Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tokio 2020. Witold Bańka, szef WADA: W walce z dopingiem mamy coraz więcej broni

Rozmawiali w Tokio Przemysław Franczak i Tomasz Dębek
Paweł Relikowski
- Dzisiaj szanse na bezkarne oszustwo znacznie się zmniejszyły. Oczywiście nie do zera, policjant też nie jest w stanie złapać każdego przestępcy - mówi Witold Bańka, szef Światowej Agencji Antydopingowej WADA.

Pierwszy raz jest pan na igrzyskach jako szefa WADA. Przyjemność czy praca?
Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, które mamy, trudności, nowe regulacje - raczej ciężka praca. Te igrzyska są wyjątkowe pod wieloma względami, ale mamy mnóstwo spotkań i swoje obowiązki do wykonania. Agencja odpowiada za nadzorowanie całego programu antydopingowego. My jako WADA oczywiście nie przeprowadzamy testów, bo tym zajmuje się wyspecjalizowana agencja, funkcjonująca przy MKOl. My natomiast mamy tutaj grupę niezależnych obserwatorów, którzy nadzorują, jak ten program testów jest realizowany.

Ostatnio często słyszy pan pytanie, czy wierzy, że igrzyska w Tokio będą czyste. Powiedzmy, że będą, zero przypadków. Z pana perspektywy, co by to oznaczało? Skuteczność czy nieskuteczność programów antydopingowych?
Otóż to. Na konferencji prasowej w Tokio zapytano mnie, czy jeśli zostaną złapani jacyś sportowcy, to będzie dla nas sygnał do niepokoju. To niewłaściwe stawianie sprawy. Z punktu widzenia systemu złapanie każdego zawodnika na naruszeniu przepisów antydopingowych jest przecież dowodem na to, że ów system działa. Oczywiście wszyscy chcielibyśmy, żeby nikt nie nie stosował niedozwolonego wspomagania, żeby były czyste igrzyska i czysty sport. To jest marzenie każdego z nas, jednak życie jest jakie jest i zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie próbował oszukiwać. Naszą rolą jest wyłapywać takie przypadki i zagęszczać sito.

Pandemia bardzo zmieniła, utrudniła walkę z dopingiem?
Wiadomo, że gdy pojawił się COVID-19 i wprowadzono w krajach pierwsze lockdowny, to przez pierwszy okres – powiedzmy dwóch-trzech miesięcy - liczba testów antydopingowych na całym świecie mocno się zmniejszyła. Nie było też oczywiście zawodów, a sportowcy praktycznie nie trenowali bądź mocno aktywność ograniczyli. Jednak od tego momentu, krok po kroku zwiększaliśmy liczbę testów i wracaliśmy do normalności. W ostatnich miesiącach mamy ich zrobionych w kategorii „out of competition”, czyli poza zawodami, dużo więcej niż w 2019 roku, czyli czasie przedpandemicznym. Szybko wróciliśmy więc na normalny poziom, co jest wielkim sukcesem organizacji antydopingowych, zajmujących się testowaniem.

W pandemii łatwo było jednak się schować przez kontrolerami. Zamknięte granice, izolacja.
Proszę jednak zwrócić uwagę, że testy nie są dzisiaj jedyną bronią, którą mamy przeciwko przeciwko dopingowiczom. Jest paszport biologiczny, mamy długotrwałe przechowanie próbek nawet do 10 lat z całym programem finansowania.

Paszport biologiczny pozwala wyłapać anomalie?
Również. Dzisiaj szanse na bezkarne oszustwo znacznie się zmniejszyły. Oczywiście nie do zera, policjant też nie jest w stanie złapać każdego przestępcy. Niewykluczone więc, że ktoś system ominął. Jednak praktycznie codziennie słyszy się o przypadkach sportowców zawieszanych czy złapanych na dopingu, co pokazuje, że system jest na pewno w zupełnie innym miejscu niż był w poprzednich latach. Do tego pracujemy nad nowymi rozwiązaniami.

Jakimi?
Między innymi badanie DBS, czyli suchej próbki krwi. To może być gamechanger w walce z dopingiem. Wiele ułatwia zwłaszcza w łatwości przeprowadzania testów, logistyce, transporcie. Testy tego rozwiązania trwają. Na pewno więc ci, którzy oszukują teraz lub oszukiwali w przeszłości nie mogą spać spokojnie. Mamy śledztwa w toku, współpracę z Europolem, Interpolem.

Wspomniał o przypadkach złapanych sportowców. Najgłośniejszym z nich była sprawa amerykańskiej gwiazdy sprintu Sha’Carri Richardson, która paliła marihuanę. Pojawiły się głosy, że THC w ogóle nie powinno być karane. Co pan na to?
Przepisy już zostały zliberalizowane, bo kiedyś za marihuanę groziła czteroletnia dyskwalifikacja. Dzisiaj reguły są takie, że przyłapanemu na THC na zawodach grozi trzymiesięczna sankcja, która może być skrócona do miesiąca, jeśli sportowiec podda się programowi edukacyjnemu. I nie zapominajmy, że marihuana w wielu krajach wciąż jest niedozwolona. Natomiast zmniejszenie sankcji było efektem pracy zespołu roboczego, który na bieżąco weryfikuje i dokonuje pewnych zmian w systemie.

Kontrowersje w Tokio wzbudzają Rosjanie, startujący jako Reprezentacja Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego. To była decyzja Trybunału Arbitrażowego do spraw Sportu (CAS), a można odnieść wrażenie, że to WADA dostaje za to uszach.
Niedawno otrzymałem lekko prześmiewcze pytanie, czy podobają mi się kolory strojów rosyjskich sportowców. To świadczy trochę o braku wiedzy. Prawdę mówiąc męczące jest tłumaczenie cały czas tego samego, że my w tej sprawie byliśmy prokuratorem, a nie sędzią oraz, że rekomendowaliśmy surowsze sankcje. Byliśmy oczywiście rozczarowani, że sankcje zostały zmniejszone przez CAS, choć z perspektywy czysto formalnej to było duże zwycięstwo WADA. Potwierdzone zostały wszystkie dowody, które dostarczyliśmy. Teraz już jednak nie chciałbym do tego wracać, mamy w tej chwili zupełnie inną rolę. Musimy monitorować, jak RUSADA (Rosyjska Agencja Antydopingowa – red.) się zachowuje i czy pozostaje niezależna.

I trwała zmiana sytuacji w Rosji jest realna? Czy to jak czystością w sporcie?
Mamy specjalną grupę roboczą, mamy mapę drogową zmian, żeby Rosja wróciła do systemu. Będziemy sprawdzać, czy na działanie RUSADY nie mają wpływu czynniki zewnętrzne. To nie jest kwestia tygodni, czy miesięcy. To będzie długotrwały proces.

O igrzyskach w Rio mówił pan, że 10 procent medalistów pochodziło z krajów, które miały niewystarczający lub wręcz słaby system antydopingowy. Udaje się to zmieniać, czy wciąż są białe plamy?
Wciąż to jest największy problem polityki antydopingowej. On nie został rozwiązany. Mamy nadal kraje z pewnymi lukami w systemie antydopingowym. Nie jest łatwo zachęcać rządy do inwestowania w politykę antydopingową i narzucać pewne rozwiązania. Wielkie wyzwanie przed nami.

Ale taką białą plamą jest też amerykański sport zawodowy. Nawet ustawa zwana „prawem Rodczenkowa”, zresztą bardzo kontrowersyjna, dająca Amerykańskiej Agencji Antydopingowej możliwość ścigania za doping na całym świecie podczas każdej imprezy, uciekła od tego problemu.
Na razie ta ustawa operacyjnie nie funkcjonuje, ale rzeczywiście nie obejmuje swoją jurysdykcją tak zwanych amerykańskich lig, a nawet sportu akademickiego. Wypowiadaliśmy głośno swoje wątpliwości w tej sprawie, ale jest jak jest.

Ma pan ambicje, żeby to zmienić?
Na pewno. Wielokrotnie to powtarzam w rozmowach z Amerykanami, że USADA cały czas wzywa do reform WADA, ale zapomina o swoim podwórku. 90 procent sportowców nie rywalizuje na zasadach zgodnych z zasadami, tylko tak jakby pod kodeksem. Można powiedzieć, ze major leagues to prywatne organizacje, ale cały sport akademicki już nie. I to jest problem.

Jako były sportowiec, jak pan patrzy na pandemiczne igrzyska w Tokio?
Na pewno będą trudne dla zawodników, ale ciężko powiedzieć, jak one wpłyną na wyniki, czy na atmosferę. Wszyscy mierzymy się z czymś kompletnie nowym, bo kto by ponad rok temu pomyślał, że igrzysk będą przesunięte, a jak już uda się je przeprowadzić, to będziemy funkcjonować w takiej - nomen omen – bańce. W takich regulacjach, które są wyzwaniem dla sportowców.

No tak, teraz bardziej mogą się bać testów na COVID-19, niż dopingowych.
Uczciwi nie muszą się w ogóle bać testów antydopingowych, ale tych na COVID to chyba wszyscy, bo to jest trochę loteria.

Łatwiej było być ministrem w Polsce czy szefem WADA?
Nie da się tego porównać. To nieporównywalnie inne obowiązki, zupełnie inna rola. Stres jest na obu stanowiskach równie duży, a na pewno łączy je duża odpowiedzialność.

Ale do rządu tak chętnie by pan nie wrócił?
Dyplomatycznie odpowiem: cieszę się z miejsca, w którym jestem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Tokio 2020. Witold Bańka, szef WADA: W walce z dopingiem mamy coraz więcej broni - Gazeta Krakowska