Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urbanke: Polska "cichodajka" bez kasy

Mariusz Urbanke
Mariusz Urbanke
Mariusz Urbanke arc
Przepraszam za prymitywny tytuł, niczym z brukowca - niepodobny do tego, co znajdujecie na co dzień na łamach naszego dziennika. Uważam, podobnie jak większość znanych mi osób, że wulgaryzmy stanowiące przecinki w każdym zdaniu są oznaką potwornego upadku obyczajów i ubogiego zasobu słów.

Powiem jednak wprost: nie da się komentować wydarzeń, o których mówi dziś cała Polska - czyli taśm z podsłuchów znanych polityków - bez używania słów niecenzuralnych. Brytyjskie media cytują np. nagrane potajemnie rozmowy szefa naszego MSZ Radosława Sikorskiego, podczas których oskarża premiera Davida Camerona o "niekompetencję i durnotę". Rozpisują się też o ostrej krytyce naszego Wielkiego Brata, czyli USA, komentując słynną już wypowiedź Sikorskiego, że polsko-amerykański sojusz jest nic niewart. - Jest wręcz szkodliwy, bo stwarza Polsce fałszywe poczucie bezpieczeństwa. Skonfliktujemy się z Niemcami i Rosją, i będziemy uważali, że wszystko jest super, bo zrobiliśmy l... Amerykanom. Frajerzy - miał stwierdzić w prywatnej rozmowie Sikorski.

Polskie media od razu zakrzyknęły: Sikorski do dymisji. To prawda, język jest niewybredny, jeszcze raz powtórzę - ludzie, którzy chcą być wzorem dla innych (a przecież politycy mają ponoć takie ambicje), nie powinni tak prymitywnych sformułowań używać. Efekt jest jednak paradoksalnie korzystny dla szefa naszego MSZ - bo w prostych żołnierskich słowach powiedział to, co większość Polaków myśli od dawna: że na interesach z Amerykanami wychodzimy tak, jak kiedyś na sojuszu z ZSRR. My im świadczymy wszelką pomoc w beznadziejnych wojnach - takich jak w Iraku czy Afganistanie - a oni nawet wiz dla Polaków nie chcą znieść.

Lepiej mieć na dupie czyrak, niźli zamieszkiwać Irak - takie powiedzonko ukuli polscy żołnierze z alianckich sił okupacyjnych w okresie II wojny światowej. Dziś, używając języka naszych polityków, można opisać nasze interesy z USA tak: "Lepiej mieć na dupie czyrak, niż z Jankesem zdobyć Irak".

Gdy wybuchła II wojna w Zatoce Perskiej w 2003 roku, nasi eksperci przekonywali, że na tej operacji zarobimy 4 miliardy dolarów. A jak było w rzeczywistości? Szacuje się, że w latach 2003-2007 na działania w Iraku Polska wydała aż 830 mln zł (głównie na zakupy nowoczesnego sprzętu oraz żołd). Później nie było lepiej, doszły koszty wycofania się z Iraku - w sumie na tej operacji mieliśmy "w plecy" jakieś 1,018 mld zł. Pomyślcie, ile szkół i boisk dla dzieci można za to utrzymać, ile szpitali wyremontować.

Niestety, nie wyciągnięto wniosków z irackiej porażki. Pieniądze polskiego podatnika pochłania teraz misja w Afganistanie - jest prawie trzy razy droższa od irackiej. Na wojnie irackiej straciło też wiele polskich firm. W przeszłości Irak był bowiem jednym z najważniejszych partnerów handlowych Polski wśród krajów rozwijających się.
Dromex budował odcinek autostrady A1 między Basrą a Bagdadem - dokładnie ten, po którym jechały później amerykańskie jednostki. Polacy budowali w Iraku również kopalnie oraz jedną z największych stalowni - w Basrze. A co było później? "W ubiegłym roku Polska eksportowała do Iraku głównie opony i dętki samochodowe oraz urządzenia elektryczne i oświetleniowe. Importujemy niewiele - sprzęt transportowy i owoce (melony, arbuzy i orzechy)" - to cytat z prasy, która opisywała kontakty polsko-irackie po wojnie.

Wszystko się bowiem urwało po inwazji Iraku na Kuwejt i wprowadzeniu embarga przez Radę Bezpieczeństwa ONZ. Polskie firmy od razu poniosły wielkie straty, bo Irak zajął ich sprzęt i bazy, a później do Iraku już nie wróciły. Stało się tak, choć według naszego Ministerstwa Gospodarki pierwszeństwo w uzyskiwaniu kontraktów związanych z odbudową Iraku miały mieć firmy posiadające doświadczenie w tym kraju.

Kto liczył zyski po wojnie? Nie zgadniecie... Na liście firm, które najwięcej zarobiły na odbudowie Iraku, są głównie firmy amerykańskie i angielskie. Na czele pojawia się koncern Halliburton, który - według MSN Money - w latach 2003-2006 dostał od amerykańskiego rządu kontrakty na 17,2 mld USD. Media światowe podkreślały, że spółka ma powiązania z Dickiem Cheneyem, prawą ręką prezydenta USA George'a Busha.

Trudno się więc dziwić takim komentarzom w internecie: Polska wygląda jak "cichodajka" bez ambicji i honoru. Sikorski ma rację: Amerykanie wykorzystują nas na każdym kroku i nic nie dają w zamian. Większych frajerów w Europie chyba nie ma.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!