Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Theodor Kalide, czyli „śląski Michał Anioł”. Niebawem o jego dziejach przeczytamy w powieści Gabrieli Kańtor

Magdalena Mikrut-Majeranek
Magdalena Mikrut-Majeranek
Pisze o Śląsku i bohaterach, którzy byli niezwykle ważni dla jego historii, a dziś niekoniecznie o nich pamiętamy. Z kart jej powieści poznajemy dzieje śląskiego Kopciuszka, czyli Joanny Schaffgotsch oraz Karola Goduli – króla cynku. Gabriela Kańtor, bo o niej mowa, czaruje słowem i przypomina o śląskim dziedzictwie. Niebawem ukaże się jej kolejna książka, czyli „Bachantka na panterze”. Opowiada o krętych losach Theodora Erdmanna Kalide, chorzowianina, „rzeźbiarza brązu i żelaza”, zwanego też „śląskim Michałem Aniołem” oraz pewnej rzeźbie i modelce, której imię miało zostać zapomniane na wieki.

Magdalen Mikrut-Majeranek: Ma Pani na swoim koncie już 6 publikacji, a siódma niebawem, bo 25 lipca, ujrzy światło dzienne. Od czego rozpoczęła się Pani przygoda z pisarstwem?

Gabriela Kańtor: Kiedy sięgam pamięcią wstecz, to uświadamiam sobie, że rozpoczęła się ona bardzo wcześnie, jeszcze gdy byłam nastolatką. Zbierałam wówczas wszystkie opowieści dotyczące naszej śląskiej rodziny, które usłyszałam od babć, dziadków, cioć i wujków. Coraz więcej tych zapamiętanych historii kłębiło mi się w głowie, pomyślałam sobie, że dobrze będzie jeżeli napiszę tak do szuflady rodzinną sagę. Chciałam, żeby moje dzieci znały przeszłość naszej rodziny i wiedziały jak malowała się ona na tle wydarzeń rozgrywających na Śląsku oraz żeby moje dzieci sięgnęły po te historie kiedy dorosną. Spisywałam rodzinne opowieści i trwało to dotąd, aż moja dorastająca córka w 2011 roku poradziła mi, żebym spróbowała to wydać, ponieważ to piękna panorama losów Ślązaków. Śląsk jest tyglem, pograniczem, gdzie mieszały się tradycje, języki, kultury, polityka, religie…
Uznałyśmy, że warto to wszystko pokazać. Tak też powstała moja pierwsza książka pt. „Koronki z płatków śniegu”.

Zobacz zdjęcia

Bardzo poetycki tytuł. Do czego nawiązuje?

Pomyślałam sobie, że nasza śląska tożsamość przypomina koronkową tkaninę tkaną z pokolenia na pokolenie. Każde kolejne pokolenie dokłada swój mały wzorek do tej koronki i w ten sposób powstaje rodzinna historia, ale też historia Śląska.
Zaczęło się od spisania historii rodziny, a później sięgnęła Pani po barwne, czasami nieco zapomniane postaci związane ze Śląskiem. Wśród bohaterów powieści jest Daisy i Karol Godula, i Joanna Gryzik, Marianna Orańska… Poza księżną Maria Teresą Oliwią Hochberg von Pless jeszcze do niedawna niewiele się o nich mówiło.

Moje książki opowiadają o postaciach, które bliskie są mojemu sercu. Tak było na przykład z Daisy. Urodziłam się w Mysłowicach, ale mieszkałam w Tychach. Kiedy byłam dzieckiem, często chodziłam nad Jezioro Paprocańskie. Tamtejsze drzewa były wtedy zdecydowanie niższe. Widać było wieżyczki pałacyku myśliwskiego w Promnicach. Wiedziałam, że należał do Daisy. To pobudzało moją wyobraźnię. Wielokrotnie zastanawiałam się, kim była.

Kiedy napisałam już „Koronki z płatków śniegu”, pojechałam z mężem na wycieczkę rowerową do Pszczyny. W pewnym momencie zatrzymaliśmy się, aby chwilę odpocząć na pszczyńskim Rynku. Znajdowała się tam ławeczka pomnikowa księżnej Daisy dłuta pszczyńskiego rzeźbiarza Joachima Krakowczyka. Można na niej usiąść u boku spiżowego posągu Daisy. Usiadłam i ja. Wtedy mnie olśniło. Pomyślałam sobie, że napiszę o niej powieść. To był przełomowy moment.

Niedługo później powstała „Ławeczka księżnej Daisy”

Tak. Muszę powiedzieć, że to nie jest biograficzna powieść. To raczej impresja biograficzna. Rzecz dzieje się we współczesnej Pszczynie. Szukałam śladów Daisy w sercach współczesnych mieszkańców. Przeprowadziłam wiele wywiadów ze starszymi osobami, których rodzice i dziadkowie pamiętali księżną.

Po zakończeniu spisywania opowieści o Daisy z Pszczyny, rozpoczęłam pisanie ważnego dla mnie dzieła, czyli dylogii, składającej się z powieści „Śląski Kopciuszek” i „Pani na Kopicach”. Owa historia to baśń, która ziściła się na Śląsku. Joanna Gryzik była półsierotą. Matka pozbyła się jej, ponieważ po śmierci ojca Joanki chciała wyjść powtórnie za mąż, a córka przeszkadzała w zamążpójściu. Dziewczynka trafiła do domu Karola Goduli, wielkiego przemysłowca, wizjonera, który miał duży wpływ na rozwój górnośląskiego przemysłu. Sprawił, że brali z niego przykład i Gieschowie, i Donnersmarckowie. Pracował też dla hrabiego Ballestrema. Za jego czasów Górny Śląsk stał się drugim ośrodkiem przemysłowym królestwa Prus. Dopiero niedawno zamknięte zostały kopalnie, które sam zakładał. Przez 100 lat działały bez przeszkód.

Ten wielki przemysłowiec spotkał maleńką, 4-letnią dziewczynkę. Ze spotkania tych dwóch pozornie niepasujących do siebie osób zrodziła się niesamowita więź. Kiedy Joanna dorosła, w sposób brawurowy przejęła jego schedę. Była jego jedyną spadkobierczynią. Udało jej się dziewięciokrotnie pomnożyć majątek, który otrzymała od Karola Goduli. Okazała się geniuszem przemysłowym na wzór swojego dobroczyńcy. Powstaje pytanie, jak dobrym psychologiem musiał być Godula, skoro w tym małym dziecku zauważył tak wielkie predyspozycje.

I to człowiek, który nie cieszył się dobrą sławą, a przez mieszkańców dzisiejszej Rudy Śląskiej uważany był swego czasu za diabła. Krążyły o nim rozmaite legendy…

Sądzę, że cały problem z nazywaniem go diabłem, czy postrzeganiem go jako człowieka, który podpisał cyrograf z diabłem, wynikał z tego, że zajmował się sprawami niejasnymi dla zwykłych ludzi. Nie mógł im wyjaśnić, jak działają zakłady przemysłowe, ich buchalteria i jakie są zasady działania rynków kapitałowych i tym podobnych. Zajmował się też eksperymentami chemicznymi. Widzieli, że nie jest arystokratą, magnatem z urodzenia. Domyślali się, że musiał zawrzeć pakt z diabłem, skoro dorobił się takiego majątku. Zastanawiano się jakim cudem zwykły syn leśnika zdobył taką fortunę. Tu warto zaznaczyć, że kiedy umierał jego majątek wynosił dwa miliony talarów pruskich. To był olbrzymi majątek, w skład którego wchodziły m.in. koncern przemysłowy, cztery majątki ziemskie: Orzegów, Szombierki, Bobrek, Bujaków. Ludzie nie mogli uwierzyć, że doszedł do tego ciężką pracą.

Zaczęły pojawiać się opowieści, że diabeł co noc wchodzi na dach domu Goduli i wsypuje mu przez komin złote talary w zamian za jego duszę. Tego wszystkiego słuchały okoliczne dzieciaki i opowieści przekazywano z pokolenia na pokolenie. Dzieci traktowały go lekceważąco. Rzucały w niego kamieniami. Mówi się, że nawet kawałkami końskiego łajna. W związku z tym nie lubił dzieci, unikał ich. Swoich nie miał, ponieważ nie mógł ich mieć. W młodości uległ wypadkowi. Podczas napadu okaleczono go, wykastrowano i pozbawiono oka. W wyniku tego do końca życia kulał na jedną nogę. Miał też niewładną rękę i zmasakrowaną twarz. Zawsze chodził w kapeluszu zasłaniającym połowę oszpeconej twarzy. Ubierał się na czarno. Nie dziwi zatem, że nazywano go diabłem. Tak powstała jego “czarna” legenda.

W piątek, 29 kwietnia, czyli w dniu urodzin Joanny Schaffgotsch oficjalnie został otwarty skwer jej imienia, który mieści się w bytomskich Szombierkach

To dla mnie bardzo ważne wydarzenie. Cieszę się, że Joanna została upamiętniona. Na Śląsku skwery, place noszące imiona kobiet należą do rzadkości. W Bytomiu drugi „kobiecy” plac nosi imię Karin Stanek. To ważne. Chwała radzie miasta, że wybrano taką patronkę. Sprawdzałam też Katowice – tam nie ma żadnego placu nazwanego imieniem kobiety. W Tychach jest jedynie Plac św. Anny. Jestem zachwycona nazwaniem skweru na cześć Joanny.

Skwer znajduje się nieopodal miejsca, w którym kiedyś wznosił się pałac Joanny

To był potężny, dwukondygnacyjny pałac. Kiedy Karol Godula kupował Szombierki, pałac już tam stał, jednakże był bardzo zaniedbany. Godula nie od razu wziął się za jego modernizację. Uczynił to dopiero w latach 1839 - 1845. Być może ktoś podsunął mu pomysł, by stworzyć tu reprezentacyjne miejsce, w którym mógłby spotykać się z innymi przemysłowcami i ważnymi gośćmi. Rok później w jego domu znalazła się Joanna. Wtedy też wraz z rodzącą się miłością do dziecka, zrodził się także pomysł przygotowania szombierskiego pałacu dla Joanki. Chciał, aby to tam zamieszkała. Godula był schorowany. Całe życie chorował na nerki, miał też kamienie w pęcherzu moczowym, na co w końcu umarł. Bardzo cierpiał. Czuł, że nie będzie długo żył.

Pałac w Szombierkach był przepiękny. Wszystkie detale były starannie dobrane. Znajdowały się tam pokoje gościnne, sala balowa, sala lustrzana, salonik różany dla kobiet oraz palarnia dla mężczyzn. Pałac służył Joannie. Po ślubie z Hansem Ulrykiem co prawa zamieszkała w Kopicach, ale dbała o szombierskie dobra. Miała tam swoją służbę. To w tym pałacu odbywały się najważniejsze w jej życiu wydarzenia. Tu się zaręczyła, tu podpisała kontrakt ślubny, tam też poznała rodziców narzeczonego. Wreszcie to w Szombierkach odbyło się wesele Joanny. Po ślubie często przyjeżdżała na Góry Śląsk, żeby doglądać swoich interesów; kopalń, hut czy budowy kościołów, które powstawały z jej fundacji.

Prości mieszkańcy Bujakowa, Orzegowa, Szombierek i Bobrka mówili, że Joanna pojawiała się na spotkaniach z pracownikami jej zakładów, górnikami, hutnikami, majstrami. Zawsze przyjeżdżała ubrana w strój śląski, a we włosach miała kwiatową galandę. Co ciekawe, mówiła z nimi po śląsku. Nawet nauczyła męża godać po śląsku.

Pałac przetrwał pierwszą i drugą wojnę światową, ale po drugiej został wysadzony w powietrze i zniszczony.

Kolejną postacią, która natchnęła Panią do napisania powieści był Theodor Erdmann Kalide, rzeźbiarz pochodzącym z Chorzowa, który zmarł w Gliwicach. Często nazywany jest „śląskim Michałem Aniołem”. Co zainspirowało panią do uczynienia go bohaterem powieści?

To znowu zasługa Goduli. Kiedy zaczynałam zbierać materiały do książki „Śląski Kopciuszek”, co było trudne, ponieważ Godula kazał spalić wszystkie swoje dokumenty, spotkałam pana Stanisława Stawowego z Makoszów. Jest wielbicielem Goduli, który wie o nim dosłownie wszystko. Kiedy dowiedział się, że piszę książkę o Joannie, powiedział mi, że mam się przygotować na to, że zaczną się dziać wokół mnie dziwne rzeczy. Każdy, kto z sercem podchodzi do tematu Karola Goduli i Joanki, doświadcza dziwnych zbiegów okoliczności, spotyka ludzi, których nigdy nie spodziewał się spotkać. Nie boję się powiedzieć, że to czary Goduli.

Pisząc o Goduli, pisałam także o jego uczniu, a później człowieku, który równolegle z Godulą budował swój koncern. Mówię o Franzu von Wincklerze, współtwórcy przemysłu Katowic, który przyczynił się do przyszłego nadania im praw miejskich. Jego pierwszą żoną i matką Waleski von Tiele-Winckler z Miechowic była Alwina Kalide, młodsza siostra śląskiego rzeźbiarza Theodora Erdmanna Kalide. Wtedy, kiedy to pisałam, pomyślałam, że muszę sprawdzić historię Kalidego. Słyszałam o nim przy okazji pewnej afery dotyczącej ściągnięcia do Bytomia rzeźby Śpiącego lwa, dłuta Kalidego. W niewyjaśnionych okolicznościach, tuż po wojnie został przeniesiony do warszawskiego zoo. Powrócił do Bytomia dopiero w 2008 roku.

Kiedy zaczęłam szukać informacji na temat jego życia i twórczości, dowiedziałam się, że stworzył nie tylko Śpiącego lwa, Czuwającego lwa czy Chłopca z łabędziem, ale też obrazoburczą, skandaliczną na owe czasy rzeźbę Bachantkę na panterze. To ona sprawiła, że Kalide stracił intratne, królewskie kontrakty, a ludzie się od niego odwrócili. Ale ponieważ p rzede wszystkim piszę o kobietach, naturalne było więc, że zainteresuję się dziewczyną, która pozowała Kalidemu do tej niezwykłej rzeźby.

Nie przeocz

Kiedy powstała rzeźba?

Rzeźbę pokazano publiczności w 1848 roku. Prusami rządził wtedy Fryderyk Wilhelm IV, zagorzały kalwin, o którym mówiono, że nie spał z własną żoną, ponieważ wydawało mu się to niecne. Tymczasem Kalide zaprezentował pełną erotyzmu rzeźbę. Nie mogło stać się inaczej. Rzeźbiarz otrzymał od króla czarną polewkę. Dotąd Kalide był królewskim rzeźbiarzem. Otrzymywał wiele zleceń. Po pokazie Bachantki stał się persona non grata. Z kolei jego modelka została wymazana z historii. Jej imię zostało zapomniane na 170 lat. Kiedy się o tym dowiedziałam, zdecydowałam, że muszę napisać o tej kobiecie i rzeźbiarzu.

Kalide urodził się w dzisiejszym Chorzowie, a zmarł w Gliwicach. Był związany ze Śląskiem i to tu znajdziemy do dziś wiele pamiątek po nim

Kalide pochodził ze Śląska i często tu wracał. Urodził się w 1801 roku w Królewskiej Hucie, czyli w Chorzowie. Mieszkał w budynku numer 1, będącym jednym z pierwszych budynków, tworzących osadę królewskohucką. Budynek ten istnieje do dziś. Kształcił się najpierw w Królewskiej Odlewni Żeliwa w Gliwicach. Tam dostrzeżono jego niebywały talent i jako 18-latka wysłano na studia w Akademii Sztuk Pięknych w Berlinie. To w Berlinie powstały jego najpiękniejsze rzeźby, w tym Bachantka na panterze, jedna z najbardziej kontrowersyjnych, śmiałych, ale i najpiękniejszych rzeźb. Emanowała tak potężną dawką zmysłowości! Z jej powodu na wiele lat przekreślono cały dorobek rzeźbiarza, a jego modelkę wyklęto i skazano na zapomnienie. W żadnym dostępnym źródle nie znalazłam nazwiska modelki. Pisano jedynie, że została zapomniana i nie wiadomo kim była.

Co łączyło Kalidego z jego modelką?

Okazało się, że Kalide się z nią ożenił. Mieli też dzieci, ale długo nie było wiadomo, co się z nimi stało. Jedna z dziennikarek napisała, że modelka, która pozowała do Bachantki „rozpłynęła się w czeluściach Berlina”. To sugerowało , że źle skończyła. Była żoną słynnego rzeźbiarza i nagle zniknęła? To nie dawało mi spokoju. Kontynuowałam poszukiwania. Udało mi się dotrzeć do niemieckiej doktor filozofii, która pracuje w Germańskiej Bibliotece Narodowej w Norymberdze. Okazało się, że pani Nagler napisała pracę doktorską na temat Kalidego. Podała mi imię i nazwisko jego modelki. Dotarła do ewangelickich kościołów, które już nie istnieją. Znalazła akt ślubu Kalidego z Friederiką Kohl, akty chrztu ich dwóch córek.

Wiedziałam, że koniecznie muszę to spisać. Gotową książkę oddałam do mojego Wydawnictwa MG zaledwie miesiąc temu. Po jej lekturze moja wydawczyni zadzwoniła do mnie i zapytała skąd ja biorę takie tematy? Powiedziałam jej, że ze Śląska. To miejsce, w którym znajduje się nieograniczona ilość pięknych opowieści, które czekają na spisanie. Niektóre są smutne, inne radosne, a jeszcze inne pół na pół. I taką właśnie jest opowieść o rzeźbiarzu Kalide i jego Bachantce.

Pisząc tę książkę, zastanawiałam się nad tym, ile trzeba było mieć w sobie miłości do kobiety, żeby zaryzykować całą swoją dochodową karierę i oddać w marmurze hołd jej kobiecemu pięknu. Musiał ją niesamowicie kochać. Jest jednak jeszcze druga strona. Jak bardzo trzeba było zaufać ukochanemu mężczyźnie, aby zapozować mu do tak zuchwałej rzeźby? Moja książka opowiada o tej niesamowitej relacji. Powstaje pytanie, które z nich zaryzykowało więcej? Pamiętajmy, że to połowa XIX wieku.

I to pierwsza powieść, której bohaterem jest rzeźbiarz z Chorzowa

O Kalide napisano wiele opracowań naukowych, ale to pierwsza powieść historyczna o rzeźbiarzu, którego często nazywa się „śląskim Michałem Aniołem”.

Sięgam po ekscytujące postaci, które po części są zapomniane, ale wnikliwie studiuję też tło historyczne. Zawsze pokazuję ten czas, w którym dzieje się akcja mojej książki. Pokazuję społeczeństwo, jak wyglądały ulice, targi, jaka była obyczajowość, jakie niebezpieczeństwa czyhały na kobiety. W powieści o rzeźbiarzu starałam się odmalować panoramę Berlina z połowy XIX wieku, ze szczególnym uwzględnieniem rysu artystycznego.

W czytelnictwie nastąpiła też pewna ewolucja. Od kilku lat mamy do czynienia z powrotem powieści historycznej, a na Śląsku mamy świetnych autorów

Śląsk inspiruje do pisania. Jego bogata historia to niewyczerpane źródło inspiracji. To też nasze dziedzictwo. Teraz czeka mnie krótki odpoczynek, ale później zajmę się szukaniem kolejnej postaci, której dzieje można opisać.

Dziękuję serdecznie za rozmowę!

Zobacz także

Musisz to wiedzieć

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera