Uchodźcy we Wrocławiu. Mnóstwo osób koczuje na Dworcu Głównym [ZDJĘCIA]

Każdego dnia do Wrocławia przyjeżdża kilka tysięcy uchodźców. W zdecydowanej większości to kobiety z dziećmi i seniorzy. Już w momencie wyjścia z pociągu trafiają pod skrzydła wolontariuszy. To wrocławianie, ale i mieszkańcy Dolnego Śląska, którzy nie potrafili bezczynnie patrzeć na dramaty uchodźców.

We Wrocławiu decyduje się ich dalszy los. Niektórzy są odbierani przez bliskich i znajomych, inni oczekują na przesiadkę do kolejnych miast lub pociągów kierujących się na zachód Europy. Są też tacy, którzy na Dolny Śląsk trafili zupełnie sami i to oni potrzebują największej pomocy.

Każda możliwa powierzchnia na wrocławskim Dworcu Głównym jest obecnie zastawiona łóżkami polowymi, karimatami, materacami. Trafiają tu osoby, które oczekują na dalszą podróż lub takie, które jeszcze nie otrzymały informacji gdzie mogą się zatrzymać na dłużej. Całość rzeczywiście przypomina obóz dla uchodźców.

- Wszystko co tutaj się dzieje jest skoordynowane niemal wyłącznie przez wolontariuszy, którzy działają tu dobrowolnie przez całą dobę. Zbudowaliśmy naprawdę solidne fundamenty. Uformowana przez nas struktura działania obejmuje współpracę z Fundacjami, organizacjami pożytku publicznego i służbami. Stworzyliśmy sprawnie działającą i wydolną jednostkę, która zajęła się już kilkudziesięcioma tysiącami Uchodźców - informują wolontariusze, którzy kolejny już dzień pomagają dalej. - Jednocześnie apelujemy do władz rządowych o wprowadzenie realnych rozwiązań systemowych w procesie pomocy dla Uchodźców - czytamy dalej w ich apelu.

Wśród nocujących na dworcu jest pani Olga Tatarcziuk. Przyjechała z okolic Fastowa. Czekała w kolejce do Wojewódzkiego Punktu Informacyjnego dla Uchodźców z Ukrainy 45 minut po lokum. Odeszła jednak niezadowolona.

- Nie było żadnego wolnego miejsca we Wrocławiu. Zaproponowano mi m.in. Polanicę-Zdrój, ale ja nie chcę tam jechać. To za daleko. Mam taki plan, żeby zaglądać do punktu i pytać o kwaterę we Wrocławiu. Mam nadzieję, że uda mi się zostać w tym mieście. Na razie noc spędzę tutaj. Mam karimatę, nie jest zimno. Dostałam od wolontariuszy mnóstwo jedzenia. Przeczekam ten trudny moment – stwierdza 45-latka.

Anastasia Zafirova śpi na dworcu na dmuchanym materacu. Razem z nią dwóch kilkuletnich synów.

- Zostaliśmy zapisani na kwaterę, ale powiedziano nam, że transport przyjedzie dopiero około 5 rano, więc czekamy cierpliwie. Chcę wiedzieć przede wszystkim, że ja i moje dzieci są bezpieczne i trafimy do sprawdzonego miejsca – mówi Ukrainka.

Jak usłyszeliśmy od wolontariuszy na dworcu nie brakuje obecnie jedzenia, czy picia. Praktycznie cały czas kolejni wrocławianie przybywają z darami. Większym problemem jest niedostateczna liczba pryszniców. Oczywiście sytuacja z zaopatrzeniem jest dynamiczna i zmienia się z godziny na godzinę.

Aktualną sytuację na wrocławskim dworcu, z perspektywy wolontariuszy, można śledzić na profilu Pomoc dla Ukrainy - PKP Wrocław na Facebook'u.