- Jak przyjadą w poniedziałek nas wyrzucać, to będziemy się bronić - zapewniał jeszcze wczoraj.
Dzisiaj mija termin, jaki muzeum, prowadzone przez pasjonatów-społeczników z Towarzystwa Przyjaciół Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej, dostało od Zakładu Nieruchomości PKP w Katowicach na wyniesienie eksponatów. Muzeum funkcjonowało od 2001 roku, jest jedną z atrakcji Szlaku Zabytków Techniki Województwa Śląskiego. Ale od finansowania placówki wszyscy umywają ręce. Przede wszystkim - sama kolej.
Muzeum może zniknąć ze Szlaku Zabytków Techniki
Dyrektor Jolanta Michalska, zastępca dyrektora Zakładu Nieruchomości PKP SA w Katowicach, przyznaje, że aby muzeum mogło działać, PKP musi spisać z Towarzystwem umowę najmu. - Jako spółce prawa handlowego nie wolno nam wynajmować pomieszczeń na dworcach za darmo - dodaje Michalska.
Oficjalnym powodem decyzji o opuszczeniu kolejowych pomieszczeń, wydanej przez kolejarzy przeciwko kolejarzom, są zastrzeżenia nadzoru budowlanego do sposobu użytkowania pomieszczeń. - Wcześniej był tam bar dworcowy - mówi Jolanta Michalska. - Muzeum musi się stamtąd wyprowadzić na jakiś czas, żeby można było przygotować nową dokumentację. Później mogłoby wrócić. Na czas zmian proponujemy zmagazynowanie eksponatów w innych pomieszczeniach dworca Stradom, ale bez możliwości ekspozycji.
Michalska nie potrafi powiedzieć, jak długo trwałoby przygotowanie dokumentacj i kto miałby za to zapłacić co najmniej 20 tysięcy złotych.
- Jak wyjdziemy, to już tam nie wrócimy - przekonany jest Ferdynand Kątny z TPKWW. - Przecież oni chcą, żebyśmy im płacili czynsz, a my nie mamy żadnych pieniędzy. Pracujemy społecznie, nie sprzedajemy biletów. Kiedy w marcu 2001 roku otwierano muzeum, nikt nie wymagał od Towarzystwa żadnych umów, ani nie miał zastrzeżeń, że był tam wcześniej bar. Wtedy oficjele z najwyższego szczebla PKP poklepywali kolegów kolejarzy, gratulując, że ratują dziewiętnastowieczne pamiątki. Kolejowi społecznicy otwierali muzeum i pełnili w nim dyżury w weekendy, wtorki, czwartki. - Zawsze byli chętni do obejrzenia eksponatów - podkreśla Kątny. - Przyjeżdżały szkolne wycieczki.
Muzeum pod koniec ub.r. zostało wpisane przez urząd marszałkowski do Szlaku Zabytków Techniki Województwa Śląskiego. Taki splendor nie przekłada się jednak na twarde złotówki. - Nie możemy płacić czynszu za pomieszczenia muzeum na dworcu, ani nigdzie indziej, bo to byłoby niezgodne z prawem - twierdzi Tomasz Stemplewski z Urzędu Marszałkowskiego.
Ale urząd ma jednak problem z tym muzeum. Na czerwiec przygotowuje wielką akcję promocyjną Szlaku Zabytków Techniki Województwa Śląskiego, za 2,2 miliona złotych. W akcję wpisano trzy częstochowskie muzea techniki - poza muzeum kolejnictwa, także muzea zapałek i kopalni rud. Dwa ostatnie utrzymanie mają zapewnione. Zapałczane jest na garnuszku czynnej fabryki zapałek, a muzeum kopalni rud należy do miasta.
Skoro PKP nie chce dbać o swoje pamiątki, dyrektor Śląskiej Organizacji Turystycznej Agnieszka Sikorska widziałaby ratunek dla kolejowych eksponatów w samorządzie.
Częstochowski samorząd nie jest jednak zainteresowany finansowaniem Muzeum Kolejnictwa na Stradomiu. - Na ten rok budżet jest już zamknięty - twierdzi Ireneusz Kozera, naczelnik Wydziału Kultury w częstochowskim Urzędzie Miasta.
- My też nie mamy możliwości finansowych wspierania tej placówki - mówi Sikorska. - Przygotowujemy nowy folder Szlaku Zabytków Techniki i teraz nie wiemy, czy umieszczać w nim Muzeum Kolejnictwa na Stradomiu, czy nie.
W Herbach działa bliźniacza placówka muzealna w stosunku do tej na Stradomiu. Ale za muzeum w Herbach płaci Zakład Linii Kolejowych PLK w Tarnowskich Górach. Do kasy Zakładu Nieruchomości w Katowicach wpływa miesięcznie 108 zł.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?