Nafaszerował się środkami odurzającymi, leżał przy drzwiach piwnicy w obcej kamienicy. Nie wiadomo, czy było to samobójstwo, czy chłopiec przedawkował.
Tego nikt się po nim nie spodziewał. W telewizji wystąpił jako awanturnik, który znęca się nad innymi. Matka skarżyła się, że Kamil pije, rozrabia, terroryzuje ją, a ona żyje w strachu. Opowiadała na wizji, że ma złego syna.
Po śmierci Kamila ludzie zaczęli mówić, że to ona była złą matką. Kilku dawnych mieszkańców sosnowieckiego ośrodka dla ofiar przemocy w rodzinie chce opowiedzieć prokuratorowi, co ich zdaniem, doprowadziło Kamila do śmierci.
... w roli drania
- Kamil mówił mi, że jego nagrania tak zmontowano, że wyszedł na bandytę. Całe życie nie mógł się obronić przed matką - opowiada Jarek (imię na jego prośbę zmienione) jeden z jego znajomych z ośrodka.
Prokuratura Rejonowa w Sosnowcu prowadzi w tej sprawie śledztwo, aby ustalić rzeczywistą przyczynę śmierci 15-latka. Zwróciła się także do TVN o przekazanie nagrań odcinka pod tytułem "Mam kwas ze starymi", w którym chłopak kłócił się z matką.
- Nie wiadomo jeszcze, czy doszło do samobójstwa. Ale badamy różne wątki. Jeśli telewizja zdecydowała się pokazać nieletniego, niedojrzałego chłopca w takiej trudnej dla niego sytuacji, to powinna liczyć się z konsekwencjami - stwierdza Elżbieta Cichy, szefowa Prokuratury Rejonowej w Sosnowcu.
Jarek przypuszcza, że do telewizji zaciągnęła Kamila matka. Chłopcy poznali się w ośrodku dla ofiar przemocy. Obaj mieli podobne historie; trafili tutaj z matkami, które uciekały przed agresją pijących mężów. Pobyt miał trwać kilka tygodni, przeciągnął się o wiele dłużej. Kamil mieszkał tu kilka lat. Okazało się, że jego matce nie jest łatwo zmienić życie, usamodzielnić się, znaleźć nowe mieszkanie. Jarek widział z bliska, jak fatalnie im się układa. Nie chciałby być w jego skórze.
Opowiada nam, że kiedy zobaczył program w telewizji o tym, jak to podły jest Kamil i jak znęca się nad matką, przeżył szok. Nie mógł zrozumieć, jak kobiecie udało się przekonać do siebie realizatorów "Rozmów w toku" i dlaczego Kamil zgodził się jednak grać rolę złego, mówić o sprawach, o których najczęściej milczał? Przecież na co dzień wstydził się opowiadać o tym, co dzieje się w jego rodzinie. O wszystkim wiedzieli tylko sąsiedzi z ośrodka.
- Był uzależniony od matki, nie miał nikogo innego. Ona musiała wyprowadzić się z ośrodka, mieszkała na swoim i widocznie ją to przerosło. Znowu zamierzała wrócić tam, gdzie wszystko miała jak na tacy. Mąż już zniknął, więc Kamil był pod ręką. To teraz on przejął rolę drania, a ona jego ofiary - Jarek stawia ostrą diagnozę.
W dodatku jest pewien, że nie wszystko, co mówił Kamil, przedstawiono w telewizji. Pokazano tylko wersję czarno-białą. Kamilowi na pewno nie o to chodziło.
... nikt nie wiedział, jak go wyrwać
Już w ośrodku, zdaniem Jarka, Kamil dawał znaki, że jest na granicy wyczerpania nerwowego. Ale on nie potrafił mu pomóc.
- Radziłem mu, żeby jeszcze poczekał, a potem uciekł od matki. Gdziekolwiek, do dziadków, do ojca, do jakiejś rodziny, byle dalej - mówi Jarek. - I byłem pewien, że ucieknie. Ale nie tak, jak to zrobił. Może naprawdę nie miał gdzie. Myślę, że mógł popełnić samobójstwo po tym, jak już o nim, jako o złym synu, bijącym matkę, usłyszała cała Polska. Dowiedzieli się w nowej szkole. Może poczuł, że przegrał? - zastanawia się Jarek.
Maria (ona także prosi o zmianę imienia - przyp. red.), która kilka lat spędziła w ośrodku, potwierdza wersję Jarka. Sama dobrze wie, co to znaczy przemoc domowa, jak niszczy człowieka. Kiedy już tutaj mieszkała, na ulicy dopadł ją mąż psychopata i strasznie pobił. Prześladowcy nie rezygnują tak łatwo, stale czyhają na kobiety z ośrodka, w każdej chwili mogą zaatakować. Żyjesz w strachu. Na ulicy Maria bała się męża, a w ośrodku matki Kamila.
- Szłam do ośrodka z duszą na ramieniu, bo mogła mnie oskarżyć nie wiadomo o co, tak jak syna. Współczułam Kamilowie, bo on był całkowicie na jej łasce. A ona potrafiła wzywać na niego policję bez żadnego powodu, grozić, że się zabije. Nie mógł liczyć na pomoc instytucji, bo nikt mu nie wierzył. Ja też nie wiedziałam, jak go wyrwać z tego piekła. Sama potrzebowałam wsparcia - przyznaje Maria.
Teraz uważa, że chłopcem powinni zająć się pracownicy ośrodka. Mogli zlecić badania, które by określiły, jaki wpływ na jego rozwój ma zachowanie się matki. Trudno przecież uwierzyć, że dorosła kobieta jest maltretowana przez niemal dziecko. Kiedy zaczęła go oskarżać o znęcanie się, był w podstawówce.
- I w dodatku nikt tego nie widział oprócz niej. Chociaż w ośrodku wszyscy mieszkają na kupie - opowiada. Ale kończyło się na tym, że opiekunowie potępiali Kamila. To dziecko nie miało ani przykładu, ani znikąd pomocy - dodaje Maria.
Zauważyła, że Kamil z wiekiem zaczął się zmieniać. Czasem bił młodszych od siebie, śmiał się, z tego, że ich boli. I nie potrafił wyjaśnić, dlaczego to robi. Zaczynał wierzyć, że jest zły, bo matka tak mówiła - komentuje Maria.
Był dla niej wszystkim
Znajomi z ośrodka pamiętają, że kiedy Kamil był młodszy, bardzo dobrze się uczył, miał świadectwa z czerwonym paskiem. W nagrodę wyjechał do Francji w ramach wymiany uczniów. Słyszeli, że płakał, kiedy pobyt się kończył. Dziś już nikt nie dowie się, czy dlatego, że bał się powrotu do domu.
Joanna podaje prawdziwe imię, bo nie boi się prawdy. W samorządowym kolegium wychowawczym wygrała sprawę z ośrodkiem, który ukarał ją po skardze matki Kamila o pobicie. Musiała nagle opuścić schronienie, znalazła się niemal na bruku. - Miała obsesję, że wszyscy ją krzywdzą. Skłamała, że ją napadłam i uderzyłam, ale nie miała na to żadnych świadków. To było bezczelne kłamstwo. Kierownictwo ośrodka jej uwierzyło, ale ja się nie dałam. Zaskarżyłam ich karę i kolegium uznało, że nie mieli podstaw, żeby mnie wyrzucić - opowiada Joanna.
Podkreśla, że najbezpieczniej było schodzić tej kobiecie z drogi. Ale Kamil musiał przy niej trwać. Bał się, że przez niego popełni samobójstwo.
- Mnie też tak straszyła samobójstwem. A ja na to, zrób to, wszyscy będą mieli spokój. Bardzo się rozzłościła - wspomina Joanna.
Nie wszyscy mieszkańcy ośrodka mają złe zdanie o matce Kamila. Jego pracownicy w ogóle nie chcą o niej mówić, oprócz tego, że była dobrą matką. Nie mieli wobec niej żadnych zastrzeżeń. A Ewa, która była tu kilka miesięcy, bardzo jej współczuje.
- Kochała Kamila, był dla niej wszystkim - twierdzi Ewa. - Kupiła mu komputer, internet, interesowała się jego nauką. Jest schorowana, ale sobie jakoś radziła, gdy dostała własne mieszkanie. Kamil był trudnym dzieckiem, a ostatnio jeszcze się pogorszyło, bo wpadł w złe towarzystwo. Naprawdę, ona już nie wiedziała co robić. Dlatego poszła do telewizji. Miała nadzieję, że Kamil się opamięta, że coś jej doradzą.
Tylko pierwszy krok
Realizatorzy "Rozmów w toku" przyznają, że matka Kamila sama zgłosiła się do programu. I wiedzą, dlaczego.
- Nasi bohaterowie wierzą, że przed kamerą, w obecności ekspertów, publiczności i samej gospodyni programu, uda im się rozwiązać ich problem. Dojść do porozumienia z osobą, z którą są w konflikcie - mówi Ireneusz Oprzędek, producent programu.
- Nie zapraszamy wszystkich, którzy sobie tego życzą. Zawsze weryfikujemy ich historię. Często po konsultacji z psychologami podsuwamy naszym gościom konkretne namiary na specjalistów i ośrodki wsparcia. Wiemy, że udział w programie niejednokrotnie zmienia życie naszych bohaterów na lepsze.
W przypadku Kamila i jego matki to się nie udało. Telewizji jest bardzo przykro.
- Nie możemy rozwiązywać problemów gości bez ich przekonania czy nawet wbrew nim - podkreśla producent. - Robimy ten pierwszy krok ku lepszemu, ale tylko pierwszy. Reszta zależy już od nich samych.
Matka Kamila odmówiła odpowiedzi na nasze pytania. Wyjaśniła, że nie chce już rozmawiać z żadnymi mediami.
Trudno w tej chwili jednoznacznie ocenić, co spowodowało śmierć Kamila, czy było to samobójstwo czy nieszczęśliwy wypadek. Prokuratura Rejonowa w Sosnowcu będzie musiała odpowiedzieć na wiele pytań.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?