W Zabrzu można wziąć ślub 170 metrów pod ziemią

Kilka dni temu w jej podziemiach pobrali się Izabela i Robert Schmidtowie. Był to pierwszy w Polsce ślub cywilny, udzielony w kopalni.

Państwo młodzi wzięli ślub na poziomie 170 metrów, przy kaplicy św. Barbary. Oboje pochodzą ze Śląska - panna młoda jest zabrzanką, a jej świeżo upieczony małżonek - chorzowianinem. Jak podkreślają, bardzo chcieli pochwalić się Górnym Śląskiem przed rodziną i pokazać gościom, że to region naprawdę atrakcyjny.

- Połączyliśmy tradycję z nowoczesnością. Lubimy niestandardowe rozwiązania, więc wpadliśmy na pomysł, aby pobrać się w podziemiach Guido - opowiada Robert Schmidt.
Zanim Schmidtowie zdecydowali się wziąć ślub w kopalni, najpierw zwiedzili ją z przyjaciółmi. Zachwycili się.

- To fantastyczne miejsce. Nasz ślub był niezapomniany nie tylko dla nas, ale i dla gości - uśmiecha się pan Robert.

Po ceremonii ślubnej Iza i Robert zaprosili swoich gości na przyjęcie weselne, które odbyło się... jeszcze głębiej, bo 320 metrów pod ziemią, w sali bankietowej. Do białego rana bawiło się tam 75 osób. Obiad był oczywiście śląski - rosół z makaronem, kluski śląskie, rolada i modro kapusta.
- Przywitaliśmy państwa młodych chlebem i solą. Podarowaliśmy im figurkę Skarbnika i trzy monety, dukaty z wizerunkiem naszej kopalni. Po jednym dla każdego z nich, a trzeci, aby doczekali się potomka - opowiada Leszek Słowik z zabytkowej kopalni Guido w Zabrzu.

Oryginalne miejsca ślubów w województwie śląskim

14 lutego 2009 roku, w walentynki, Monika z Jaworzna i Przemek z Gorlic pobrali się w Silesia City Centre w Katowicach. Ślub odbył się w blasku fleszy i towarzystwie dziennikarzy. Zabrzańskie pary często wybierają ogród botaniczny, by w przepięknym otoczeniu przyrody złożyć przysięgę małżeńską. Miłośnicy urokliwych zakątków sakrament małżeństwa zawierają w drewnianym kościółku w skansenie w Chorzowie. Ślub można też wziąć na dziedzińcu zamku w Będzinie. Do miana polskiej stolicy ślubów pretenduje Szczyrk. Młodzi pobierają się w zabytkowym kościółku z ok. 1800 r. i Sanktuarium Matki Bożej Królowej Polski.

Naśladujemy amerykańską modę

Z Janiną Balicką, naczelnik Urzędu Stanu Cywilnego w Zabrzu, rozmawia Maria Olecha

Udzieliła pani pierwszego ślubu w kopalni Guido. To godne miejsce?
Proszę mi wierzyć, że kiedy zwrócono się do mnie z tą prośbą, długo się zastanawiałam, czy wyrazić zgodę. Państwo młodzi podkreślali, że są Ślązakami, chcą połączyć tradycję z nowoczesnością. Wszystko przebiegło godnie. W sali na poziomie 170 m było godło, ustrojono też nawet krzesła.

Narzeczeni często proszą o udzielenie ślubu poza USC, w jakimś oryginalnym miejscu?
Coraz częściej z takimi pomysłami się spotykam. Widzę tutaj silny wpływ mody zza oceanu. Zwłaszcza paniom marzy się ślub po amerykańsku, w ogrodzie, bo tak widziały w komediach romantycznych.

Zgadza się pani na takie śluby?
Dwa razy udzieliłam ślubu w ogrodzie botanicznym. Natomiast, kiedy para proponuje np. ogródek działkowy, to staram się jej wytłumaczyć, że ślub musi się odbyć w miejscu godnym. A na działce można się spodziewać różnych "niespodzianek". Wystarczy, że sąsiad zacznie grillować lub zorganizuje swoją imprezę. Naprawdę - nasza sala ślubów w Urzędzie Stanu Cywilnego w Zabrzu jest piękna i zapraszam, aby tam zawierać związki małżeńskie.

A śluby w restauracji, w której potem jest wesele, zdarzają się?
Takie pomysły też są. Jednak tłumaczę narzeczonym, że nie jest to do końca szczęśliwy pomysł, bo goście przeważnie czekają na obiad, kelnerzy już chcą nalewać rosół i podniosłość tej chwili gdzieś się gubi.