Na miejscu zginął 10-letni chłopiec a 8-letnia dziewczynka w ciężkim stanie trafiła do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach-Ligocie. Sanki przyczepione do czarnego, terenowego samochodu suzuki, na śliskiej nawierzchni zarzuciło na lewy, przeciwległy pas ruchu i wraz z dziećmi wpadły wprost pod autobus linii 53, który jechał z Bytomia do Sączowa.
- Widząc, co się dzieje kierowca próbował skręcić w bok i wjechał do rowu. Sanki z dziećmi wpadły więc nie wprost pod przód autobusu, ale z boku. Bardzo szybko z pomocą ruszyli mieszkańcy, którzy próbowali odkopać śnieg i dostać się do dzieci - mówi Janusz Dąbrowski, zastępca naczelnika Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Powiatowej Policji w Będzinie.
Mieszkańcy sprowadzili z pobliskiej budowy autostrady dźwig, by ratować dzieci. Przyjechała straż, podłożyła specjalne poduszki hydrauliczne i podniesiono autobus. Życia chłopca nie udało się jednak uratować, dziewczynka była reanimowana w karetce pogotowia, a potem trafiła do szpitala.
- Próbowaliśmy robić wszystko, co w naszej mocy, by ratować te dzieci. Warunki na drodze są trudne, wszędzie lód. Trudno zrozumieć, dlaczego ojciec na tak mocno obciążonej ruchem drodze zdecydował się zrobić kulig. To ogromna tragedia - mówi Leszek Fałek, przy którego posesji doszło do tego wypadku.
Ojciec dzieci był trzeźwy. Po wypadku był przesłuchiwany w Komendzie Powiatowej Policji w Będzinie. Najprawdopodobniej zostaną mu postawione zarzuty w związku ze spowodowaniem wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?