Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Sikora, legenda biathlonu: W Turynie nic nie szło po mojej myśli, a zdobyłem medal

Arkadiusz Biernat
Tomasz Sikora podczas igrzysk olimpijskich w Pjongczangu jest ekspertem Eurosportu. Od marca będzie trenować młodych biatlonistów w Wodzisławiu Śląskim
Tomasz Sikora podczas igrzysk olimpijskich w Pjongczangu jest ekspertem Eurosportu. Od marca będzie trenować młodych biatlonistów w Wodzisławiu Śląskim Dziennik Zachodni
Tomasz Sikora pochodzi z Wodzisławia Śląskiego. Uczestniczył w igrzyskach olimpijskich w 1994, 1998, 2002, 2006 i 2010 roku. To także indywidualny mistrz i wicemistrz świata, brązowy medalista mistrzostw świata w drużynie, 6-krotny mistrz Europy i zarazem 13-krotny medalista mistrzostw Europy. Wielokrotny medalista mistrzostw Polski. W marcu obejmie funkcję dyrektora sportowego w SP nr 10 w Wodzisławiu Śląskim.

Na igrzyskach olimpijskich w Turynie w 2006 roku zdobył srebrny medal w biegu masowym. Choć chciał zrezygnować z tego startu. Rozmawiamy z Tomaszem Sikorą, legendą polskiego biatlonu.

Rach-ciach-ciach-ciach. Kojarzysz?
Pewnie! Niezapomniany komentarz Tomasza Jarońskiego i Krzysztofa Wyrzykowskiego do mojego występu na igrzyskach, kiedy zdobyłem srebro. Choć usłyszałem go jako ostatni z kibiców biatlonu.

Wracasz do tego sukcesu, oglądasz wideo?
Teraz już nie. Oglądałem jeszcze w trakcie kariery, kiedy po słabych występach chciałem się pozytywnie nakręcić i zmotywować. Bo to były igrzyska, w których od początku nic nie szło po mojej myśli. Ale potrafiłem się pozbierać i osiągnąć sukces.

W Turynie od początku miałeś pod górkę...
Na wszystkich igrzyskach miałem jakieś komplikacje. W Turynie były kłopoty ze zdrowiem. W wiosce olimpijskiej panowały straszne przeciągi i pewnie gdzieś przez moje zaniedbanie przeziębiłem zatoki. Na treningach starałem się o tym zapomnieć. Gorzej było w nocy. Spałem po dwie, trzy godziny. Więcej było walki z bólem niż odpoczynku. Do tego kiepskie starty...

To prawda, że na jeden z nich mogłeś nie zdążyć?
Tak. W Turynie śnieg padał często i gęsto. Kierowcy, którzy nas wozili, byli z bardzo różnych regionów Włoch. Bardzo wielu z Sycylii. Nie byli przygotowani na takie warunki, nie znali dróg. Tuż przed przedostatnim moim startem na tych igrzyskach z Wieśkiem Ziemianinem utknęliśmy w gigantycznym korku. Z samochodu próbowaliśmy się dodzwonić do kogo tylko się dało, żeby powiedzieć o problemach. Nikt nie odbierał. Serwismeni zajęci, bo przygotowywali narty. Trenerzy też, bo rywalizowały kobiety. Próbowaliśmy dodzwonić się do dziennikarzy. W końcu podjęliśmy decyzję, że wysiadamy i biegniemy pod górę. Kilka kilometrów! Chyba byłem bardziej zmęczony niż po biegu.

Mało brakowało, a nie wystartowałbyś w biegu, w którym zdobyłeś medal.
Jakieś 15-20 minut przed startem, zaraz po przystrzeleniu broni, podszedłem do pilnującej karabinów Kasi Ponikwy i powiedziałem, że gdybym mógł, to bym zrezygnował. Byłem tak zmęczony nawałem komplikacji. Kiepskie samopoczucie, słabe starty. Ale to były igrzyska i zwyciężyła chęć startu.

Na decyzję miały wpływ negatywne komentarze, które... chętnie czytałeś po swoich słabych startach.
To ogólnie była moja motywacja. Kiedyś Petra Majdić powiedziała mi, że jestem psychopatą, bo po słabym starcie katuję się jeszcze negatywnymi komentarzami. Ale taką metodę stosowałem od początku mojego kontaktu z internetem. Po lepszych startach nie czytałem, bo wiedziałem, co tam znajdę. Ale po gorszych lubiłem się skatować, zmobilizować i z tego czerpałem siłę. Gdy jeszcze nie miałem w domu internetu, jeździłem do brata. Śmiał się ze mnie, że przyjeżdżam do niego tylko po słabych startach. Przyjechałem, poczytałem komentarze i byłem zadowolony.

Wystartowałeś. Jaką miałeś taktykę na ten bieg?
Chciałem wykonać bezbłędnie dwa pierwsze strzelania, nie zważając na szybkość biegu. Bo często bywa tak, że jak spudłujesz i biegniesz ze słabszymi zawodnikami, to siłą rzeczy dostosowujesz się do ich poziomu. Chociaż zawodnikowi może się wydawać, że szybko biegnie. Po pierwszym bezbłędnym strzelaniu miałem 20 sekund straty. Potem było kolejne strzelanie bez pudła. Trzecie strzelanie to też był jeszcze luzik. Wszystko przebiegło płynnie, z automatu. Tak samo było na trasie. Biegłem, mając w zapasie pewną rezerwę.

I jesteś znów na strzelnicy.
Biegłem pierwszy. Potem do strzelnicy w Turynie był lekki zjazd. Pomyślałem: „za mną jest Ole Einar Bjørndalen, król biatlonu. Może przepuszczę go, bo lubi pierwsze stanowiska”. Częściej niż ja na nich strzelał. Nie chciałem na tym stanowisku wywierać dodatkowej presji na sobie. Puściłem go. A Włosi puścili jeszcze taką muzykę, od której emocje same rosły. Patrzę na strzelnicę i myślę: „co ja mam teraz zrobić?”. Spory stres, nogi zadrżały. Ale już samo strzelanie wykonałem z automatu.

I pudło, karna runda.
Pudło można zrozumieć. Ale mimo mojego wieku, gdy zdobywałem medal, przed ostatnią rundą zeszły ze mnie wszystkie siły. Nawet ta rezerwa! Chyba przerosła mnie ta cała sytuacja. Czułem się słaby, bałem się, że nie dobiegnę do mety. Od razu zwolniłem i przepuściłem Michaela Greisa. Chciałem się go trzymać. I ta kalkulacja w głowie. Walczyć z nim o złoto? A może lepiej nie, bo pomimo dwóch pudeł, Bjørndalen jest groźny, a może ktoś jeszcze dołączy do stawki i spadnę w ogóle z podium? Starałem się trzymać Greisa przez trzy kilometry. Na kilometr przed metą odpuściłem. Do dziś nie wiem, czy podjąłem słuszną decyzję. Bałem się, że jak będę walczył do końca, to „wyłączą mi prąd” i zostanę z niczym. Około 200 metrów przed metą obejrzałem się i zobaczyłem, że Bjørndalen jest 50 metrów za mną. Ulga. Dopiero potem członkowie ekipy przyznali, że jakbym na ostatnią rundę wybiegł drugi, to miałbym siły walczyć o złoto.

Pamiętasz metę?
Pierwsze, co zrobiłem, to znak krzyża. Obiecałem sobie, że zrobię to, jak osiągnę dobry wynik. Położyłem się na śniegu, byłem strasznie zmęczony, wręcz wyczerpany. Leżałem, odpinano mi narty. Ale jak wstałem i zobaczyłem uśmiechniętych członków ekipy, to wszystko minęło. Wróciła energia.

Zdobywałeś medale mistrzostw świata, Europy, Polski. Do tego srebro z Turynu. Który krążek najcenniejszy?
Bez wątpienia olimpijski. To chyba powie każdy, kto trenuje dyscyplinę olimpijską. Bardzo trudno trafić z formą. Ja byłem na pięciu igrzyskach, a to rzadko się już zdarza zawodnikom. Turyn miał być ostatnimi moimi igrzyskami. Ale wystąpiłem cztery lata później w Vancouver. Czułem się jeszcze lepiej przygotowany. Ale medalu nie zdobyłem.

Srebrny medal przyniósł jeszcze wiele radości. Nie tylko tobie.
Kilka lat później byłem na zawodach w Ruhpolding. Zadzwonił do mnie Zbigniew Waśkiewicz i zapytał, czy nie oddałbym medalu na licytację charytatywną. Opowiedział o postrzeleniu się młodego zawodnika na treningu biatlonowym, o ciężkiej sytuacji. Oddałem go z przyjemnością. To był tylko symbol, który mógł przynieść komuś innemu radość. Wielu by tak zrobiło.

Po latach wracasz do rodzinnego Wodzisławia Śl. Zostaniesz trenerem i odpowiadał będziesz za rozwój biatlonu. Doczekamy się następcy?
To moje marzenie. Miasto, klub i szkoły prężnie działają. Dzisiejsza młodzież ma o wiele lepsze warunki, niż ja miałem, kiedy zaczynałem przygodę ze sportem. No, może nie ma tylko tyle śniegu. W Wodzisławiu Śl. jest strzelnica laserowa, będzie biatlonowa. Do dyspozycji jest park rozrywki z trasami do nartorolek. Za moich czasów trenowało się na drogach. Ciągle z tyłu głowy przewijała się myśl, czy wrócę cały z treningu, czy mnie nic nie przejedzie. Teraz nic tylko trenować, a chętnych nie brakuje.

Wszystko o IO Pjongczang 2018 - polub nas i bądź na bieżąco!

Sportowy24.pl

**Magazyn Sportowy24 na

Igrzyska Olimpijskie 2018 w Pjongczangu

**

Więcej wideo na Youtube Sportowy24 - zasubskrybuj i nie przegap!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!