Rodzice zamordowanej w walentynki 27-letniej Hanny z Tychów postanowili wytoczyć policji proces zabagatelizowanie skarg ich córki. Historia ostatecznie zakończyła się tragedią. Nawokandę sprawa ma trafić wlistopadzie.
- Chcemy doprowadzić do tego, by dziewczyny, które jak nasza Hania będą usiłowały szukać na policji pomocy, były należycie wysłuchane - mówi mama Hanny. - Sprawy z uczuciem w tle nigdy nie są proste. Gdyby go nie było, nie byłoby sprawy. A gdy dziewczyna kocha, jest rozdarta. Bo z jednej strony jest człowiek, który ją krzywdzi, a z drugiej - miłość, która nie pozwala się odciąć. Ktoś to na policji musi wreszcie zrozumieć - wyjaśnia kobieta.
Przypomnijmy: minęło osiem miesięcy od śmierci 27-letniej Hanny, zamordowanej przez 33-letniego mężczyznę, który mówił, że ją kocha. I nadal nie wszystkie karty w tej sprawie są odkryte. Śledztwo przedłużono do 15 listopada.
Dla rodziców dziewczyny to dodatkowy ból. - Nawet ubrań naszej Hani mi nie wydano. „Po co to pani?”, usłyszałam. A choćby dlatego, żeby te pamiątki po moim dziecku nie walały się gdzieś po świecie - mówi mama. - Z trudem, i tylko dzięki osobistej interwencji komisarza ds. kryminalnych wydobyłam jej torebkę i biżuterię, ale już okularów nie dostałam - opowiada.
Hanna zginęła ugodzona nożem przez mężczyznę, z którym była związana przez dwa lata. 33-latek popełnił potem samobójstwo. Do tragedii doszło w mieszkaniu w Tychach, które wynajmowali. Oba ciała znaleziono w niedzielne przedpołudnie, 15 lutego.
Nie był to szczęśliwy związek. Hanna próbowała się z niego wycofać, ale mężczyzna nie chciał dać się wymazać z jej życia. Nachodził, dzwonił, słał dziennie dziesiątki SMS-ów. Hanna bała się go. „On może wszystko”, napisała mamie na kartce. - O swoich obawach informowała policję. Była tam i sama, i z bratem, ale nikt jej nie traktował poważnie - wspominają rodzice. - Czuła bezsens takich zgłoszeń. Czuła się tym bardziej bezradna, że policja bagatelizowała sprawę, choć znała tego, na którego nasza córka się skarżyła. Ten człowiek był bowiem notowany za kolizje z prawem. Nawet raz trafił do aresztu za zdemolowanie auta sąsiada i próbę wręczenia łapówki policjantom, którzy przyjechali na interwencję. Policja nie chciała jednak łączyć jej skarg z człowiekiem, którego zatrzymywała w innych sprawach, choć jego zachowanie za każdym razem jednoznacznie wskazywało, że jest agresywny - opowiadają.
„Na policję już nie pójdę” - takie zdanie też pozostało po Hannie na piśmie. Do dziś w jej domu rodzinnym wszystko pozostało tak, jakby zaraz miała wrócić. Na klatce schodowej stoją jej buty, na wieszaku wiszą jej czapka i szalik. W kolorze turkusowym. - Zawsze lubiła turkusy - wspomina mama. - Wszystko musiało być turkusowe. Turkusiki potrafiła nakleić nawet na cukiernicy. Wszystko wokół niej musiało być lekko podrasowane.
*Loteria paragonowa: Jak się zarejestrować? Kiedy losowanie nagród?
*Jesteś Ślązakiem, Zagłębiakiem, czy czystym gorolem? ROZWIĄŻ QUIZ
*Nowe restauracje w Katowicach zapraszają SPRAWDŹ ADRES I MENU
*Tajemnice różańca. Jak odmawiać różaniec? Tłumaczy ks. Mirosław Tosza
*Rolnik szuka żony ODCINEK 7 STRESZCZENIE Paulina odchodzi
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?