Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urbanke: Ułomna polska wolność

Mariusz Urbanke
Mariusz Urbanke
Mariusz Urbanke arc.
Większość z nas znów "oleje" - delikatnie mówiąc - wybory samorządowe. To polska polityczna impotencja w najczystszej postaci - zakrzykną dyżurni komentatorzy. Ich zdaniem, wielu Polaków ma bowiem gęby pełne dobrych rad dla polityków, a jak przychodzi do konkretów - czyli do wyborów i można zdecydować o "odstrzeleniu" tych, którzy nam się nie podobają i postawieniu na innych - to szału nie ma. Polak siedzi niezadowolony w swej norce, klnie na swój los, ale zmienić go nie może - i to jest ta wielka niemoc.

A może nie chce? Wydaje mu się bowiem, że wybory to za mało, żeby coś zmieniło się na lepsze? Może - jak młodzi ludzie biorący udział w marszu niepodległości - chciałby zmieść całą dzisiejszą klasę polityczną, całą ułomną polską wolność i niepodległość?

Wielu tak zapewne myśli i trudno im się dziwić. Polska polityka jest bowiem przesiąknięta hipokryzją, której większość z nas nie znosi. Nawet posłowie powiewający sztandarami prawa, umiejętnie to prawo obchodzą - żeby tylko "dorobić" do swych "głodowych" pensji. Władza niszczy kolejne instytucje państwowe, wyłączając je spod wszelkiej społe-cznej kontroli, byle tylko się szybko nachapać, ustawić dzieci i rodzinę, dojść do pierwszego miliona - a później jakoś to będzie.

Tymczasem młodzi muszą pracować za grosze, a tysiące albo tej pracy nie mają, albo muszą szukać chleba na obczyźnie. Są więc przekonani, że Polska się na nich wypięła. Po co więc mają brać udział w kolejnych śmiesznych wyborach?

Niemal co drugi Polak w wieku 19-34 lat nie ma dziś pracy. A jak jest praca, to zwykle i umowa śmieciowa, która nie pozwala na nic - ani na kupno samochodu, ani założenie rodziny, nie mówiąc już o kupnie mieszkania. Eksperci firmy doradczej Deloitte wyliczają, że przeciętny Duńczyk odkłada na mieszkanie 26 miesięcy. Statystyczna polska pensja brutto to ok. 3,8 tys. zł. Policzcie sami, jak długo trzeba odkładać, żeby kupić małe mieszkanie (średnia za metr kw. to 3-6 tys. zł).

Dlatego najzdolniejsi młodzi ludzie uciekają do pracy za granicę, bo początkowe płace, które się im oferuje, są - ich zdaniem - nie do zaakceptowania. Obecnie płaca minimalna wynosi 1.680 zł brutto. Za granicą trudno znaleźć zawód, w którym firma oferuje równowartość polskiej płacy minima-lnej. W Holandii tyle mniej więcej zarabia 15-latek, podejmujący się pracy dorywczej. Dysproporcje są więc ogromne.

I właśnie tym żyje dziś młode pokolenie, a nie polską polityką, a w szczególności polską samorządnością, która - jak się im wydaje - nic im nie daje. Państwo i gmina ich po prostu nie chroni, choć powinny. Telewizja pokazuje zupełnie inną rzeczywistość niż ta, w której młodym przychodzi żyć.

Jak jest naprawdę? Bywa strasznie. Janusz Wojciechowski, polski polityk i sędzia, były prezes Najwyższej Izby Kontroli, opisuje na bazie własnych doświadczeń takie mrożące krew w żyłach historie: "Dziś mamy XXI wiek. Jest wolność. Kons-tytucja, Unia Europejska, kodeks pracy, prawa człowieka, prawa pracownicze. Mamy wielkie instytucje stojące na straży tych praw - inspekcję pracy, prokuraturę, sądy.

Tymczasem życie opowiada nam historie żywcem przypominające literackie obrazy z czasów dzikiego, XIX-wiecznego kapitalizmu. (...)

Młody chłopak (...) pracował u przedsiębiorcy budowlanego ledwo trzy dni. Bez umowy, na czarno, bez szkoleń, bez odzieży ochronnej, bez żadnych zabezpieczeń. Pracował na wysokości, pośliznął się, spadł i zginął. Właściciel firmy zeznał, że chłopak sam wszedł na rusztowanie bez zezwolenia. Pracownicy potwierdzili, sprawa umorzona.

Według sądu, chłopak miał taki kaprys, żeby sobie poskakać po rusztowaniach dla rozrywki w czasie pracy. Żadnego odszkodowania, choćby na ota-rcie łez biednej matki (...).

Oto przypadek innego młodego chłopca, który pracował w firmie układającej tory, też bez nadzoru, bez zabezpieczenia, bez szkolenia. Chłopak przytrzymywał układaną przez dźwig szynę, w tym czasie maszyna kolejowa najechała na niego i zmiażdżyła mu stopę.

Kalectwo na całe życie, ale znów zdaniem prokuratury i sądu sam chłopak zawinił, zero odpowiedzialności pracodawcy i żadnego odszkodowania. Chłopak przeszedł kilka operacji, niezdolny do pracy, żyje z jakichś ochłapów na zasiłku" - pisze Janusz Wojciechowski wzburzony.

To pewnie przypadki skrajne, gdy państwo i jego urzędnicy pokazują, że obywatel, jego zdrowie, a nawet życie są dziś niczym. Ale w drobnych sprawach też wielu - nie tylko młodych ludzi - czuje się odrzuconych, "olanych" przez swoją społeczność, gminę, ojczyznę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!