Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Troje dzieci, jeden komputer i rwące się wi-fi. O tym, jak wygląda nauka na odleglość, opowiada mama trojga dzieci z Katowic

MCH
W dobie pandemii wielu rodziców pracuje zdalnie i swój czas musi dzielić między sprawy zawodowe a szkołę dzieci.
W dobie pandemii wielu rodziców pracuje zdalnie i swój czas musi dzielić między sprawy zawodowe a szkołę dzieci. 123rf.com
Już jedno dziecko i zdalna szkoła potrafi przysporzyć rodzicom frustracji. A co dopiero jak w jednym domu jest więcej uczniów – w szczególności młodszych klas – a tylko jeden komputer i rodzic, który musi pogodzić opiekę nad dziećmi ze swoją zdalną pracą. – To jak dwa etaty – opowiada nam Małgorzata, mama trojga dzieci z Katowic.

Od środy, 25 marca, nauczyciele w całej Polsce mają obowiązkowo realizować zdalnie podstawę programową. Mogą też sprawdzać wiedzę uczniów i stawiać oceny. Jeśli jednak sądzicie, że w każdej szkole zdalne lekcje wyglądają tak, że belfer łączy się z grupą uczniów i objaśnia materiał, a potem te grzecznie zasiadają same do zadań, to sprowadzamy na ziemię.

W praktyce najczęściej wygląda to tak, że nauczyciele zadają uczniom materiał, który te mają przerobić w domu. I tutaj wkracza rodzic. Zaczyna się drukowanie zadań, słuchanie piosenek, odsyłanie potwierdzenia wykonanych zadań i w zasadzie całodzienna wymiana informacji na jednym w komunikatorów. Jeśli pomnożyć to razy trzy, wychodzi dodatkowy etat.

O to, jak daje sobie radę ze zdalną nauką swoich pociech, zapytaliśmy panią Małgorzatę, mamę trojga dzieci z Katowic.

Kolejka do komputera, przerywające wi-fi

Małgosia zasiada do lekcji z dziećmi najczęściej ok. godz. 9. W przerwie między odbieraniem jednego mejla służbowego a odpisywaniem na drugi. Dzieci ustawiają się w kolejce. Bo komputer do użytku domowego jest jeden. – Najpierw wchodzimy na stronę przedszkola i czytamy, co do zrobienia ma Kuba, bo jest przedszkolakiem i najczęściej są to jakieś zadania plastyczne, piosenki do odsłuchania czy wierszyki do przeczytania – opowiada.

Nie przegap

Później przed komputerem zasiada trzecioklasistka, a najstarszy z rodzeństwa jako ostatni, jako że najwięcej czasu zabiera mu praca przed komputerem. – Początkowo miałam wrażenie, że nauczyciele zadawali mu więcej materiału niż sami byliby w stanie zrobić z uczniami na lekcjach. Myślę, że z czasem się to trochę unormowało – opowiada katowiczanka. Niemniej zanim dzieci ogarną lekcje mija pół dnia, a raz na jakiś czas zdarzy się, że Małgosia musi usiąść z najstarszym synem i popracować do wieczora.

– Syn chodzi do piątej klasy. Od środy zaczęły się pojawiać nowe tematy z matematyki. Musiałam po swojej pracy sama usiąść, żeby sobie przypomnieć i potem wytłumaczyć synowi, bo z instrukcji nauczyciela w Internecie niewiele zrozumiał. A na koniec sprawdzić czy rozwiązał dobrze zadania i odesłać nauczycielce. Jak skończyliśmy, była już 19 – wspomina.

Zobacz koniecznie

W domu najlepiej jak jest skaner i drukarka, bo są karty pracy, które rodzice muszą wydrukować, a wykonane zadania przesłać do nauczycieli. – Nie ukrywam, że część sprzętu, jaki mamy nie jest już pierwszej młodości, nie wszędzie sięga też wi-fi więc dzieci korzystają z komputera najczęściej w salonie, który jest też moim biurem i jadalnią jednocześnie. I zdarza się, że kiedy ja wypełniam tabelki excela, z drugiego końca pokoju syn woła o pomoc przy liczeniu pola rombu, a córka prosi o pomoc, bo jakiś filmik nie chce jej się otworzyć – opowiada kobieta.

Zobacz koniecznie

To jak drugi etat, ale nie da się uniknąć zaangażowania rodziców

Jak twierdzi, na razie jeden komputer na trójkę wystarcza, bo zadania nie wymagają od dzieci długiego siedzenia przed komputerem. Większość ćwiczeń dzieci rozwiązują w swoich podręcznikach, zeszytach ćwiczeń, specjalnych arkuszach. Stara się z dziećmi kwestię lekcji zamknąć do godz. 16, z przerwą na drugie śniadanie, rzecz jasna. Choć nie zawsze się to udaje. Kiedy sama jest zawalona pracą, najmłodszym w lekcjach pomaga też babcia, która mieszka piętro niżej. Bo mąż dużo pracuje i do domu najczęściej ściąga dopiero wieczorem.

– Śmiejemy się z mężem, że jeśli zajęć online zacznie przybywać, to z czasem będziemy musieli zagospodarować też laptop dziadków – zauważa katowiczanka. – Szczerze powiedziawszy, nawet wolę, kiedy dzieci rozwiązują zadania na papierze, bo zawsze to trochę mniej męczą oczy przed ekranem. Nie wyobrażam sobie też, aby córka dała sobie sama radę z obsługą platform e-learningowych. Takie zdalne zajęcia w jej przypadku wymagałyby ode mnie poświęcania jej jeszcze więcej czasu. A tak sporo rzeczy jest w stanie zrobić sama – wyjaśnia Małgosia.

Jak jednak zaznacza katowiczanka, nie ma pretensji do nauczycieli o to, że ma teraz więcej obowiązków.

– W tej całej trudnej dla wszystkich sytuacji starają się, jak mogą. Moim zdaniem znajdują bardzo dużo interesujących materiałów, biorą pod uwagę nasze uwagi i wnioski. Są do dyspozycji rodziców i dzieci, kiedy pojawia się jakiś problem. Niestety nie unikną angażowania rodziców. Zwłaszcza w przypadku uczniów klas 1-3. To ja muszę wydrukować dziecku wszystkie materiały, dopilnować, żeby dzieci wszystko zrobiły, odsłuchały, a na koniec odesłać wszystko z powrotem. Czasem to jak drugi etat – rozkłada ręce.

enter>🔔🔔🔔

Pobierz bezpłatną aplikację Dziennika Zachodniego i bądź na bieżąco!

Oprócz standardowych kategorii, z powodu panującej epidemii, wprowadziliśmy do niej zakładkę, w której znajdziesz wszystkie aktualne informacje związane z epidemią koronawirusa.

Aplikacja jest bezpłatna i nie wymaga logowania.

Bądź na bieżąco i obserwuj

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera