Przez kilka, może kilkanaście, dni będziemy widzieć propagandowy festiwal z udziałem rządu i samorządu wojewódzkiego związany z umową społeczną dla górnictwa (parafowana w środę, 28 kwietnia, wkrótce podpisanie). Władza przekonywać będzie, że dba o ludzi, bo nie daje umrzeć górnictwu i Śląskowi, górnicze związki zawodowe zaś prezentować się będą jako jedyni obrońcy Śląska.
Powiedzmy sobie zaraz, że istnienie takiej umowy nie zaszkodzi - jak nie zaszkodziły liczne plany, kontrakty i umowy dla Śląska, jakie mieliśmy przez ostatnie 30 lat - ale też zapewne w jakimś zasadniczym stopniu nie pomoże. W tworzeniu planów, kontraktów i umów, a potem ich propagandowym wykorzystaniu, politycy są bowiem bardzo dobrzy - gorzej z ich realizacją.
Po pierwsze, należy pamiętać, że umowa, która sięga aż roku 2049 (likwidacja ostatnich kopalń węgla: Chwałowice, Jankowice, Sobieski, Janina, Bogdanka; odrębnie traktowane są kopalnie JSW) to mrzonki i fantazje. Nikt bowiem w takiej perspektywie czasowej nie jest w stanie powiedzieć niczego konkretnego o sytuacji naszego regionu świata (a co dopiero Śląska) w kontekście rozwojowym, ekonomicznym, klimatycznym, technologicznym.
Co więcej, nikt nie jest w stanie dziś odpowiedzieć na pytanie, czy nie zmienią się cele klimatyczne, nie mówiąc o konkretnych kosztach emisji, podobnie, jak nie jest do końca jasne - by uprościć - z czego produkować będziemy prąd. Słuszne są więc przewidywania rozumnych ekspertów, że umowa dość szybko (po propagandowym jej wykorzystaniu) może trafić na półkę i się kurzyć. A kopalnie będą istniały bądź nie - w zależności od sytuacji biznesowej i geologicznej (bo więcej węgla, po który łatwo sięgnąć, nie będzie).
Po drugie, należy pamiętać, że całą tę umowę musi zaakceptować Komisja Europejska. A to dlatego, że jest tam zaszyta spora pomoc publiczna. Znający się na rzeczy prawnicy z ClientEarth zwracają uwagę, że „w prawie unijnym istnieją szczegółowe przepisy dotyczące pomocy publicznej dla górnictwa węgla kamiennego i aktualnie nie przewidują one możliwości przyznawania pomocy operacyjnej dla działających kopalń. Dodatkowym utrudnieniem jest okoliczność, że obecnie Komisja Europejska, badając proponowane przez państwo środki pomocowe, analizuje ich wpływ na klimat, a unijne prawo konkurencji znajduje się w procesie dostosowania do celu neutralności klimatycznej do 2050 roku”.
Po trzecie, należy pamiętać, że o ile zablokowane może zostać wspieranie działającej branży (jak wyżej), to prawdopodobna jest pomoc w zakresie likwidacji kopalń. I to dobrze. Najważniejszą częścią tej umowy jest ta, gdzie mowa o Funduszu Sprawiedliwej Transformacji (2 mld euro).
Po czwarte, należy pamiętać, że ewidentnym nadużyciem jest wiązanie istnienia sektora górniczego i pomocy dla tego sektora z długofalową pomyślnością Śląska. To miraż, jaki lubią roztaczać związki górnicze, które żyją z ciągłej transformacji branży. Prawda jest taka, że Śląsk jest już o wiele dalej niż górnictwo, czako i Barbórka (dość powiedzieć, że w branży automotive pracuje już u nas więcej ludzi niż w górnictwie).
Po piąte, zapewne najwięcej emocji wzbudzać będzie kwestia odpraw dla górników, ale warto zwrócić uwagę na kolejne etapy procesu odchodzenia z pracy (bo diabeł tkwi w szczegółach). A najmniej kuriozum: powołanie „ośrodka zajmującego się dziedzictwem górniczym” przy Muzeum Górnictwa Węglowego w Zabrzu (Po co? Nie wiem.)
Po szóste, gdyby samorząd wojewódzki był trochę roztropniejszy i myślał samodzielnie, to nie basowałby bezrefleksyjnie rządowi i nie grzał się w świetle jupiterów, tylko stałby się strażnikiem realizacji tej umowy.
Marek Twaróg, redaktor naczelny DZ
[email protected]
iPolitycznie - Czy słowa Stefańczuka o Wołyniu to przełom?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?