Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Udział w posiedzeniu tylko dla wybranych

Magdalena Nowacka
Przemysław Szałański na granicy Śląska i Zagłębia. Jego zdaniem nazwa metropolii nie musi dzielić Ślązaków i Zagłębiaków
Przemysław Szałański na granicy Śląska i Zagłębia. Jego zdaniem nazwa metropolii nie musi dzielić Ślązaków i Zagłębiaków fot. Lucyna Nenow
Przedstawiciele Stowarzyszenia Forum dla Zagłębia Dąbrowskiego nie zostali wpuszczeni na ubiegłotygodniowe posiedzenie zarządu Górnośląskiego Związku Metropolitarnego w Katowicach, podczas którego miano dyskutować o nazwie przyszłej metropolii.

Forumowicze chcieli przyjrzeć się obradom i przedstawić zarządowi sugestię, że proponowana nazwa jest niezgodna z ustawą o języku polskim. Choć przedstawiciele stowarzyszenia nie kryją oburzenia, to znawcy prawa twierdzą, że wszystko odbyło się zgodnie z przepisami.

- Dyrektor GZM nie pozwolił nam wejść na obrady, które, zgodnie z ustawą o dostępie do informacji publicznej oraz zgodnie z statutem GZM, są jawne. Przyznał, że możemy się z tym nie zgodzić i dochodzić swoich praw w postępowaniu, natomiast dzisiaj nie mamy wstępu na obrady - mówi Przemysław Szałański. Przedstawiciel FdZD poprosił o statut GZM, aby dokładnie wskazać paragrafy, które upoważniają zainteresowanych do udziału w posiedzeniach związku.

- Powiedziano nam, że takich dokumentów nie ma do wglądu. Są w internecie. Poprosiliśmy też o pokazanie protokołów z posiedzeń, których też nam odmówiono. Nie rozumiem, dlaczego poważny związek zarządzający metropolią w imieniu 14 miast województwa nie jest w stanie wypełnić prostego wymogu udostępniania dokumentów w trybie wskazanym przez prawo- denerwował się Szałański.
Złożył więc w GZM skargę na to, że związek ogranicza jawność posiedzeń. Odpowiedzi nie otrzymał. Wyjaśniła się za to sprawa dostępu do dokumentów.

- Dyrektor przeprosił nas w sprawie dokumentów i udostępnił je na drugi dzień. Tłumaczył, że faktycznie powinny być dostępne, ale nie wszyscy urzędnicy o tym wiedzą - dodaje Szałański.
Rzecznik GZM twierdzi, że niewpuszczenie na obrady było zgodne z prawem.

- Jawność działania nie jest tożsama z dostępem do udziału w posiedzeniu zarządu. Zgodnie z przepisem w ustawie o dostępie do informacji publicznej jawności dotyczy posiedzeń organów władzy publicznej pochodzących z powszechnych wyborów. Zarząd GZM nie jest takim organem i jego posiedzenia nie muszą być dostępne dla osób trzecich - tłumaczy Krzysztof Krzemiński, rzecznik GZM.
Profesor Czesław Martysz z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego uważa, że obrady zarządu niekoniecznie muszą być otwarte dla wszystkich. Osoba niebędąca członkiem zarządu może zostać wpuszczona na posiedzenie, ale będzie to gest dobrej woli ze strony zarządu. - Jeżeli stosujemy porównanie np. do rad miejskich czy gminnych to posiedzenia zarządów powiatu czy województwa też nie są jawne. W skład zarządu GZM (który jest organem wykonawczym) mogą wchodzić prezydenci, ale także np. osoby przez nich oddelegowane. Rzecz w tym, że członkowie zarządu nie pochodzą z bezpośrednich powszechnych wyborów. Co innego w przypadku zgromadzenia. Tu jest pełna jawność - dodaje profesor.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!