Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W tej dzielnicy znalazłem pokłady dobra i szlachetności - mówi Łukasz Kowalski, reżyser filmu "Lombard", ktory nakręcono na bytomskim Bobrku

Aleksandra Szatan
Aleksandra Szatan
Film "Lombard" swoją oficjalną polską premierę miał 4 listopada tego roku.Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE
Film "Lombard" swoją oficjalną polską premierę miał 4 listopada tego roku.Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE materiały prasowe
- Czuliśmy z ekipą od początku, że poruszamy temat ważny i aktualny, że pokazujemy obraz Polski, o którym wielu nie wie lub wolałoby zapomnieć. Obraz bolesny ale i prawdziwy - mówi Łukasz Kowalski, reżyser filmu "Lombard". Dokumentalna opowieść o ludziach prowadzących lombard na bytomskim Bobrku zyskała uznanie widzów i krytyków, także poza granicami naszego kraju. Film pokazywany był już na wielu międzynarodowych festiwalach, zdobył już 11 nagród, zaś od 4 listopada gości na ekranach polskich kin.

O czym jest "Lombard"?

Jola i Wiesiek to para w życiu i biznesie z Bytomia. Wraz z trójką swoich pracowników prowadzą prawdopodobnie największy lombard w Europie. Czas jego świetności minął jednak wraz z zamknięciem okolicznych kopalni i szerzącym się w mieście bezrobociem. Pozbawieni środków do życia mieszkańcy „polskiego Detroit” znoszą pod zastaw coraz bardziej absurdalne i bezużyteczne przedmioty. Upadającemu biznesowi nie pomagają ani szalone, marketingowe pomysły Wieśka, ani tym bardziej czułe serce Joli, która klientów wspiera nie tylko dobrym słowem, ale i gorącą zupą czy ciepłym kożuchem. Choć lombard przynosi straty, to staje się ważnym centrum życia lokalnej społeczności. Wkrótce jednak znajduje się na krawędzi bankructwa, a związek Joli i Wieśka zostaje wystawiony na próbę. W obliczu nadciągającej katastrofy, właściciele podejmą ostatnia próbę ratowania biznesu i miłości.

Rozmowa z Łukaszem Kowalskim, reżyserem filmu "Lombard"

To chyba jedyny lombard na świecie, który ma na koncie tyle nagród?
- Nie sprawdzałem, ale to może być prawda (śmiech). Nasz „Lombard” jest obecnie najczęściej pokazywanym polskim filmem dokumentalnym za granicą. Od chwili światowej premiery w Danii na CPH:DOX, która odbyła się w marcu, film był pokazywany na ponad dwudziestu międzynarodowych festiwalach europejskich jak choćby: Vision du Reel (Szwajcaria) DOCLisboa (Portugalia) , MakeDox (Macedonia), AIFF (Grecja), IDFA (Holandia), ASTRA FILM (Rumunia) Ji.Hlava (Czechy), DOK Leipzig (Niemcy). Film miał też pokazy poza Europą, na dużych międzynarodowych festiwalach w Izraelu, Australii i Indiach. I zdobył sporo prestiżowych nagród, zarówno w Polsce jak i za granicą. Mamy ich już na swoim koncie jedenaście. Jest to dla nas wielka radość i duma, tym bardziej, że to jeszcze nie koniec. Przyszły rok też będzie należał do nas. W 2023 rozpoczynamy podróż po obu Amerykach, której nie możemy się już doczekać. Ale na razie jeszcze zapraszamy wszystkich do polskich kin, które już od ponad miesiąca pokazują nasz „Lombard” w całej Polsce.

Wśród tych jedenastu nagród jest taka, którą ceni pan najbardziej?
- Cieszymy się ze wszystkich nagród. Wyjątkowo cieszymy się z wygranej na Milenium Docs Against Gravity – największym festiwalu filmowym w Polsce, gdzie „Lombard” rozbił bank, zgarniając 5 nagród, w tym najważniejszą – Grand Prix festiwalu. To było o tyle niezwykłe, że pierwszy raz w dziewiętnastoletniej historii festiwalu, konkurs główny wygrywa polski film, który jest filmowym debiutem. Bardzo uradowała nas też nagroda za najlepszą polską produkcję i nagroda publiczności województwa śląskiego. To były pierwsze duże nagrody dla „Lombardu”. Niezmiennie satysfakcję przynosi główna nagroda dla najlepszego filmu z Europy Środkowej i Wschodniej, Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Sibiu – Astra Film, oraz Specjalne Wyróżnienie na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Atenach. A teraz rozpiera nas duma z nominacji dla najlepszego filmu i najlepszego reżysera, które otrzymaliśmy od amerykańskiego International Documentary Association (IDA) – te nagrody to trochę taki odpowiednik Oscarów w świecie kina dokumentalnego. Gala odbędzie się już 10 grudnia w Los Angeles.

Gdzie film będzie jeszcze pokazywany poza granicami Polski?
- Na początku 2023 roku lecimy na festiwal w Helsinkach. Następnie czekamy na premierę w USA lub w Kanadzie i wtedy będziemy wiedzieć co dalej. Ostatnio otrzymaliśmy wspaniałą wiadomość z Kopenhagi: „Lombard” wszedł na platformę, gdzie będzie można go oglądać on-line przez jakiś czas. Zaraz po zejściu z ekranów kin w Polsce, film wchodzi do dystrybucji kinowej w Hiszpanii. Tak więc dużo się dzieje. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że ta piękna, poruszająca, ale i pełna humoru historia z Bytomia cieszy się tak wielką popularnością.

W maju tego roku, gdy film „Lombard” miał przedpremierowe pokazy powiedział pan: „To taka ballada o człowieczeństwie. Historia o dobroci, wspólnotowości. O tym, że można być samemu w trudnej sytuacji, ale mimo tego nie pozostawać obojętnym na krzywdę innych”. Taki film mógłby pan zrealizować w każdym innym mieście, czy to mógł być tylko Bytom ?
- Bytom na pewno jest wyjątkowym miastem. Niewiele osób wie, że jest ono starsze od mojego rodzinnego Krakowa. To miasto z niezwykłą historią. Bardzo tragiczną. Jeszcze do niedawna miasto było nazywane „polskim Detroit”. Podobnie zresztą jak sama dzielnica Bobrek w której zlokalizowany był nasz lombard, gdzie toczy się akcja filmu. Bobrek przez mieszkańców Bytomia jest nazywany „dzielnicą cudów” bo wszystko może się tu wydarzyć, choć są to raczej smutne rzeczy. Natomiast ja w tej dzielnicy znalazłem pokłady dobra i szlachetności. Znalazłem ludzi zaradnych, wytrwałych, pełnych pasji do życia, mimo bardzo trudnych warunków socjalnych.

Z jakim nastawieniem przystępował pan do pracy przy filmie, a jakie wnioski pojawiły się po tym, gdy „Lombard” został już przedstawiony publiczności?
- Początkowo „Lombard” miał być pracą dyplomową w Mistrzowskiej Szkole Reżyserii im. Andrzeja Wajdy. Projekt był rozwijany na kursie dokumentalnym DOK PRO i miał być krótkim metrażem. Jednak dość szybko, mój opiekun artystyczny – Marcel Łoziński stwierdził, że to jest duża rzecz i będzie to długi metraż. Czułem, że mam dobry materiał, który porusza moich kolegów ze szkoły i lubią go też wykładowcy. To była taka słodko-gorzka historia, która miała wiele poziomów. Przy tym dość dużo było w niej czarnego humoru, który od razu nasuwał skojarzenia z czeską Nową Falą. Wiedziałem dość szybko, że pracuję nad czymś niezwykłym i będzie to dobry film. Nie spodziewałem się jednak, że „Lombard” odniesie aż taki sukces i będzie cieszył się takim zainteresowaniem widzów i ogólnopolskich mediów. Czuliśmy z ekipą od początku, że poruszamy temat ważny i aktualny, że pokazujemy obraz Polski, o którym wielu nie wie lub wolałoby zapomnieć. Obraz bolesny ale i prawdziwy. Wiedzieliśmy też, że tematy poruszone w filmie, jak choćby miłość, przyjaźń, wspólnotowość są na tyle uniwersalne, że przyjmą się też za granicą. Jednak skala pozytywnego odbioru nas zaskoczyła.

Od miesiąca „Lombard” obecny jest w polskich kinach. Z jakimi refleksjami widzów pan się spotyka?
- Bardzo lubię chodzić na kolejne seanse „Lombardu” po to właśnie, żeby podglądać reakcje ludzi w kinie. To niezwykłe jak te emocje falują. Na jednej scenie widownia głośno się śmieje, a chwilę później widzę jak część osób płacze. Długo pracowaliśmy na montażu, żeby znaleźć taką równowagę między humorem a dramatem, między komedią a tragedią. I to się chyba udało. Z tego samego seansu wychodzą ludzie, mówiący że „Lombard” to świetna tragikomedia, którą ogląda się jak fabułę. Opowiadają, że dawno już się tak nie śmiali i właśnie tak powinno się robić filmy dokumentalne. Ale z tego samego seansu wychodzą też ludzie, którzy podkreślają, że już dawno nic ich tak nie poruszyło, że to bardzo smutny film. Myślę, że jedni i drudzy mają rację. O to też nam w końcu chodziło, by ta historia była refleksyjna, ale żeby nie był to kolejny ciężki dokument o Śląsku.

Wspominał pan, że praca nad tą produkcją trwała aż cztery lata. Jak wyglądał etap zdobywania wzajemnego zaufania nie tylko z bohaterami filmu, ale też mieszkańcami Bytomia?
- Pomogło mi to, że mieszkam i pracuję z kamerą na Śląsku od blisko 17 lat. Znam i rozumiem problemy, z którymi borykają się mieszkańcy mojego regionu. Poświęciłem im zresztą ponad 200 reportaży i krótkich form dokumentalnych, realizowanych przez Telewizje Katowice. Wielokrotnie byłem też w Bytomiu i na samym Bobrku. Komuś „z zewnątrz” byłoby niezwykle trudno zrobić taki film w tym właśnie miejscu. Ponadto, zdobywanie zaufania do bohaterów filmu dokumentalnego to zawsze jest proces, który wymaga czasu. Ja ten czas postanowiłem dać sobie i tej historii. Był to mój debiut jeśli chodzi o pełen metraż, a sam temat wymagał wyczucia i wrażliwości. W 2019 roku podjąłem decyzje, że otwieram firmę na Śląsku. Namówiłem do współpracy moją przyjaciółkę ze Szkoły Wajdy – Annę Mazerant, która jest współzałożycielką 4.30 Studio oraz współproducentką filmu. To była dobra decyzja. Ale wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy z Anią, że to będzie tak długa i trudna droga. Udało się dojść do końca tylko dzięki wielu serdecznym ludziom, którzy widząc nasz zapał, postanowili nam pomóc i włożyli serce w ten projekt. Dziś możemy wspólnie cieszyć się z sukcesów. Cieszą się też sami bohaterowie filmu, którzy obdarzyli nas wielkim zaufaniem dopuszczając nas tak blisko z kamerą, za którą stanął wtedy jeszcze student Wydziału Radia i Telewizji w Katowicach a dziś już jeden z najzdolniejszych operatorów młodego pokolenia – Stanisław Cuske. Bardzo się zżyliśmy z ekipą lombardu. Zaczęto nas traktować jak członków tej „włoskiej rodziny”, jak sami o sobie mówią.

Gdzie stawiał pan granice przy kręceniu tego dokumentu?
- Zrezygnowałem z wielu scen, które były zbyt intymne, które za bardzo „odsłaniały” naszych bohaterów. Zrezygnowaliśmy również ze scen, które były „zbyt zabawne”. Jeśli pracuje się nad filmem dokumentalnym, to należy mieć wyczucie, wrażliwość, empatię. Wiedzieć gdzie jest ta czerwona linia, której nie należy przekraczać. Jesteśmy odpowiedzialni za naszych bohaterów i za to co stanie się z nimi również po tym, gdy film trafi do publiczności. Godzinami rozmawialiśmy o tym co jest właściwe, jak dana scena może zostać odebrana, jak ukazuje naszego bohatera. Myślę, że to zaowocowało dziś tym, że widzowie i krytycy filmowi zwracają uwagę, że „Lombard” to bardzo czuły obraz, a postacie przedstawione w filmie potraktowane zostały z szacunkiem. Bardzo nam na tym zależało.

Bywały momenty zwątpienia w trakcie pracy nad filmem?
- Tak. Bywało ich bardzo wiele. Problemy na planie – warunki były ekstremalne, a sam biznes wisiał na włosku, więc sytuacja w relacjach między bohaterami była często bardzo napięta. To udzielało się wszystkim. Dylematy na montażu – jak opowiedzieć historię, żeby niczego nie spłycić, nie przerysować. Nikogo nie skrzywdzić, nie tracąc przy tym tego, o czym chcemy powiedzieć, czyli o szlachetnych ludziach, którzy znaleźli się gdzieś na marginesie społecznym i próbują przetrwać nie tracąc przy tym człowieczeństwa. Ludzi, którzy budują silną wspólnotę i nawzajem się wspierają. Problemy w pozyskiwaniu funduszy – niezliczona liczba wniosków, prezentacji, rozmów i cały czas duży stres czy wystarczy pieniędzy, żeby dokończyć film. Problemów było tak wiele, że długo by o tym opowiadać. Udało się dzięki wsparciu wielu życzliwych osób, które uwierzyło w projekt i w zespół debiutantów, ludzi z pasją którym zamarzyło się opowiedzieć piękną historię.

[/b]Myśli pan o kolejnym filmie?[b]
- Rozwijam obecnie dwa kolejne projekty, ale jeszcze trochę za wcześnie, by o tym mówić. Jeden z nich, jeśli oczywiście dojdzie do skutku, to będzie thriller psychologiczno-polityczny – coś zupełnie innego niż „Lombard”, ale chyba trochę tak jest z tematami, że to one znajdują reżyseria, każą się opowiedzieć. Dokumentuję ten temat od ponad 3 lat i już rozpoczęliśmy zdjęcia. Mam nadzieje, że po sukcesie „Lombardu” teraz będzie nam już z Anią nieco łatwiej.

Nie przeocz

Zobacz także

Musisz to wiedzieć

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty