Tragicznie dla 36-letniej Małgorzaty ze Świdnika skończyła się impreza sylwestrowa w Czeladzi. Pobita i pozostawiona w jednym z pokoi w hostelu - zmarła. Gdy rano uczestnicy mocno zakrapianej imprezy, w której brała udział także świdniczanka, zorientowali się, że nie żyje, uciekli.
Jak ustaliliśmy, 36-letnia kobieta poznała dwóch katowiczan - braci (32 i 27 lat) - i ich partnerki życiowe właśnie w hostelu w Czeladzi. Postanowiła spędzić z nimi imprezę sylwestrową. To tam doszło do tragedii.
AKTUALIZACJA 3.1.2017
We wtorek przed południem trwa sekcja zwłok 36-letniej kobiety. Trzy osoby, z czterech, które uczestniczyły w zabawie sylwestrowej, mają być doprowadzone na komendę policji w Będzinie. Jedna kobieta już złożyła obszerne wyjaśnienia w sprawie i została zwolniona bez postawienia zarzutów.
- Przed północą między 36-latką a jedną z kobiet wywiązała się awantura, podczas której doszło do rękoczynów - mówi podkom. Paweł Łotocki, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Będzinie.
Jak ustaliliśmy, impreza sylwestrowa, w której brało udział pięć osób, była suto zakrapiana alkoholem. Na miejscu znaleziono między innymi osiem butelek wódki o pojemności 0,75 l oraz butelki po innych trunkach.
- Niewykluczone, że powodem awantury mogła być zazdrość. Kobieta została bardzo dotkliwie pobita i pozostawiona sama sobie, bo uczestnicy imprezy opuścili pokój. Nikt nie udzielił jej pomocy - tłumaczy Łotocki.
Pijani prawdopodobnie poszli świętować Nowy Rok na zewnątrz. Po jakimś czasie wrócili do pokoju. Dopiero nad ranem zorientowali się, że kobieta nie oddycha i jest zimna. Jednak zamiast wezwać na miejsce pogotowie, cała czwórka uciekła z hostelu.
Mieszkanka Świdnika została znaleziona w kałuży krwi przez policyjny patrol. Wysłano go do hostelu po tym, jak jeden z uczestników imprezy zadzwonił na policję i opowiedział, co się stało. Cała czwórka po tym telefonie przyszła na komisariat policji w Katowicach. Wszyscy zostali zatrzymani.
Prokurator zlecił sekcję zwłok kobiety.
- Czekamy na pełną dokumentację sprawy oraz wstępne wyniki sekcji zwłok, dopiero wówczas będziemy mogli powiedzieć coś więcej w tej sprawie - powiedziała nam wczoraj Monika Jankowska, prokurator rejonowy w Będzinie.
Śledczy obecnie ustalają dokładny przebieg i okoliczności zdarzenia. W poniedziałek byli przesłuchiwani świadkowie, między innymi pracownicy hostelu. Policja zabezpieczyła ślady. Dzisiaj zostaną przesłuchani uczestnicy tragicznej imprezy. Bardzo ważne - z perspektywy zarzutów, jakie mogą usłyszeć jego uczestnicy - jest ustalenie udziału w zajściu każdego z nich. Zatrzymani mogą odpowiedzieć za pobicie ze skutkiem śmiertelnym lub nawet za zabójstwo.
To nie pierwsze tak tragiczne zdarzenie w ostatnim czasie w powiecie będzińskim. Do podobnej tragedii doszło w Wojko-wicach w Wigilię. 59-letni mężczyzna dotkliwie pobił deską swojego 34-letniego syna. Później wywlókł syna z domu i zostawił na środku ul. Harcerskiej w Wojkowicach. Konającego 34-latka znaleźli przejeżdżający tamtędy ludzie. To oni zawiadomili pogotowie. 59-latek spowodował rozległe rany głowy i - jak wykazała wstępna sekcja zwłok - to one były bezpośrednią przyczyną śmierci syna. W chwili zdarzenia wojkowiczanin miał ponad dwa promile alkoholu w organizmie. Usłyszał zarzut zabójstwa i decyzją sądu został tymczasowo aresztowany na trzy miesiące.
Dzieci śpiewają kolędy. Kliknij i posłuchaj
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?