Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Adamek: W Ameryce ceni się gladiatorów

Robert Małolepszy
Tomasz Adamek zmierzy się w sobotę z  Kevinem McBride'em
Tomasz Adamek zmierzy się w sobotę z Kevinem McBride'em Mikołaj Suchan
Z Tomaszem Adamkiem, najlepszym polskim pięściarzem wagi ciężkiej, rozmawia Robert Małolepszy.

Walka Adamek - Mcbride. Relacja i wideo

We wrześniu ma pan stoczyć swą najważniejszą walkę w życiu. We Wrocławiu lub Warszawie zmierzy się pan z jednym z braci Kliczków. Po co więc panu sobotnia walka z Kevinem McBride'em. Wolnym, ale bardzo silnym i dużym pięściarzem. Wprawdzie nikt nie daje szans Irlandczykowi, ale jednak to jest boks, choćby kontuzja może się przytrafić?
Wychodzę do ringu z wielu powodów. Po pierwsze, by nie zardzewieć. Sam trening to za mało, by dobrze przygotować się do walki z Kliczką.

Nie lepiej zakończyć go serią mocnych sparingów?
Nic nie może równać się z walką. A poza tym chcę dać radość kibicom, no i coś zarobić. W końcu jestem zawodowym pięściarzem.

Bukmacherzy, fachowcy, kibice - słowem wszyscy - nie dają McBride'owi szans. Pański były trener Sam Colonna uważa, że pojedynek nie potrwa dłużej niż pięć rund. Trudno skoncentrować się na takiej walce, gdy wszyscy myślą, że to będzie spacerek?
Nie mam z tym żadnych problemów. Zawszę trenuję na sto procent. Teraz też mocno tyrałem. Byłem na obozie w górach, miałem mocnych sparingpartnerów.

Nie wątpię, ale chodzi nam raczej o pokusę zlekceważenia rywala, o myśleniu już o wrześniowej walce z Kliczką?
McBride wygrał kiedyś z Mike'em Tysonem, na początku walki o mało nie znokautował Andrzeja Gołoty. Jest rzeczywiście bardzo wolny, ale jego prawa ręka to poważne zagrożenie. Wystarczająco duże, bym nie miał kłopotów z koncentracją.

McBride może pana czymś zaskoczyć? Jest wprawdzie wielki jak Pałac Kultury, ale i równie dynamiczny…

Szczerze mówiąc, nie wiem, czego można się po nim teraz spodziewać. Zobaczymy to w sobotę. Ja nie zamierzam jednak dać mu zdziałać w ringu za wiele.

Szykuje pan coś szczególnego na tę walkę?
Z Rogerem Bloodworthem cały czas pracuję nad poprawą mojego stylu. Nad obroną, elastycznością, siłą ciosu. Ostatnio bardzo dużo zajęć poświęcaliśmy na uderzanie z pełnym skrętem tułowia. To podstawa siły ciosu. Czy to wyjdzie już podczas walki z McBride'em, nie wiem. Bo co innego trening, a co innego prawdziwy pojedynek.

McBride to kolos. Ma prawie dwa metry wzrostu i waży dobrze ponad 130 kg. Czy w związku z tym wprowadził pan jakąś specjalną dietę, czy program treningowy na siłowni, żeby być trochę cięższym?
Nie. Będę ważył tyle co zwykle, czyli ok. 98 kilogramów.

We wrześniu będzie pan walczył z Witalijem czy z Władimirem Kliczką?
Miał być Władimir, ale ze względu na to, że podpisał kontrakt na walkę z Davidem Haye'em, pewnie będzie Witalij. Ale więcej o tym pojedynku nie chcę na razie gadać.

Niech pan chociaż zdradzi, gdzie dojdzie do walki?

Wszystko wskazuje na to, że będzie to jednak Wrocław, a data to 10 września.

Haye może pokonać młodszego z Kliczków?
Może. To jest boks. Ja też mogę. Wierzę w to głęboko.

Oglądał pan ostatnią walkę Witalija z Kubańczykiem Solisem?
Tak, choć za wiele nie było do oglądania [Solis padł już w I rundzie, wycofał się z walki z powodu kontuzji kolana - red]. Witalij trafił, ale to nie był nokautujący cios. Sądzę, że Kubańczyk miał kontuzję kolana jeszcze przed walką, ale jej nie ujawnił. Pierwszy mocniejszy cios spowodował, że upadł. Wierzę, że nie był w stanie kontynuować pojedynku. Dla mnie wygląda to tak, że chciał skasować honorarium i dlatego zataił kontuzję.

Jak pan oceni ostatnią walkę Krzysztofa Włodarczyka?

Wiem, że była bardzo nudna. Więcej nie chcę komentować. Mogę tylko powiedzieć jedno - w Ameryce na następną walkę Krzyśka pewnie nie przyszłoby zbyt wielu kibiców. Tutaj cenią gladiatorów, zawodników, którzy w ringu zostawiają serce i dają kibicom show.

Zamęczył Bestię

37-letni Kevin McBride stoczył w karierze 44 pojedynki. Ale tak naprawdę liczy się tylko jeden.
11 czerwca 2005 r. nieznany wcześniej szerszej publiczności potężny Irlandczyk stanął naprzeciw "Bestii", czyli Mike'a Tysona. Siejący przez lata postrach i zniszczenie "Żelazny Mike" był już u schyłku kariery. Walka z silnym i odpornym na ciosy, ale bardzo topornym McBride'em, miała być dla niego ostatnią próbą reanimowania legendy. Okazała się jej końcem. Tyson bił rywala przez sześć rund, kilka razy Kevin nawet się zachwiał, ale nie padł. Padł za to Mike. Nie dosłownie, ale kondycyjnie. Kompletnie wyczerpany nie wyszedł do siódmej rundy. Jak się okazało, nie wyszedł na ring już nigdy później.

McBride bił się dalej, ale nikogo wielkiego już nie pokonał. W 2007 roku o mało nie znokautował w pierwszej rundzie Andrzeja Gołoty, ale w szóstej to on chwiał się po ciosach Polaka, który zrobił z jego prawego oka tatar. Gdy sędzia przerywał pojedynek, Kevin był chyba szczęśliwy, że to już koniec lania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!