Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W ramach rządowego wsparcia in vitro urodziło się już 3,5 tys. dzieci. Co dalej?

Agata Markowicz
dr  n. med. DARIUSZ MERCIK
dr n. med. DARIUSZ MERCIK arch. prywatne
Z dr. n. med. DARIUSZEM MERCIKIEM, ginekologiem z Kliniki Leczenia Niepłodności i Diagnostyki Prenatalnej Gyncentrum w Katowicach, rozmawiamy o powodach niepłodności, badaniach, które warto zrobić za młodu, żeby potem nie żałować straconej szansy na macierzyństwo, oraz oszczędnościowym programie finansowania in vitro proponowanym przez Gyncentrum.

Rządowy program in vitro kończy się z końcem czerwca. Czy jest jakaś szansa, żeby się jeszcze do niego zakwalifikować?
Przykro mi, ale na to jest już stanowczo za późno. Kwalifikacje do procedury in vitro, finansowanej z państwowego budżetu, już dawno się skończyły. Dzisiaj z tego programu korzystają już tylko te pary, które zostały do niego wcześniej zakwalifikowane, a także pary, które mają już za sobą pierwszy lub drugi cykl terapii. Warto jednak przy tej okazji wspomnieć, że jeszcze do czerwca wszystkie pary - także te, które za procedurę in vitro płacą z własnej kieszeni - mogą skorzystać z refundowanych leków hormonalnych, jakie są niezbędne przy terapii in vitro. Jaki będzie potem los refundacji, nie wiadomo. Póki co jednak pary mogą skorzystać z 13 preparatów do stymulacji hormonalnej figurujących na liście ministerstwa. Jeden z leków objętych jest ryczałtem, za pozostałe częściowo płaci państwo.

Ile pieniędzy mogą w ten sposób zaoszczędzić niepłodne pary?
Leki niezbędne w terapii in vitro to wydatek rzędu od 4 do 8 tys. zł przy jednorazowej próbie. Żeby jednak móc skorzystać z tej ulgi, para musi spełniać dwa warunki. Po pierwsze - mieć zdiagnozowaną niepłodność, przy AMH niższym niż 0,7. Po drugie - ulga przewidziana jest dla kobiet tylko do 40. roku życia.

Ile dzieci przyszło na świat dzięki wsparciu rządowego programu in vitro?
Szacuje się, że do tej pory około 3,5 tysiąca. Rządowy program zwiększał dostępność do nowoczesnych metod leczenia niepłodności, zwłaszcza mniej zamożnym. Trzeba pamiętać, że zanim para przystąpi do in vitro, często już od lat się leczy, ponosząc olbrzymie koszty terapii lekowej, badań, konsultacji. W obecnej sytuacji wiele osób po prostu nie będzie stać na zabieg.

Równolegle z wygaszaniem rządowego programu klinika Gyncentrum, jako pierwsza w Polsce, wyszła naprzeciw niepłodnym parom, proponując im oszczędnościowy program finansowania in vitro pod nazwą ,,2+1”. Na czym on polega?
Najkrócej mówiąc: program polega na tym, że niepłodne pary płacą z góry za dwa cykle in vitro. W przypadku, kiedy te dwie próby nie zaowocują ciążą, klinika finansuje z własnej kieszeni trzeci zabieg. Jeśli natomiast już pierwsza próba zakończy się sukcesem, ośrodek wypłaca z powrotem pieniądze za niewykorzystany zabieg.

O jakich pieniądzach mówimy?
Dwa pełne cykle in vitro, bez leków, kosztują 13.900 złotych. Na każdy cykl składa się zabieg pobrania komórek jajowych, znieczulenie ogólne do zabiegu punkcji, procedury IVF-IMSI, transfer zarodków, a także monitoring cyklu, czyli wizyty lekarskie, USG oraz niezbędne badania wykonywane w trakcie stymulacji.
Pacjenci pytają pana z pewnością o szansę powodzenia tego programu? Co pan odpowiada?
Wszystko zależy od tego, z jakich wskazań wykonuje się procedurę in vitro. Jeżeli na przykład mamy do czynienia z niedrożnością jajowodów, to szansa powodzenia jest bardzo duża. Gorzej, jeśli niepłodność ma podłoże idiopatyczne, czyli nie dopatrujemy się przyczyny, jak dzieje się w 20-30 procentach par - wtedy szansa powodzenia procedury maleje. Nie bez znaczenia jest również kondycja psychiczna pacjentów. Właśnie z nią jest związana idea programu „2+1”.

To znaczy?
Pary, które podchodzą do pojedynczej próby in vitro, bardzo się denerwują i podlegają reakcji stresowej, czy ta próba się uda. Pary, które mają przed sobą trzy próby, zupełnie inaczej podchodzą do tematu. A wtedy szansę na powodzenie procedury in vitro są dużo większe.

Jakie warunki trzeba spełniać, żeby zostać zakwalifikowanym do programu Gyncentrum?
Podstawą kwalifikacji jest wyłącznie diagnostyka pary.

Przy założeniu, że dla nas, lekarzy, procedura in vitro jest ostatecznością. To nie jest tak, że przychodzi do nas para, która wcześniej nie starała się o dziecko, i mówi: proszę zrobić nam in vitro. Staramy się kwalifikować pacjentów do tej procedury dopiero wtedy, kiedy inne metody zawodzą. Czyli pacjenci mieli wykonaną pełną diagnostykę, były próby leczenia niepłodności metodami konwencjonalnymi i te metody się nie powiodły. Klinika nie narzuca jednak obostrzeń, jakie obowiązywały przy programie rządowym.

Czyli wiek pacjentki nie ma znaczenia?
Zasadniczo nie określamy jego górnej granicy, choć 50 lat to jest ten wiek, kiedy odchodzi się od procedury in vitro. Zresztą większość pacjentek nie ma już wtedy rezerwy jajnikowej i nie kwalifikuje się do tego zabiegu.

A do jakiego wieku kobieta może być o tę rezerwę całkowicie spokojna?
Niestety, nie ma reguły. Spotykam pacjentki po 40. roku życia z bardzo dobrą rezerwą jajnikową, ale są panie pomiędzy 25. a 30. rokiem życia z bardzo niską rezerwą. Nie tak dawno miałem pacjentkę z 1993 roku, która miała AMH na poziomie 0,7 poniżej kwalifikacji do in vitro. Dlatego apeluję do wszystkich kobiet, które planują potomstwo, ale odkładają tę decyzję na ,,potem”. Warto jak najszybciej zrobić badanie rezerwy jajnikowej, żeby wiedzieć, czy jest co odkładać. W ten sposób można sobie zaoszczędzić w przyszłości wiele niepotrzebnego stresu i pieniędzy. Tym bardziej że badanie jest proste i stosunkowo niedrogie.
Na czym polega to badanie?
Bada się AMH oraz między 2. a 3. dniem cyklu FSH, LH i estradiol. Na tej podstawie z jakimś prawdopodobieństwem możemy powiedzieć, że dana pacjentka jeszcze przez kilka czy kilkanaście lat będzie płodna, a w przypadku innej pacjentki tego czasu zostało niewiele. Badanie rezerwy jajnikowej warto wykonać profilaktycznie mając 20-25 lat. Pozwoli to kobiecie ocenić, ile lat jej pozostało, aby bez problemu począć dziecko. Takie badanie także w porę diagnozuje problem i pozwala wdrożyć odpowiednie leczenie.

Czy w podobnie prosty sposób mogą sprawdzić swoją płodność także panowie? I... czy w ogóle tacy się zdarzają?
Zaskoczę panią, ale w tym temacie świadomość mężczyzn bardzo rośnie. Podstawowym badaniem męskiej płodności jest badanie nasienia. Dzięki niemu dowiadujemy się, czy plemniki są ruchliwe, jaką mają kondycję, czy są prawidłowo zbudowane oraz jak dużo ich jest w ejakulacie. Panowie powinni pamiętać, żeby zachować wstrzemięźliwość płciową przed badaniem. Okres abstynencji seksualnej mężczyzny powinien trwać od 2 do 7 dni. Chodzi tu o nagromadzenie odpowiedniej ilości plemników i o to, by nie były one zbyt „stare”. Na niepłodność najbardziej narażeni są mężczyźni, którzy prowadzą siedzący tryb życia, palą papierosy lub noszą ciasną bieliznę. Jądra po to umieszczone zostały w worku mosznowym, żeby ich temperatura była troszeczkę niższa aniżeli całego ciała. Jeżeli ich temperatura jest wyższa, to nie jest to komfortowa sytuacja dla plemników. Do tego dochodzi stres środowiskowy i wspomniany wcześniej stres psychiczny.

Zastanawiam się, jakie konkretnie reakcje zachodzą w organizmie człowieka pod wpływem stresu, że płodność maleje?
Tę zależność da się bardzo prosto wytłumaczyć: kiedyś stres był korzystny, dlatego, że człowiek pierwotny uciekał albo walczył. W tym celu wydzielały się u niego hormony: adrenalina, noradrenalina oraz kortyzol. Teraz gdy jesteśmy w stresie, nie możemy ani uciec, ani walczyć - a hormony wydzielają się te same. Co robi nasz organizm? Ano myśli sobie tak: skoro są tak złe warunki zewnętrzne, że my się stresujemy, to lepiej, żeby potomstwa w danym czasie nie było. Stres to nie jest główny czynnik niepłodności, ale może nieźle pokrzyżować szyki.

Jaki jest ten najważniejszy czynnik niepłodności?
Głównym czynnikiem niepłodności jest fakt, że pary coraz później chcą mieć dzieci. Tymczasem biologia jest nieubłagana. Optymalna płodność występuje między 25. a 30. rokiem życia. Do 35. roku życia płodność już jest zdecydowanie mniejsza, a po 35. roku - nie jest to już sprawa jedynie ilości komórek jajowych, ale także obniżonej jakości materiału genetycznego, tak u kobiet, jak i mężczyzn.

Najczęstszy mit, z którym spotyka się pan w swojej praktyce to...
Myślenie, że płodność jest stała; ten mit dotyczy zwłaszcza panów. Podobnie funkcjonuje przekonanie, że jak mężczyzna ma dziecko z poprzedniego związku, to z jego płodnością wszystko musi być idealnie. Proszę mi wierzyć: sytuacja może ulec zmianie z dnia na dzień.


*Studniówki 2016 Szalona zabawa maturzystów. Zobaczcie, co się dzieje ZDJĘCIA + WIDEO
*Abonament RTV na 2016: Ile kosztuje, kto nie musi płacić SPRAWDŹ
*Horoskop 2016 dla wszystkich znaków Zodiaku? Dowiedz się, co Cię czeka
*Jesteś Ślązakiem, czy Zagłębiakiem? Rozwiąż quiz
*1000 zł na dziecko: JAK DOSTAĆ BECIKOWE? ZOBACZ KROK PO KROKU

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!