Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tuskowi nie starcza już odwagi i charakteru

Jerzy Gorzelik
Lider Platformy coraz bardziej ulega pokusie sprawowania władzy w stylu wschodniego satrapy, choć, oddajmy mu sprawiedliwość, z mniejszą dozą zadęcia i taniego blichtru niż robił to Jarosław Kaczyński

No i zaczęła się nam na dobre długo zapowiadana przez Donalda Tuska debata konstytucyjna. Ochoczo włączyła się do niej ludowa partia-sojuszniczka, próbująca, dotąd z lichym skutkiem, kąpać się w sondażowym blasku Platformy Obywatelskiej i wejść do politycznego mainstreamu.

Podstawowym zmartwieniem uczestników dyskusji - która rzadko wznosi się ponad poziom sporu jowialnych gości spod budki z piwem, roztrząsających fundamentalne kwestie ludzkiej egzystencji - pozostaje, czy wzmocnić prezydenta, czy też premiera.

Jako obywatel nie ekscytuję się alternatywą "więcej dla prezydenta czy premiera". Wyznacza ona oś dyskusji równie ułomną, jak sama konstytucja

Pewni siebie koalicjanci, których popularność oparła się nawet atakowi jednorękich bandytów, nie zadają sobie nawet większego trudu, by ukryć, że za propozycjami zmian kryją się doraźne, partyjne interesy. Sytuacja taka nikogo zresztą nie zaskakuje w państwie, w którym ordynację wyborczą wielokrotnie krojono pod aktualną parlamentarną większość.

Zmiana konstytucji! Dla nas czy dla rządzących?
Obecna konstytucja jest dokumentem miernym i wymaga nie tyle poprawek, co gruntownych zmian. Przed referendum rozstrzygającym o jej przyjęciu decyzję na "nie" podjąłem już w momencie wyciągnięcia z pocztowej skrzynki sporej broszury, rozesłanej do wszystkich obywateli.
Dlaczego? Otóż konstytucja inaczej zwana jest ustawą zasadniczą. Zdrowy rozsądek podpowiada zatem, by wypowiadała się w kwestiach zasadniczych. Tymczasem trudno oprzeć się wrażeniu, że twórcy tej obecnie obowiązującej najchętniej przelaliby na papier, zdecydowanie zbyt cierpliwy, całą swoją wiedzę o życiu i świecie współczesnym.
Konia z rzędem temu, kto wytłumaczy w sposób nie obrażający ludzkiej inteligencji, a zarazem nie stawiający w złym świetle twórców owego ułomnego aktu prawnego, dlaczego na jego kartach zapisano zasadę proporcjonalności wyborów do Sejmu.

Poza brakiem woli parlamentarnych partii, które tradycyjnie preferują sprawdzoną drogę do politycznych konfitur, jest to główna przeszkoda we wprowadzeniu jednomandatowych okręgów wyborczych.
Nic nie wskazuje na to, by obecna debata miała doprowadzić do poszerzenia zakresu obywatelskich swobód i przeobrażenia demokratury - jak jeden z publicystów określił system, w którym udział społeczeństwa w sprawowaniu władzy kończy się wraz z wrzuceniem kartki do urny - w rzeczywistą demokrację. Nie jest to bowiem zamiarem tych, którzy podejmować będą decyzje, a którzy nie ukrywają, że chodzi przede wszystkim o to, by rządowi rządziło się łatwiej. Najlepiej bez ryzyka prezydenckiego weta, a także, być może, bez Senatu (pomysłodawcy w swej niezmierzonej dobroci godzą się na pozostawienie Sejmu, choć w okrojonym kształcie).

Pomysł likwidacji izby wyższej parlamentu kołacze się w głowach polityków Platformy Obywatelskiej już od dawna. Wykopanie z ustroju Rzeczpospolitej przechowalni celebrytów, którym zamarzyła się polityczna kariera, może liczyć na zrozumienie znacznej części społeczeństwa, mamionego perspektywą budżetowych oszczędności.
I choć obecne propozycje nie sięgają tak daleko, owej pokusie wdzięczącej się do wyborców Platformie trudno będzie się oprzeć, charakteru bowiem pokazała dotąd nie więcej niż eunuch w haremie sułtana.

Senat potrzebny,
ale jedynie w wersji
regionalnej

Owszem, w swoim obecnym kształcie Senat wydaje się zbędnym luksusem. W państwach silnie zdecentralizowanych odgrywa jednak rolę znaczącą i potrzebną, jako reprezentacja regionów, broniących prowincji przed dyktatem wszechwładnego centrum. Paradoksalnie pomysł przekształcenia izby wyższej w tym właśnie duchu pojawiał się w programie Ligi Polskich Rodzin - partii, którą trudno kojarzyć z wolą dowartościowania regionalnych społeczności. Tymczasem PO, roztaczająca swego czasu wizje decentralizacji państwa, rezygnuje z reformy, która mogłaby owemu procesowi znakomicie służyć. Zamiast chory Senat leczyć, zamierza go okroić, pozostawić samemu sobie, a w dalszej perspektywie najpewniej dorżnąć.
Ot, kolejny przykład partyjnej schizofrenii i zbójeckiego populizmu w jednym. Platforma w tych planach nie jest osamotniona. Postulat rozpędzenia izby wyższej, bez platformianego owijania w bawełnę, podjął wspomniany już PSL, a także część polityków SLD.

Przypomnijmy sobie,
jak parę lat temu
gadał Tusk młody

Jako obywatel nie ekscytuję się alternatywą "więcej dla prezydenta czy premiera?". Wyznacza ona oś dyskusji równie ułomną, jak sama konstytucja.

Istotą problemów z podziałem władzy w Rzeczpospolitej nie jest bowiem szorstka przyjaźń czy jawna niechęć między kolejnymi szefami rządu a lokatorami Pałacu Namiestnikowskiego, lecz dominacja warszawskiego centrum. Jeszcze kilkanaście lat temu dostrzegał to sam Donald Tusk, wówczas działacz Kongresu Liberalno-Demokratycznego, co znalazło wyraz w jego słowach:
"Wszędzie tam, gdzie wkracza państwo, zanika autonomia jednostki i lokalnej wspólnoty, ginie tradycja i obyczaj, umiera spontaniczność i odmienność (...). Prowincje tracą swe odrębności, pieniądze i decyzje koncentrują się w stolicy (...). Nadmiar uprawnień przynależnych rządowi centralnemu powoduje nie tylko ograniczenie naszej wolności, ale także niewydolność biurokracji, mnogość błędnych decyzji i wysokie koszty ich realizacji. Co zrozumiałe, centralna biurokracja zawsze będzie zainteresowana koncentracją praw i pieniędzy w swoim ręku. Wielu z tych polityków jeszcze dziś mówi o małych ojczyznach i samorządności, ale kiedy mowa jest o prawach i pieniądzach, zaczyna straszyć opinię publiczną rozbiciem dzielnicowym (...).

Jakże często w Polsce aspiracje do autonomii terytorialnej przedstawia się jako chęć uniezależnienia któregoś z regionów od reszty kraju, gdy tymczasem chodzi o uniezależnienie się kraju od stołecznego centrum. To stolica bałamutnie tłumaczy, że podatki z lepiej rozwiniętych regionów wspomagają bardziej zacofane, gdy w rzeczywistości pieniądze ze wszystkich regionów płyną do centrum - na jego utrzymanie i opłacenie nietrafnych z reguły decyzji (...). Pieniądze i decyzje powinny pozostawać jak najbliżej nas (...). Centrum rozwiązywać powinno wyłącznie problemy, z którymi w żaden sposób nie jest w stanie uporać się jednostka, gmina, powiat, województwo. Życie uczy, że jest ich bardzo niewiele".

Słowa te przypomnieli w lipcu bieżącego roku uczestnicy III Marszu Autonomii w skierowanej do Donalda Tuska petycji. Pozostaje ona wciąż bez odpowiedzi. Trudno się dziwić. Z perspektywy wcześniej piętnowanego centrum, gdy tylko premier umościł sobie w nim miejsce, rzeczywistość uprzednio postrzegana jako nieznośna, objawiła swój powab.

A teraz zobaczmy,
jak gada Tusk stary

I wydaje się, że tej próbie lider Platformy nie sprostał, ulegając pokusie sprawowania władzy w stylu wschodniego satrapy, choć, oddajmy mu sprawiedliwość, z mniejszą dozą zadęcia i taniego blichtru niż jego poprzednik.

Jarosław Kaczyński przejdzie do historii jako ten, który swą obłąkańczą wizję scentralizowanego państwa usiłował realizować z uporem godnym lepszej sprawy.

Donald Tusk natomiast, jak twierdzą niektórzy - "tknięty geniuszem", zapamiętany może zostać jako polityk, któremu zabrakło odwagi i charakteru, by wdrożyć projekt oparty na trzeźwej ocenie sytuacji. Kolejny z tych, którzy, doświadczając rozkoszy władzy skupionej w warszawskim centrum, zatracili ostrość spojrzenia i zagłuszyli głos zdrowego rozsądku. A ten ostatni na pytanie "mocny premier czy mocny prezydent?" - odpowiada: mocne regiony!

***
Dr Jerzy Gorzelik (ur. 1971 w Zabrzu) jest śląskim historykiem sztuki i regionalnym politykiem, przewodniczącym Ruchu Autonomii Śląska (od 2003). Wykłada na Uniwersytecie Śląskim. Żonaty, ma trzy córki. Mieszka w Katowicach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!