Jak opowiada, w Szwajcarii chłonął wzrokiem każdy zakątek. Zachwycał się każdą wycieczką i spacerem po miastach.
- Wyprawa była niesamowita, bo trwała ponad miesiąc, więc zwiedziliśmy każdy kanton. Pamiętam swoje zachwyty Genewą, Zurychem, Bernem, Lucerną. Długie spacery, wycieczki. To było dla mnie, chłopaka z Polski, jak bajka. Jednocześnie widziałem, że to dwa światy, widziałem to zderzenie i tę bolesną konfrontację - mówi Marek Zieliński.
Najbardziej utkwiło mu w pamięci drobne z pozoru zdarzenie w jednym ze sklepów ze słodyczami. 14-letni wówczas Marek Zieliński kupował cukierki i frank szwajcarski wpadł mu pomiędzy pudełka wypełnione łakociami. Nie mógł go długo znaleźć. - W końcu wygrzebałem monetę, cały szczęśliwy, a sprzedawczyni spojrzała na mnie z wyrzutem i spytała, czy na pewno jest to moja moneta. A dla mnie, to była fortuną - podkreśla Zieliński.
- Dziś wiem, że rację miał Dostojewski, który w "Idiocie" napisał, że Szwajcaria to dziwny kraj, w którym wszyscy mówią sobie dzień dobry. To mnie też wówczas uderzyło - życzliwość Szwajcarów, którzy pozdrawiali nas na każdym kroku - kończy.
not. Maria Olecha
*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?