- Rozmowa z dr hab. Tomaszem Hukiem, pedagogiem i profesorem na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach
- Morderstwo 11-latka z Katowic wstrząsnęło całą Polską. Pedagog mówi o tym, jak poradzić sobie z lękiem, jaki ta zbrodnia wywołuje
- "Pytanie, czy można było zaradzić tragedii, jaka spotkała chłopca i jego rodzinę, zadają sobie chyba teraz wszyscy"
- W jaki sposób rodzice powinni rozmawiać z dziećmi o pedofilii i zagrożeniach, jakie niesie świat dorosłych?
- "Małe dziecko nie potrzebuje szczegółów, ale powinno wiedzieć, że są źli ludzie"
- Gdzie jest granica między ostrzeżeniem a straszeniem skutkującym tym, że dziecko będzie się wszystkiego i wszystkich bało?
***
Czy można było zapobiec temu, co stało się z 11-letnim Sebastianem, porwanym i zabitym przez 41-latka z Sosnowca? Jak mamy jeszcze bardziej chronić dzieci? Straszyć je czarną wołgą, jak to robiły poprzednie pokolenia?
Pytanie, czy można było zaradzić tragedii, jaka spotkała chłopca i jego rodzinę, zadają sobie chyba teraz wszyscy. Mieszkam w Dąbrówce Małej, tej samej dzielnicy Katowic, w której mieszkał Sebastian. Wiem, jak bardzo tutaj ludzie przeżywają tę sytuację, nie mogą w nią uwierzyć i analizują, jak mogło do niej dojść. Przecież pod koniec maja, o godzinie 19 już nie jest ciemno. Jak to możliwe, że koło placu zabaw nie było żadnego przechodnia, żadnego świadka? To straszny zbieg okoliczności. Jest jednak faktem, że dziecko w pewnym momencie zostało samo, wracało samotnie do domu, bez towarzystwa kolegów czy bez opieki dorosłych. Nawet jeśli droga nie była daleka, to nie powinno się nigdy wydarzyć.
Chłopiec bawił się z rówieśnikami na świeżym powietrzu, co z powodu pandemii długo nie było możliwe. Zapytał SMS-em mamę, czy może zostać pół godziny dłużej. Zachował się prawidłowo, był rozsądny.
Ale nie wiemy, dlaczego nie zadzwonił, tylko napisał. Może SMS-a wysłał z jego telefonu porywacz, żeby opóźnić poszukiwania? Dopiero gdy poznamy więcej faktów ze sposobu działania napastnika, to być może uzyskamy odpowiedź, która pozwoli w przyszłości uchronić inne dzieci przed podobnym nieszczęściem. Nie dajmy uśpić naszej czujności, trzeba uczulać dzieci na to, żeby przez miejsca, gdzie nie ma zbyt wielu ludzi, które mogą być opustoszałe, nigdy nie szły same.
Zaledwie dwa dni wcześniej zamaskowany mężczyzna w pobliżu ogródków działkowych w Szopienicach gonił 13-latkę. Dziewczynka też wracała ze spotkania z rówieśnikami, niosła plecak. Wokół nie było nikogo, kto by ją uratował, ale napastnik potknął się, przewrócił i dziecko zdążyło uciec.
Jaka szkoda, że nie zostało to bardziej nagłośnione przez media społecznościowe, które reagują na takie sprawy niemal błyskawicznie. Kiedy zaginął Sebastian, sieć rozgrzała się do czerwoności. Gdyby wiedziano, że dwa dni wcześniej obudził się jakiś drapieżnik, który w okolicy poluje na dzieci, może rodzice byliby bardziej czujni, może Sebastian musiałby wrócić wcześniej lub nie szedłby samotnie. Każdy sygnał o zagrożeniu dzieci jest bardzo ważny, czasem na wagę życia. Nagłaśnianie takich alarmów to właśnie dobra strona mediów cyfrowych.
Ale czy można wciąż trzymać dzieci pod kloszem? Starsze pokolenie w dzieciństwie biegało gdzie chciało, chociaż trzeba przyznać, że było porządnie straszone. A porwań czy zabójstw było jakby o wiele mniej.
Dawniej zdarzały się napaści na dzieci, oczywiście, może nawet tak samo często jak dzisiaj, ale mało kto o nich słyszał. Media nie były szybkie, czasem władza nie chciała, żeby takie przypadki nagłaśniano. Mimo to, dorośli wiedzieli, że dzieci trzeba koniecznie ostrzegać przed złymi ludźmi i niebezpiecznym sytuacjami. W różnych okresach historycznych rodzice uczyli je, jak zachowywać ostrożność i kogo się bać na swój własny, związany z epoką sposób. Baśnie braci Grimm to przecież jedno wielkie straszenie i ostrzeżenie. Opublikowane na początku XIX wieku, mają korzenie w głębokiej przeszłości. Historia Czerwonego Kapturka metaforycznie pokazuje, że samotne dziecko w lesie może stać się ofiarą złego wilka, a poza tym ufność wobec nieznanego osobnika może skończyć się dla dziecka zgubą.
W oryginale bajki braci Grimm są bardzo okrutne. Baba Jaga chciała przecież upiec Jasia i Małgosię, którzy zabłądzili w lesie. Nieźle też w XIX wieku straszył niejaki Hoffman w bajkach dla niegrzecznych dzieci. Kiedy Julek został sam w domu, wpuścił krawca, który obciął mu palce. ,,Płacze Julek, żal niebodze, a paluszki na podłodze.”
W bardziej współczesnych czasach straszono czarną wołgą, która porywała dzieci, co dawało rodzicom nadzieję, że nie wsiądą do obcego auta. Z kolei straszenie kimś obcym, dziwnie wyglądającym, miało je zniechęcić do kontaktów z nieznajomymi. Teraz już raczej nie snuje się okrutnych opowieści, ale dzieci na ogół są dobrze pilnowane. Nie ma już tak beztroskiego biegania po podwórkach czy zakamarkach miasta bez nadzoru, na ulicach i w szkołach jest monitoring. To przecież dzięki monitoringowi udało się namierzyć samochód porywacza Sebastiana, chociaż mimo wszystko nie udało się chłopca ocalić. Dlatego tak ważne są rozmowy z dziećmi o tym, co może stanowić dla nich zagrożenie.
Z dzieckiem trudno rozmawiać o pedofilii.
Nie jest tak trudno, jeśli używamy pojęć zrozumiałych dla niego w danym wieku. Jeśli mówimy jego słowami. Małe dziecko nie potrzebuje szczegółów, ale powinno wiedzieć, że są źli ludzie, którzy mogą próbować je skrzywdzić. Są tereny, gdzie zagrożenie jest większe niż gdzie indziej, na przykład zagajniki, ciemne ulice, ogródki działkowe, piwnice. W takie miejsca dzieci stanowczo nie powinny chodzić pojedynczo. Muszą też wiedzieć, gdzie i komu przekazać informacje o niepokojących ich sytuacjach, jak reagować, jeśli poczują się zagrożenie. Jakie zachowania, gesty są niewłaściwe, jaki dotyk jest niedopuszczalny.
Ale gdzie jest granica między ostrzeżeniem a takim straszeniem, że dziecko będzie się wszystkiego i wszystkich bało?
Niełatwe pytanie. Trzeba posłuchać swojej intuicji, obserwować, jak dziecko reaguje. Czytać odpowiednie bajki, książki, które uczą życia, pokazują ludzkie charaktery, kształtują postawę ograniczonego zaufania do nieznajomych. I oczywiście nie wystawiać dziecka na próbę, bo dzieci muszą być należycie chronione przez opiekunów.
Zabójstwo Sebastiana jest wstrząsem dla jego kolegów i koleżanek. Czy mogą uporać się z taką traumą same?
Pomoc po takiej tragedii jest nie tylko potrzebna, ale niezbędna. Rozpacz matki jest nie do wyobrażenia, na to doświadczenie nie ma słów, bo to najgorsze, co może człowieka spotkać. Przeżywają też stratę koleżanki i koledzy Sebastiana, jego nauczyciele. Ten cios spadł na szkołę tuż przed egzaminami ósmoklasisty, a uczniowie mogą być psychicznie rozbici. Powinni z nimi rozmawiać nie tylko rodzice, wychowawcy, psycholodzy czy pedagodzy, ale też policjanci. Rozmowy prowadzone z różnej perspektywy pomagają opanować lęk. Zresztą nikt, kto cierpi, nie powinien być osamotniony.
Rozmawiała: Grażyna Kuźnik
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
Polecane oferty
kup teraz

Sony Xperia 1 IV 12/256GB Czarny
smartfon xperia 1 iv dysponuje najlepszymi rozwiąz…
kup teraz

Apple iPhone 14 Plus 256GB Żółty
Okres gwarancji: 12 miesięcyWyposażenie: iPhone z …
kup teraz

Doogee S98 8/256GB Czarny
Smartfony Doogee. Flagowy model Doogee S98 został …
kup teraz

Redmi 10C 4/128GB Zielony
Redmi 10C Szybkość i niezwykła wydajność dzięki Sn…
Reprezentacja Polski. Rzecznik PZPN o problemach w kadrze