy sobie różne gry, urozmaicamy treningi. Staramy się przygotowywać jak najlepiej, bo nie zdarza nam się często grać w Polsce – podsumował Drzewiecki.

- Dobrze się ze sobą czujemy i staram się to przełożyć na kort. Zabawa zabawą, ale jesteśmy tu po to, żeby wygrywać. Atmosfera i zrozumienie nam pomagają – dodał jego partner. W czwartek w meczu dnia Drzewiecki i Walków zagrają z Dustinem Brownem i Andreą Vavassorim.

Sponsorami tytularnymi Pekao Szczecin Open są Bank Pekao S.A. oraz Miasto Szczecin. Turniej należy do cyklu LOTOS PZT Polish Tour – Narodowy Puchar Polski.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Tenis. Pekao Szczecin Open. Porażki Janowicza, Kaśnikowskiego i Michalskiego w singlu. Polskie duety w ćwierćfinale - Sportowy24