Oburzeni kibice zażądali odwołania go z funkcji rzecznika prasowego i publicznych przeprosin. Rzecznik nie czekając na decyzję Jacka Guzego, prezydenta miasta, sam zrezygnował ze stanowiska. Obecnie jest na zwolnieniu L4.
Ten niekulturalny wybryk zwrócił uwagę na inną kwestię: gdzie w XXI wieku, dobie ogólnodostępnego internetu, znajduje się granica między życiem prywatnym a zawodowym. Czy w ogóle istnieje? Każdy z nas po godzinach pracy, buszując w sieci, nadal reprezentuje swoją firmę. Może w tym czasie jesteśmy zwykłymi ludźmi, dzielącymi się swoimi przeżyciami z innymi?
Pamiętaj! Świat się zmienił
Jak zauważa dr Teresa Sikora, psycholog z Uniwersytetu Śląskiego, dziś ramy tego, co można nazwać prywatnością, zawęziły się. - Jest to efekt uboczny postępu i rozwoju cywilizacji - podkreśla pani psycholog. I jak dodaje, nasze zdanie może być słyszane przez wiele osób, nieraz w sytuacjach, których nie kontrolujemy, a nawet, z których nie zdajemy sobie sprawy. Przykład? Gdy podczas rozmowy przez telefon w tramwaju czy autobusie upubliczniamy swoją prywatność, pasażerowie, którzy słyszą rozmowę, czy tego chcą czy nie, stają się uczestnikami naszego życia. - To pokazuje, jak trudno wyraźnie wyznaczyć granicę: prywatne, a publiczne.
Ta trudność potęguje się, kiedy uzewnętrzniamy się na portalach społecznościowych, czatach, w komentarzach pod artykułami czy blogach, wszystkich miejscach, które w wirtualnym świecie służą między innymi do dzielenia się z innymi swoimi opiniami.
Milion to zbyt mało
- Jeszcze kilkanaście lat temu źródłem informacji były trzy gazety i dwa kanały w telewizji, przepływ informacji był wolniejszy - zauważa prof. Marian Gierula, kierownik zakładu dziennikarstwa Uniwersytetu Śląskiego. Dziś w dobie nowych mediów, w których liczy się czas, panuje zasada: kto pierwszy, ten lepszy, trudniej zapanować nad informacjami. - Skłaniałbym się nawet do opinii, że jest to niemożliwe - dodaje prof. Gierula. Jego zdaniem rzecznik siemianowickiego magistratu zapomniał o tym. -
Ostrość komentarza i zastosowanie wulgarnych słów dodatkowo nadały tempa tej informacji - podkreśla.
Bowiem przekaz raz podany w internecie, bez względu przez kogo, zaczyna żyć własnym życiem. Jest kopiowany, przesyłany, ściągany, polecany przez innych użytkowników portali. Tej lawiny nie da się zatrzymać. Jak wynika z danych zebranych pod koniec 2011 roku przez SocialBakers, tylko w Polsce ponad 7,5 miliona osób ma konto na Facebook.pl. Pod koniec zeszłego roku z portali społecznościowych w Polsce korzystało aż 95 proc. internautów - wynika z raportu firmy badawczej comScore.
*Marsz Autonomii 2012 ZDJĘCIA, WIDEO, OPINIE
*Wielki koncert Guns N'Roses w Rybniku ZOBACZ ZDJĘCIA, WIDEO
Nie wszystko wolno
Zatem co wolno, kiedy po pracy zasiadamy przed monitorem komputera? Zdaniem Eryka Mistewicza, specjalisty od marketingu politycznego, którego poprosiliśmy o komentarz w sprawie zachowania rzecznika, zasada jest prosta: nie rób w sieci nic, czego nie zrobiłbyś "w realu". - W świecie nowych mediów, jeśli występujemy pod własnym imieniem i nazwiskiem, bierzemy odpowiedzialność za wypowiedzi, zdjęcia, zachowania i postawy, jakie prezentujemy na portalach społecznościowych.
Dr Sikora dodaje, że wiele osób zna nas wyłącznie z funkcji zawodowej i z nią kojarzy. - Bez względu na fakt, że skończyliśmy pracę, dla sąsiadów czy internetowych znajomych nadal jesteśmy pracownikami, którzy reprezentują firmę. Szczególnie wykonując zawody, w których przekazujemy informacje, jesteśmy w pracy 24 godziny na dobę - wyjaśnia. Tak więc wypowiedzenie czegoś prywatnie, po pracy, nie zmieni faktu, że zostanie to odebrane jako oficjalne zdanie firmy, którą reprezentujemy. Szczególnie gdy zamieścimy wypowiedź w publicznym miejscu, jakim bez wątpienia są Nasza Klasa czy Facebook.
Nie ma podziału na "ja" pracownik oraz "ja" osoba prywatna. - Po prostu nie możemy być w dwóch postaciach. Jest jedna osoba, która nie powinna żyć w dwóch różnych światach. Gdy tak się dzieje - upraszczając - można mówić o chorobach psychicznych - mówi dr Marek Dziewierski, socjolog z UŚ. Także w Kodeksie pracy jest zapis, że pracownik powinien dbać o dobro firmy.
Dziewierski zwraca uwagę na jeszcze jeden fakt. - Nie mamy wpływu na to, jakie miejsce może stać się forum dyskusyjnym, tym bardziej że w świat wirtualny bardzo łatwo wejść i być zauważonym. Dlatego tak chętnie przenoszą się do niego politycy czy dziennikarze. - Po prostu taka jest specyfika naszych czasów - dodaje. Współpraca: PSZ
Warzecha i Sikorski na Twitterze
Gorąca dyskusja między ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim a publicystą "Faktu" Łukaszem Warzechą, o której zrobiło się głośno w mediach, rozgorzała w internecie kilka dni temu. Wszystko zaczęło się na portalu społecznościowym Twitter, gdzie po założeniu konta każdy z nas może zamieszczać krótkie wpisy.
Sikorski informuje na nim m.in. o działalności swojego resortu. W zeszłym tygodniu Warzecha polemizował z ministrem na tematkompetencji prezydenta i rządu ws. prowadzenia polityki zagranicznej: "Prezydent Kaczyński uważał tak jak Pan, że nic go nie wiąże. Wiemy, jak to się skończyło" - napisał Sikorski. "Zdaje Pan sobie sprawę, co Pan właśnie napisał? Czyli - prezydent zginął, bo Pana nie posłuchał" - odpowiedział publicysta. Jak donosi Polska Agencja Prasowa, prawie dwie trzecie najważniejszych światowych przywódców ma konto na Twitterze. Najczęściej czytany jest mikroblog prezydenta USA Baracka Obamy - wynika z badania firmy PR Burson-Marsteller.
Czy na internetowym forum dyskusyjnym wszystkie chwyty są dozwolone?
*Marsz Autonomii 2012 ZDJĘCIA, WIDEO, OPINIE
*Wielki koncert Guns N'Roses w Rybniku ZOBACZ ZDJĘCIA, WIDEO
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?